Czy FBI wie, kim jest Satoshi Nakamoto? Biuro odmawia odpowiedzi

FBI nie odpowie na pytanie dziennikarza, kim jest Satoshi Nakamoto. Samo jednak w swojej odpowiedzi przyznało, że to „osoba trzecia”. A to już coś znaczy – bo przecież pod tym pseudonimem mogłaby się też ukrywać grupa osób, mniej lub bardziej nieformalna instytucja, zespół, sieć współpracowników czy dowolna inna forma. FBI twierdzi jednak, że to konkretna osoba – ciekawe, skąd wiedzą…?

Federalne Biuro Śledcze USA odrzuciło wniosek dziennikarza śledczego w trybie dostępu do informacji publicznej. Wniosek ów, na podstawie przepisów Freedom of Information Act (FOIA) złożył David Troy. Wniosków takich co roku są tysiące – ten jednak wyróżniał się niecodziennością zapytania. Troy chciał bowiem, by Biuro wyjawiło, kim jest Satoshi Nakamoto i co wie o jego personaliach.

Jak dodał, nie było jego intencją faktyczne publikowanie personaliów Satoshiego – chciał jednak sprawdzić, co organa federalne na ten temat wiedzą. A jeśli chodzi o wścibstwo w podobnych sprawach, trudno o lepszy adres niż FBI.

To ostatnie zgodnie z prawem musi na takie wnioski odpowiedzieć. Musi – jednak w praktyce nader często tego nie robi. Ustawa FOIA przewiduje bowiem całą, długachną listę wyjątków. Nie będzie zaskakującym to, że zapytane o coś instytucje federalne nader często powołują się właśnie na owe wyjątki.

Pan Satoshi Nakamoto – osoba prywatna…

W ogólnym zarysie takiej też, nieco zbywającej odpowiedzi udzieliło Troyowi Biuro. Jego replika jest jednak w pewien sposób jeszcze bardziej niż samo pytanie interesująca (i najpewniej w sposób niezamierzony). Oto bowiem stwierdziło ono, że Satoshi Nakamoto jest „osobą trzecią” (skąd to wiedzą…?), i w związku z tym nie mogą ujawnić dotyczących go informacji.

Źródło: x.com/davetroy

Jak zapowiedział David Tray, od tej odmowy będzie się on odwoływał do sądu. Nihil novi – w większości przypadków (a w każdym razie tych nie dotyczących kwestii oczywistych) niezbędny jest pozew wobec zainteresowanej instytucji, by faktycznie zmusić ją do przyznania, że żaden z rutynowo przywoływanych wyjątków nie ma miejsca, zaś informacje mogą być przekazane.

Nie sposób przewidzieć, jak mógłby potoczyć się proces o dostęp do tego typu informacji. Na jednej szali faktyczne leżą przepisy dot. ochrony prywatności. Na drugiej – konstatacja, że Bitcoin już dawno przestał być niszowym projektem, zaś jeśli FBI faktycznie gromadzi na ten temat informacje, w interesie publicznym może być ich ujawnienie.

Długi cień J. Edgara Hoovera

Federalne Biuro Śledcze to główny (choć bynajmniej niejedyny) organ policyjny podległy rządowi federalnemu USA. Przez krytyków określane jest jako amerykańska bezpieka i oskarżane o uwikłanie polityczne po jednej ze stron. Jego wszechwładna pozycja wielu Amerykanów kłuje w oczy szczególnie dlatego, że zgodnie z amerykańską Konstytucją uprawnienia policyjne zarezerwowane są dla stanów.

Niezależnie od tych kontrowersji jest to organ o ogromnej wiedzy instytucjonalnej i przepastnych archiwach. Informacje z nich przedostają się jednak do sfery publicznej niemal wyłącznie w dwóch przypadkach. Po pierwsze, gdy Biuro zmusi do tego sąd (a nawet wtedy dobra wola FBI bywa przedmiotem wątpliwości), po drugie zaś – gdy wyjawią je różnego rodzaju whistleblowerzy.

Komentarze (0)
Dodaj komentarz