Docisnąć ludziom śrubę: regulator nakazuje bankom donosić na posiadaczy krypto i walut zagranicznych

Chiński regulator bankowy postanowił uszczęśliwić mieszkańców Państwa Środka nowym sposobem opieki nad ich dobrobytem. Zgodnie z zarządzeniem, które promulgował, od nowego roku chińskie banki mają obowiązek profilaktycznie donosić na swoich klientów.

W myśl zarządzenia, które wydała Państwowa Administracja ds. Wymiany Walut (State Administration of Foreign Exchange – SAFE), banki mają obowiązek tzw. kablowania na klientów, którzy swoje środki finansowe zaangażują właśnie w jakąkolwiek „ryzykowną” aktywność.

Regulator surowo nakazuje

Na donoszeniu się nie skończy. Urzędnicy nakazują bankom także kompleksową inwigilację wszystkich operacji finansowych indywiduów, których przyłapano na operacjach lub inwestychach w aktywa, które nie budzą pochwały Komunistycznej Partii Chin. A lista tych operacji i aktywności jest dość szeroka.

Podejrzani będą wszyscy Chińczycy, którzy skorzystaliby z usług bankowych świadczonych przez kogokolwiek innego niż oficjalne, kontrolowane przez Pekin banki. Takoż ci, którzy angażowaliby się w gry hazardowe (znów, zwłaszcza te zagraniczne). Albo ci, którzy gromadziliby oszczędności na kontach off-shore’owych czy nabywali kryptoaktywa.

W przypadku takich osób instytucje finansowe będą śledzić dokonywane przez nich przepływy, dyskretnie inwigilować źródła ich dochodu, destynacje inwestycji, ich częstotliwość etc. Słowem – łowić wszystkie dane, jakie można wycisnąć z podglądania czyichś prywatnych finansów.

To wszystko, rzecz jasna, w ramach „troski” o klientów i po to, aby oszczędzić im „ryzyka”. Tak tak, z pewnością…

„Ochronić” ludzi przed zgubnymi skutkami finansowej wolności

Co najlepsze, ci ostatni, by zapracować sobie na ten wątpliwy zaszczyt, nie będą musieli angażować się w jakąkolwiek nielegalną działalność. Wystarczy, że ze swej strony choćby ukradkiem przyznają się do niewiary w propagandę sukcesu władz oraz niedostatecznego wobec nich serwilizmu.

Tak bowiem należy, jak imputuje wszechmocny regulator, odczytać działania takie jak inwestowanie w waluty inne niż juan czy też, o zgrozo, kryptowaluty. To je bowiem urzędnicy mieli na myśli, wyszczególniając rodzaje „ryzykownej” aktywności. Wcześniej w tym roku podobne działania podejmowali też wobec złota. Czyli innego aktywa niepodatnego na kontrolę rządu.

Skądinąd taka klasyfikacja nie jest zupełnie pozbawiona sensu. Zagraniczne waluty i kryptoaktywa i owszem, rodzą ryzyko. Nie jednak dla ich posiadaczy (inaczej przecież ci by ich nie kupowali…), lecz dla monopolu na kontrolę nad prywatnymi środkami obywateli, której zachłannie domagają się władze.

Komu jednak potrzebne są kryptowaluty, euro czy dolary, gdy Partia zapewnia, że to juan jest najlepszą lokatą wartości, zaś przyszłość jest świetlana i szczęśliwa? Tylko tym, którzy mają czelność wątpić w zapewnienia światłych przywódców…

Komentarze (0)
Dodaj komentarz