Jak pozwać złodzieja kryptowaluty, nie znając jego tożsamości? Jest pierwsza taka decyzja

Sąd federalny w Kalifornii zgodził się, aby informację o złożeniu pozwu dostarczyć pozwanemu poprzez transakcję kryptowalutową. Jest to przypuszczalnie pierwszy taki przypadek na świecie.

Sprawa dotyczy niejakiego Ryana Dellone. Pan Dellone, pracownik „przemysłu zdrowotnego” zamieszkały we Fresno, był właścicielem krypto-aktywów wartych około 100 tys. dolarów. „Był” – w czasie przeszłym, ponieważ niestety skradziono je z jego konta na giełdzie Coinbase.

Odbyło to się z wykorzystaniem metody SIM-swap. Złodziej – kimkolwiek ów by był – miał tzw. wtykę u operatora telefonicznego, który obsługiwał numer Dellone’a. Przy współpracy rzeczonej wtyki i za pomocą duplikatu karty SIM, uzyskał kontrolę nad numerem telefonu poszkodowanego.

Następnie wykorzystał go, by włamać się na kontro i wyczyścić je ze środków. Wspomniane 100 tys. rozpłynęło się – ale, w odróżnieniu od wielu podobnych historii, nie w sinej dali.

Zobacz też: „Wszyscy won!” Niewielki kraj chce likwidacji baz mocarstwa atomowego

Imię, nazwisko, adres portfela

Adwokat reprezentujący Dellone’a, niejaki Ethan Mora, wynajął bowiem specjalistów w zakresie blockchainu, którzy wyśledzili skradzione zasoby. Choć tożsamość sprawcy pozostaje nieznana, udało się ustalić adres jego portfela kryptowalutowego, do którego trafiły środki.

Samo to nie doprowadzi naturalnie do schwytania złodzieja. Może natomiast pomóc w odzyskaniu środków. Pan mecenas chce tutaj wykorzystać ciekawy mechanizm amerykańskiego prawa, tzw. default judgement. Polega to na domyślnym orzeczeniu na korzyść pozywającego w sprawie cywilnej, jeśli pozwany w żaden sposób nie ustosunkuje się do pozwu i po prostu go „oleje”.

Oczywiście, problemem jest tutaj fizyczne złożenie pozwu. Osoba, której skutecznie nie doręczono dokumentów procesowych, z mocy prawa nie może być traktowana jako uczestnicząca w postępowaniu. Jak jednak doręczyć te dokumenty komuś, kogo tożsamości się nie zna?

Zobacz też: Pewne państwo koniecznie chce mieć swoją podróbkę Wikipedii. „Miś na miarę naszych…

Powiadomienie dot. pozwu w pakiecie

I tu przyszedł na pomoc blockchain. Sąd zgodził się bowiem uznać, że skutecznym doręczeniem pozwu był transfer niewielkiej ilości bitcoina, wartej 100 dolarów, które Mora przelał na portfel sprawy – i załączył doń informację o tym, że pozywa go o skradzione środki.

OSERVICE – SUMMONS, COMPLAINT U.S. Dist. E.D. Cal. LINK: t.ly/123cv01408_service


~ Informacja dot. pozwu, którą adwokat Ethan Mora załączył
do transferu BTC wartego 100 dolarów,
wysłanego na adres portfela
sprawcy włamania

Jeśli przestępca nie ustosunkuje się do zarzutów w przewidzianym czasie, Mora i Dellone będą mogli wystąpić o przepadek jego kryptowalutowego portfela na rzecz poszkodowanego. A można założyć, że niemal na pewno się nie ustosunkuje – czyniąc to bowiem, w oczywisty sposób ujawniłby swoją tożsamość i wystawił się na dalsze zarzuty, i karne, i cywilne.

Zobacz też; Kiedy „inkluzywność” może zabić – administracja lotnicza szuka ciężko…

Nowy sposób na dochodzenie swojego?

Metoda ta – uzyskanie default judgement przeciwko adresowi bitcoinowemu, pozwalającemu na zajęcie środków na tym adresie – może okazać się pionierska dla innych ofiar krypto-przestępstw. Nawet jeśli sam anonimowy przestępca nie przekaże kontroli nad portfelem (a na pewno tego nie uczyni), może to zrobić giełda albo kontrahent, który w ten czy inny sposób podlega amerykańskiej jurysdykcji.

Dla pewności – pan Dellone pozwał także Coinbase’a. Jego adwokat twierdzi, że giełda zignorowała znaki ostrzegawcze, które mogły sugerować nieautoryzowany dostęp.

Może Cię zainteresować:

adopcja kryptowalutaktywa kryptowalutoweatak na kryptowalutyCoinbasecyberprzestępczośćkradzieżkradzież kryptowalutKryptowalutyoszustwoPozewPrawosprawy sądoweUSAwłamanie
Komentarze (0)
Dodaj komentarz