Nie ucichły jeszcze na dobre echa skargi, którą niedawno wytoczyli rządowi federalnemu przedstawiciele branży wydobycia kryptowalut z Teksasu, a już pozew wygląda na (częściowo) rozwiązany. Przedstawiciele administracji oraz wydobywcy zawarli bowiem (tymczasową?) ugodę.
Zgodnie z dokumentami, które 2. marca wpłynęły w tej sprawie do sądu, prawnicy reprezentujący federalny Departament Energetyki, podległą temuż Administrację Informacji ds. Energii (EIA) oraz Biuro Zarządzania i Budżetu (OMB) Białego Domu osiągnęli porozumienie z powodami – firmą wydobywczą Riot Platforms oraz branżową organizacją, Teksańską Radą Blockchainu (TBC).
Pozew dotyczył agresywnego, inwigilacyjnego reżimu raportowania zużycia energii elektrycznej, jaki wydobywcom kryptowalut chciała narzucić EIA. Prawnym pretekstem do tegoż miały być przepisy dotyczące sytuacji nadzwyczajnych – pomimo że żadna katastrofa naturalna, która uzasadniałaby taką pilność nie istniała.
Urzędnicy usiłowali przedstawić jako takową trwający jakoby „kryzys klimatyczny”, jednak twierdzenia te spotkały się z huraganem krytyki i oskarżeń o bezczelną w swej formie próbę nieumocnowanego prawnie rozszerzania swojej władzy.
Jak argumentowali bowiem krytycy, przy odpowiedniej dozie kreatywności oraz woli argumentacji ad absurdum, w istocie wszystko może być powiązane z „kryzysem klimatycznym”. Branża wydobycia kryptowalut z Teksasu – który to stan stał się największym w USA zagłębiem tej działalności – takiej argumentacji jakimś cudem nie kupiła.
Zobacz też: UE chce „powszechnych portfeli cyfrowej”. Kolejny krok do przezroczystego…
Back to square one
Zgodnie z warunkami uzgodnionego, organa federalne zobowiążą się do zniszczenia raportów, które dotąd w omawianej kwestii uzyskały. Zaprzestaną także domagać się informacji dotyczących zużycia energii elektrycznej od tych podmiotów, które dotąd „załatwiły odmownie” ich żądania.
Czy zatem próby narzucenia wydobywcom kryptowalut inwigilacyjnego reżimu raportowego szczezły zasłużoną i marną śmiercią? Niestety również nie. Pozew dotyczył bowiem bezprawnego trybu żądania owych raportów przez EIA, na podstawie “EIA-862 Emergency Collection Request”, który to request pozbawiony był merytorycznych podstaw.
Nie oznacza to jednak, że EIA oraz inne komórki federalnej biurokracji zaprzestaną takich prób zupełnie. Mogą one bowiem zainicjować (i czego powodowie zgodzili się nie kwestionować) nowy proces pozyskiwania danych. Tym razem nie w trybie alarmowym, lecz zwykłym, obejmującym stosowny okres na składanie publicznych komentarzy. Oraz potencjalnie dotyczący mniejszego zestawu danych.
Sprawa nie została zatem zakończona, lecz raczej wróciła do punktu wyjścia. Jeśli i kiedy EIA przeproceduje formalne rozporządzenie dotyczące obowiązku raportowania wrażliwych informacji, może ono stać się (najpewniej wtedy, gdyby było równie inwazyjne) przedmiotem nowego pozwu.
Co za wspaniałe czasy dla prawników.
Może Cię zainteresować: