Świat kryptowalut, jak często zaznaczaliśmy, jest pełen historii spektakularnych wzrostów i upadków, w tym licznych historii drogi przysłowiowego „pucybuta” do „milionera”. Okazje pojawiają się w zasadzie praktycznie codziennie. Jeden z takich przykładów opiszemy w poniższym artykule, aczkolwiek zwracam uwagę, że ktoś może go odebrać jako „zarabianie na tragedii”. Odpowiadając na pytanie postawione w tytule: trzeba po prostu lubić zwierzątka. Posłuchajcie.
Wiewiórka Peanut poddana eutanazji przez państwo
Jeśli śledzicie zagraniczne media społecznościowe jak X (dawniej Twitter), Instagram czy TikTok, jest całkiem prawdopodobne, że natrafiliście na wiadomość o tym, że władze stanu Nowy Jork w Stanach Zjednoczonych uśpiły (poddały eutanazji) popularną wiewiórkę-sierotę o imieniu Peanut, oraz adoptowanego przez tą samą parę dobrodusznych influencerów szopa pracza nazwanego przez nich Fred. Jak donoszą krajowe i lokalne media, decyzję podjęli pracownicy Departamentu Ochrony Środowiska (DEC). Oficjalnym powodem uśpienia była konieczność przeprowadzenia testów na wściekliznę w wyniku licznych donosów ze strony „życzliwych” anonimowych osób.
Właściciel, Mark Longo, który prowadzi schronisko dla zwierząt P’Nuts Freedom Farm Animal Sanctuary, z żalem poinformował fanów o stracie. Longo opiekował się wiewiórką Peanut od siedmiu lat, bez przerwy od pamiętnej chwili, gdy matka wiewiórki została potrącona przez samochód. Para publikowała regularne materiały o dzikim zwierzęciu w mediach społecznościowych, zdobywając ponad pół miliona obserwujących na Instagramie i prawie pół miliona na Facebooku w krótkim czasie.
Niestety – w stanie Nowy Jork posiadanie w domu zwierząt uznawanych za dzikie jest nielegalne, stanowią one bowiem zagrożenie dla zdrowia publicznego.
Internet w szoku, Elon Musk nadciąga z odsieczą
Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że powyższa historia spotkała się z potężną krytyką decyzji urzędników ze strony internautów na całym świecie. News rozprzestrzeniał się z prędkością światła, powstały też specjalne, nowe kryptowaluty memowe nawiązujące do wiewiórki Peanut, lecz bez dodatkowego paliwa rakietowego poruszały się one raczej trendem bocznym. Do czasu. W pewnym momencie kilka- do kilkunastu godzin później, historię podłapał bowiem sam właściciel X (Twittera), kontrowersyjny miliarder i technologiczny wizjoner Elon Musk.
Biznesmen nie przebierał w słowach. Zdaniem Muska doszło w tej sytuacji do „przekroczenia uprawnień”, „porwania”, oraz „rządowej egzekucji”.
Niedługo potem właściciel platformy X opublikował artystyczną wizję uśmierconej wiewiórki wygenerowaną przez sztuczną inteligencję (zapewne Grok), cytując mistrza Jedi z pierwszej części „Gwiezdnych Wojen”, Obi-Wana Kenobiego.
I…tyle wystarczyło. Kryptowaluty memowe z tickerem PEANUT eksplodowały, gwarantując wczesnym spekulantom stopy zwrotu rzędu 10-100x w przeciągu jednej godziny.
W tym szaleństwie jest metoda
Przykład memecoina PEANUT nie jest odosobnionym przypadkiem. Podobnie było z większością pomysłów i zwierzątek podłapanych przez spekulantów w internecie, bez względu na to, czy to pies założyciela danego blockchainu, znany mem (jak Doge czy Harambe), lub coś, co Elon Musk zatweetował 5 minut temu. Panuje zasada: im większy potencjał memiczny, tym większy potencjał aprecjacyjny danej kryptowaluty. I, co ciekawe, ten schemat podejrzanie często po prostu działa.
Warto mieć natomiast z tyłu głowy fakt, że projekty te w zdecydowanej większości nie posiadają żadnej wewnętrznej wartości, żyją i umierają dzięki atencji, jaką się cieszą. To tokeny stricte spekulacyjne i tylko tak należy je traktować: jako krótkoterminową zabawę obarczoną ogromnym ryzykiem.