Jeszcze kilka lat temu kryptowaluty były domeną geeków, spekulantów i startupów z Doliny Krzemowej. Dziś w coraz większym stopniu stają się częścią strategii finansowych małych, ale przebojowych spółek publicznych. Ale co ciekawe, to nie Bitcoin podbija firmowe bilanse. Coraz częściej to Ether, kryptowaluta stojąca za blockchainem Ethereum. Dlaczego? Ethereum jest mniejsze i wydaje się długoterminowym beneficjentem popularyzacji technologii blockchain.
Na koniec lipca 2025 roku firmy posiadały już ponad 966 tys. ETH w przeliczeniu niemal 3,5 miliarda dolarów. Dla porównania jeszcze w grudniu 2024 roku ta liczba oscylowała wokół 116 tysięcy. Skąd ten nagły wzrost? Ether łączy w sobie dwa cechy, których szukają bardziej odważni przedsiębiorcy. Są nimi potencjał wzrostu i technologia.
O ile Bitcoin bywa traktowany jako cyfrowe złoto, czyli aktywo pasywne, które po prostu „leży i trzyma wartość”, Ether przypomina raczej surowiec użytkowy, jak ropa. Dlaczego? Bo nie tylko można go kupić i trzymać, ale też „zaprzęgnąć do pracy” poprzez staking. To mechanizm, który umożliwia wsparcie sieci Ethereum i dodatkową korzyść, często na poziomie 3–4% rocznie…. Podobnie do dywidendy.
Jest potencjał, jest kapitał
Dla spółek z sektora technologii, mediów czy gamingowych start-upów to jak znalezienie alternatywy dla obligacji – ale z opcją wzrostu kapitalizacji, gdy Ether odbije. Bit Digital, firma z sektora kryptowalutowego, nazywa Ether „blue-chipem z potencjałem dla wczesnych inwestorów”. W praktyce to tak jakbyśmy mogli kupić akcje Google w 2004 roku… Takie porównania się pojawiają. Ale czy zasadnie?
Nie do końca. Trzeba podkreślić, że Etherem już dziś warte jest prawie 430 miliardy dolarów. To bynajmniej nie jest kapitalizacja wczesnego przedsiębiorstwa, ani nawet kryptowaluty. Ether napędza dziś tysiące zdecentralizowanych aplikacji, w tym platformy pożyczkowe, systemy stablecoinów czy giełdy DEX. To nie tylko „token”, ale fundament całej gospodarki Web3. Dla firm rozumiejących tę architekturę, trzymanie Ethera to nie spekulacja, ale infrastrukturalna inwestycja.
Hype? Na pewno. Bańka?
Nie wszyscy jednak patrzą na te ruchy z podziwem. Ostatnie eksplozje kursów firm ogłaszających zakup Ethera jak GameSquare (stuprocentowy wzrost cen akcji %) czy BitMine (36-krotny wzrost akcji) bardziej przypominają „meme stocks”, niż chłodne wyceny. Nie brakuje głosów ostrzegających przed hurraoptymizmem.
Jak zauważył jeden z analityków Ether nie pasuje do klasycznych modeli skarbcowych. Zmienność, niepewność regulacyjna i brak płynności mogą sprawić, że Ether długo jeszcze pozostanie w sferze „eksperymentalnych alokacji”, a nie standardowej polityki finansowej.
Bo choć amerykańska SEC nieco złagodziła podejście do stakingu, wciąż niejasne pozostaje, czy nagrody ze stakingu powinny być traktowane jako przychód do opodatkowania, jak księgować zablokowane tokeny na bilansie czy czy staking nie rodzi obowiązków powierniczych. Innymi słowy: każdy zarobiony Ether może być prawnym polem minowym.
Mimo to, nie brakuje firm, które… podwajają stawkę. GameSquare rozważa sprzedaż akcji, by sfinansować kolejne zakupy Ethera. BitMine sprzedał niedawno 182 miliony dolarów udziałów funduszowi Cathie Wood… Z przeznaczeniem na dalsze inwestycje w kryptoaktywa. Ether, mimo swojego technologicznego rodowodu, coraz częściej funkcjonuje jako aktywo strategiczne. Nie dla każdego, ale dla tych, którzy rozumieją jego podwójną naturę: użytkową i inwestycyjną. Czy stanie się nowym złotem cyfrowej ery? Zbyt wcześnie, by ferować wyroki.