Kontrowersje i oskarżenia: XTB dostała licencję MiCA – ale na Cyprze, w Polsce popierała ustawę tej licencji utrudniającą uzyskanie

X-Trade Brokers, alias XTB, jeden z największych polskich domów maklerskich, nie jest już jedynie brokerem giełdowym. Firma wchodzi właśnie na rynek kryptowalut. Niestety, czyni to w atmosferze kontrowersji. Spółka ta, która niegdyś zasłynęła z rekordowych kar nałożonych na nią za, mówiąc oględnie, nienachalnie uczciwe manipulacje na niekorzyść swoich klientów, obecnie zdążyła już wywołać oskarżenia o równie wątpliwe, przynajmniej w sensie etycznym, działania wobec polskiego rynku krypto.

XTB wystąpił bowiem o licencję na działalność na rynku kryptowalutowym, pod reżimem retorsyjnej unijnej legislacji MiCA (Markets in Crypto-Assets) – i uzyskał ją 19 grudnia 2025 r. Rzecz w tym, że uzyskał ją od władz cypryjskich. Z jednej strony – trudno się dziwić o tyle, że Cypr słynie jako jurysdykcja przyjazna regulacyjnie i podatkowo, nie utrudniająca podmiotom finansowym działalności rynkowej – a wprost przeciwnie, zachęcająca je swoim względnie przyjaznym podejściem do rejestracji tamże.

Nie sposób zatem kierować pod adresem XTB konstruktywnej krytyki za to, że chce skorzystać z możliwości, jakie zapewnia europejski wspólny rynek, i rejestruje się tam, gdzie jest to najbardziej korzystne. Jeśli już, to należałoby ową uzasadnioną krytykę zaadresować do polskich władz i instytucji państwowych – za to, że prawne przeregulowanie, fiskalizm, biurokratyczne sobiepaństwo i uznaniowość zniechęcają do wybierania Polski jako jurysdykcji. Na czym traci i gospodarka kraju, i budżet państwa.

XTB chce regulacji

Z drugiej jednak strony – to właśnie XTB miała gorąco popierać i nawet lobbować za przyjęciem niesławnej ustawy implementującej MiCA w Polsce. Tej samej, która wspomniane powyżej, strukturalne skazy wynikające z wrogiego środowiska prawno-administracyjnego rozszerzyła na rynek kryptowalut. Ustawa ta – jak wiadomo, przeforsowana przez koalicję rządową, jednak zawetowana przez prezydenta Karola Nawrockiego – została bowiem na wspomnianym rynku kryptoaktywów odebrana jak najgorzej.

Nie tylko raziła agresywnością swych zapisów, ale także wprowadzała szkodliwe przeregulowanie w skali zupełnie wykraczającej nawet poza przepisy MiCA, i tak same z siebie niesłynące z przyjaznego reżimu. W szczególności nakładała ona ciężary regulacyjne, których koszty byłyby dla wielu, wielu podmiotów na polskim rynku krypto – zwłaszcza niewielkich startupów, czyli kategorii, która w największym stopniu przyczynia się do rozwoju innowacyjnych rozwiązań – finansowo nie do udźwignięcia.

I tu właśnie ogniskuje się krytyka wobec XTB. Firma twierdzi, że lobbowała za ustawą, wychodząc z założenia, że nawet szkodliwe regulacje są lepsze niż brak regulacji. Polska ma być bowiem jednym z ostatnich krajów, które nie wdrożyły przepisów MiCA, zaś brak unormowań prawnych miałby doprowadzić do utraty konkurencyjności przez polskie firmy oraz opanowania rynku kryptowalutowego w naszym kraju przez korzystające z licencji innych krajów UE firmy zagraniczne.

Wykończyć konkurencję cudzymi rękami?

Tyle że, jak wskazują krytycy, twierdzenia te ocierają się o hipokryzję. Nie tylko z uwagi na fakt, że szermując hasłami o ochronie polskiego rynku przed posiadaczami licencji zagranicznych, XTB sama uzyskała właśnie taką licencję. Osobliwe wydają się bowiem także twierdzenie o niezbędnych jakoby regulacjach – gdy mowa przecież o kryptowalutach, które powstały w sytuacji nie tylko braku jakichkolwiek regulacji, ale wręcz w aktywnej opozycji do nich.

Stąd też, twierdzą złośliwi, firmie XTB mogło w rzeczywistości chodzić zupełnie o coś innego. Lobbując za drakońską, agresywną ustawą implementującą MiCA w Polsce, doprowadzić by mogła do uwiądu wielu dynamiczniejszych, lecz mniejszych (i tym samym posiadających mniejszy margines finansowy) podmiotów na rynku kryptowalut. Tymczasem ją samą, jako dużego brokera, stać na to, by uzyskać licencję zagraniczną – i działać na rynku raptownie „wyczyszczonym” z konkurencji.