CryptoQuant ostrzega przed krachem Bitcoina. 'Jest jak w 2022 roku’. Jak nisko spadnie cena BTC?

CryptoQuant ostrzegł przed możliwym spadkiem Bitcoina nawet do 72 tys. USD wobec wyczerpania sił popytowych i rosnącego podobieństwa okoliczności rynkowych do 2022 roku. Czy rok 2026 przyniesie spadki.

Poziom, który przestał bronić rynku

Cena Bitcoina spadła poniżej rocznej średniej kroczącej, czyli bariery, która przez całą obecną fazę wzrostową działała jak techniczny bezpiecznik. Okolice 102 tys. dolarów były miejscem, gdzie popyt regularnie wracał do gry. Gdy rynek osuwał się niżej, kupujący pojawiali się niemal odruchowo, jakby ten poziom był zapisany w zbiorowej świadomości inwestorów.

Problem w tym, że podobny moment rynek widział już wcześniej. Na przełomie 2021 i 2022 roku przebicie tej samej średniej było jednym z ostatnich sygnałów, że kończy się hossa, a zaczyna długi okres chłodu. Historia nie zawsze się powtarza, ale rynki mają tendencję do powielania schematów, zwłaszcza gdy w grę wchodzą emocje.

100 tysięcy dolarów jako psychologiczna kotwica

Jeszcze ważniejszym punktem odniesienia pozostaje poziom 100 tys. dolarów. To nie jest przypadkowa liczba ani okrągła fanaberia rynku. W tym miejscu znajduje się średnia cena zakupu aktywnych uczestników rynku, coś w rodzaju wspólnego mianownika dla traderów.

Dopóki Bitcoin utrzymuje się powyżej tej granicy, narracja o korekcie w ramach hossy pozostaje wiarygodna. Jeśli jednak kurs osunie się niżej i nie zdoła szybko wrócić, (a tak dzieje się teraz), rynek może zacząć szukać kolejnego punktu równowagi znacznie niżej.

Coraz częściej pojawia się wtedy poziom około 72 tys. dolarów, który w kwietniu spełnił rolę ważnego wsparcia.

Źródło: CryptoQuant, TradingView

Wycena sieci i rosnące straty

Poza klasyczną analizą ceny coraz większą rolę odgrywają modele oparte na wartości sieci. W jednym z nich punktem odniesienia jest prawo Metcalfe’a, według którego wartość sieci rośnie proporcjonalnie do kwadratu liczby jej użytkowników. W takim ujęciu techniczne wsparcie dla Bitcoina wypada bliżej 91 tys. dolarów.

To nie jest abstrakcyjna liczba z arkusza kalkulacyjnego. Rynek spędził wiele miesięcy w przeszłości właśnie w tych rejonach, co nadaje im pewną wiarygodność. Inwestorzy pamiętają takie strefy, nawet jeśli nie zawsze potrafią to racjonalnie wytłumaczyć.

Wykresy mówią jedno, ale prawdziwa presja rodzi się w portfelach. Około jedna trzecia wszystkich bitcoinów w obiegu znajduje się obecnie poniżej ceny zakupu. To oznacza, że ogromna grupa uczestników rynku obserwuje straty, przynajmniej na papierze.

Paradoksalnie, historia pokazuje, że takie momenty często zbiegały się z lokalnymi dołkami w trakcie długoterminowych trendów wzrostowych. Zanim jednak rynek odbije, musi przejść przez etap zmęczenia. Cierpliwość zamienia się w frustrację, a przekonanie o „wiecznym holdowaniu” zaczyna pękać.

Między strachem a cierpliwością

Im dłużej cena porusza się w bok lub spada, tym większe obciążenie emocjonalne odczuwają inwestorzy. Długoterminowi gracze zaczynają realizować zyski, bo psychiczny koszt trzymania pozycji rośnie. Nowi uczestnicy, którzy przyszli na rynek z nadzieją na szybki zarobek, uciekają przy pierwszej okazji wyjścia na zero.

Rynek znajduje się dziś w delikatnej równowadze między strachem a cierpliwością. Jeśli nastroje dalej będą się pogarszać, struktura popytu może się rozsypać. Jeśli jednak presja sprzedaży osłabnie, a strach osiągnie skrajne poziomy, właśnie wtedy mogą powstać fundamenty pod kolejną fazę akumulacji.

Źródło: CryptoQuant

Cicha faza przed kolejnym ruchem?

Niektórzy porównują obecną sytuację Bitcoina do spokojnego debiutu giełdowego. Na rynku akcji takie okresy potrafią trwać od kilku do kilkunastu miesięcy, zanim pojawi się nowa fala zainteresowania i kapitału. Z tej perspektywy obecna stagnacja nie musi być zapowiedzią katastrofy, lecz raczej testem cierpliwości.

Bitcoin znów znalazł się na cienkiej czerwonej linii. Poniżej niej czai się strach i zmęczenie rynku, powyżej wciąż tli się wiara w długoterminowy trend. Jak zwykle, o kierunku zdecydują nie tylko liczby, ale ludzie, a ci rzadko zachowują się podręcznikowo, zwłaszcza gdy stawką są realne pieniądze.