Unia Europejska za wszelką cenę próbuje udowodnić, że jest gotowa na cyfrową rewolucję. Cyfrowe Euro? Proszę bardzo. Ministrowie finansów państw członkowskich po kilku dniach spotkań w Kopenhadze doszli do wniosku, że czas działać. Ustalić w tym temacie wspólne zasady. I to zanim Europejski Bank Centralny naprawdę odważy się wcisnąć czerwony guzik i wprowadzić nową formę pieniądza.
Europa dogaduje się w sprawie cyfrowego euro. Ale czy ktoś naprawdę tego chce?
Na stole pojawił się kompromis. Ministrowie mają dostać realny wpływ na to, czy cyfrowe euro w ogóle ujrzy światło dzienne i w jakiej formie. Pojawiły się także ustalenia dotyczące limitów, czyli ile maksymalnie każdy obywatel Unii mógłby przechowywać w cyfrowym portfelu. Wszystko po to, by uniknąć nagłych odpływów gotówki z banków i widma kryzysu finansowego.
„Cyfrowe euro to nie tylko środek płatniczy, to także polityczna deklaracja o europejskiej suwerenności” – mówiła Christine Lagarde, szefowa EBC. Brzmi patetycznie, ale w praktyce ma oznaczać próbę uniezależnienia się od amerykańskich gigantów takich jak Visa czy Mastercard. Unijni urzędnicy chcą, by europejski konsument mógł płacić i przesyłać pieniądze w pełni „po europejsku”.
Dla przeciwników takie rozwiązania, mamy dobre wieści. Droga do tego celu jest jeszcze długa i wyboista. Nawet jeśli Parlament Europejski zaakceptuje ustawę, to Europejski Bank Centralny przewiduje, że dopiero w 2026 roku uda się postawić formalne fundamenty. A później mogą minąć kolejne trzy lata, zanim cyfrowe euro w ogóle dojdzie do skutku.
Głosy sprzeciwu i pytania bez odpowiedzi
Nie wszyscy są jednak zachwyceni. Hiszpański eurodeputowany Fernando Navarrete Rojas już teraz publikuje raporty. Zadaje w nich zasadne pytanie pytanie: „Czy naprawdę potrzebujemy cyfrowego euro?”. I nie jest w tym odosobniony. Coraz częściej mówi się o zagrożeniu dla prywatności, potencjalnym wpływie na stabilność finansową i o tym, że cała operacja może okazać się „rozwiązaniem bez problemu”.
W tle słychać też obawy zwykłych obywateli. Czy cyfrowa waluta nie zamieni ich w trybiki w maszynie totalnej kontroli? Czy bank centralny będzie miał wgląd w każdy ruch naszych pieniędzy? A może cyfrowe Euro, zamiast uniezależnić się od USA, stanie się raczej krokiem w stronę Chińskiej Republiki Ludowej?
Nawet jeśli cyfrowe euro wystartuje, nie stanie się to z dnia na dzień, ani z roku na rok. A do tego czasu w Unii czeka nas jeszcze wiele gorących debat, bo wizja nowego pieniądza bardziej przypomina polityczny eksperyment niż gotowy produkt.