Krypto z założenia miało być biletem do wolności finansowej. Dziś coraz częściej słyszymy jednak historie, które przypominają bardziej dramaty rodzinne niż bajki o szybkim bogactwie. Jedna z nich właśnie obiegła branżowe media i – nie ma co ukrywać – robi wrażenie.
Anonimowy inwestor przyznał, że w szczycie memecoinowej gorączki… zastawił obrączkę swojej żony, wartą osiem tysięcy dolarów. Plan wydawał się prosty: kupić token, który akurat „grzał” na X, poczekać na pięciokrotny wzrost i odkupić pierścionek, zanim ktokolwiek się zorientuje. Tylko że rynek – jak to rynek – postanowił pokazać swoją bezlitosną twarz. Moneta poleciała w dół, likwidacja płynności, a pieniądze zniknęły szybciej, niż można było kliknąć „refresh” w portfelu.
Od euforii do wstydu
Nie wszystko zapowiadało się jednak tak tragicznie. W pierwszej chwili pojawiła się wręcz euforia. Token wystrzelił, a bohater tej historii poczuł się jak geniusz inwestycji. Ale niestety trwało to tylko chwilę. Rugpull, zero wartości, pustka w portfelu. Zamiast zysku, dławiące poczucie winy i strach.
Najgorsze dopiero miało nadejść. Żona zaczęła pytać, dlaczego jej pierścionek tak długo „jest u jubilera”. On za każdym razem odpowiadał wymijająco, coraz mocniej wikłając się w sieć kłamstw. Sam przyznał, że każda rozmowa o obrączce wywołuje u niego niemal fizyczny ból.
Na wyznanie zareagował doświadczony trader, który skomentował sprawę bez owijania w bawełnę: „Obrączka to nie złoto i diamenty, to symbol zaufania. Oddanie jej pod zastaw w pogoni za memecoinem było zdradą”. Rada była prosta, choć brutalna: przestać kłamać i powiedzieć prawdę. Finansową stratę da się odrobić, ale utrata zaufania może okazać się nieodwracalna.
Hazard zamiast inwestycji
Cała sytuacja to nie tylko osobisty dramat. To także lekcja dla wszystkich, którzy mylą inwestowanie z hazardem. Memecoiny i inne tego typu błyskotki, szczeólnie nowe projekty o wątpliwych fundamentach, mogą dać szybki strzał, ale częściej kończą się jak ta historia. Z pustymi kieszeniami i ciężarem na sumieniu.
Moral jest jeden: rynek krypto nie wybacza złudzeń i nie rozumie słowa „pożyczone”. Każda decyzja zostaje rozliczona w brutalny sposób.