Grono podmiotów w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, oficjalnie skupione na inwestycjach w kryptowaluty, w rzeczywistości obsługiwało zyski z nielegalnej działalności, jaką uskutecznia Korea Północna. Takie jest clou odkryć, jakimi pochwalili się urzędnicy we wtorek.
Jak poinformowano, na ślad tej działalności wpaść mieli funkcjonariusze amerykańskiego Biura Kontroli Zasobów Zagranicznych (Office of Foreign Assets Control – OFAC). Jest to komórka tamtejszego Departamentu Stanu, której zadaniem jest ściganie prób omijania amerykańskich sankcji. Jak się można domyślać (biorąc pod uwagę skalę tychże sankcji), komórka ta nie narzeka na brak zajęć.
Amerykanie wyśledzili sieć finansową, jaką Korea Północna skrycie uplotła w celu pokątnego transferowania swych zysków, w Emiratach. We współpracy z niewyszczególnionymi konkretnie organami władz ZEA, mieli oni zamknąć działalność firmy Green Alpine Trading. Przy okazji wzięto także na cel prowadzących ją dwóch „rezydentów ZEA”, jednak o zgoła niearabskich nazwiskach – Lu Huayinga oraz Zhanga Jiana.
Korea Północna z wycieczką za granicę
Rzeczeni, jak podano obywatele chińscy, a także sama Green Alpine, oficjalnie zajmowali się obrotem kryptowalutami – i w istocie była to nawet prawda. Naturalnie tajemnicę poliszynela stanowiło to, czyje to były kryptowaluty i skąd pochodziły. Firma miała bowiem zamieniać północnokoreańskie aktywa kryptograficzne na gotówkę w dewizach, transferowaną następnie do KRLD.
Choć nie bezpośrednio. Pan Zhang, który obsługiwał te przekazy, miał być bowiem kurierem na usługach niejakiego Sim Hyon-sopa. Ten z kolei to już „obywatel” Korei Północnej, aczkolwiek bardzo znaczący. Jest on bowiem menedżerem oddziału Korea Kwangson Banking Corporation w Chinach (czyli północnokoreańskiej zagranicznej „skarbonki” bankowej).
Co kogo zaboli
Prócz samego łamania amerykańskich sankcji na reżim Kim Dzong-Una znaczenie ma tu także inny aspekt. Chodzi o fakt, że kryptowaluty, które „wprowadza do obrotu” Korea Północna, nader często pochodzą ze scamów oraz włamań hakerskich. Reżim ten na szeroką skalę trudni się procederem cyberprzestępczym, stanowiąc wręcz jednego ze światowych „liderów” tego sektora.
Jak się należy domyślać, ten fakt mógł być szczególnie nie w smak władzom ZEA. Samo łamanie amerykańskich sankcji jakoś by przebolały (szczególnie że w przeszłości same już na tym zarabiały), natomiast obrót kradzionymi cyber-aktywami godzi w ich ambicje wypracowania sobie pozycji kryptowalutowego hubu…