Jeszcze niedawno mówiło się o „efekcie Saylora” i firmach, które masowo kopiują strategię MicroStrategy i zamieniają swoje bilanse w magazyny Bitcoina. W teorii wyglądało to jak finansowa rewolucja: zamiast dolarów czy obligacji w skarbcu leżał król kryptowalut. Dziś jednak widać pierwsze poważne rysy na tym modelu. Do tego stopnia, że sporą uwagę zagadnieniu poświęcił Bloomberg. Oto wnioski.
Boom na skarbce cyfrowe – i jego konsekwencje
Od początku 2025 r. ponad sto firm na całym świecie ogłosiło, że kupuje kryptowaluty do swoich rezerw. Były wśród nich spółki technologiczne, ale też… Salony piękności czy sprzedawcy konopi, którzy po szybkim rebrandingu stali się „przechowalniami Bitcoina”. Efekt? Akcje wielu z nich wystrzeliły jak fajerwerki, by chwilę później spaść o kilkadziesiąt procent.
Według danych Architect Partners, średni spadek notowań tzw. DATs (digital asset treasuries) w ostatnim tygodniu wyniósł 15%. Niektóre przypadki były wręcz dramatyczne. Na przykład ALT5 Sigma straciła połowę wartości w ciągu kilku dni … Kindly MD – aż 80% od majowego szczytu.
Inwestorzy zaczynają zadawać proste pytanie: po co kupować akcje firmy, która jedyne, co robi, to trzyma Bitcoin? Czy nie łatwiej i taniej po prostu kupić samą kryptowalutę albo ETF? W końcu inwestorzy mają do dyspozycji dziesiątki alternatyw na 'agresywniejszą, długoterminową ekspozycję’ na Bitcoina. Premia w wycenie akcji Microstrategy w relacji do wartości posiadanych przez firmę BTC drastycznie spadła.
MicroStrategy – wzór, który trudno powielić
Trzeba przyznać: Michael Saylor stworzył unikalny model. Jego spółka od 2020 r. uczyniła z Bitcoina centralny element bilansu, a w pewnym momencie rynek wyceniał akcje MicroStrategy z kilkukrotną premią względem wartości posiadanych monet. Ale premia ta topnieje. Od wiosny akcje spółki praktycznie stoją w miejscu, mimo że Bitcoin odbił. W efekcie relacja kapitalizacji rynkowej do wartości BTC na bilansie (tzw. mNAV) spadła do 1,5.
Co więcej, MicroStrategy nie trafiła do indeksu S&P 500 – mimo że spełniała wymogi formalne. To symboliczny cios, który pokazuje, że Wall Street wciąż traktuje firmę Saylora z rezerwą, jak egzotyczny eksperyment, a nie poważny filar indeksu.
Kiedy finansowa inżynieria zamienia się w akrobatykę
Niektóre mniejsze spółki poszły jeszcze dalej niż MicroStrategy. Zaczęły emitować obligacje powiązane z ceną Bitcoina albo brać kredyty zabezpieczone kryptowalutą. Te instrumenty mają dawać elastyczność, ale w praktyce przypominają jazdę bez trzymanki: jeśli cena rośnie – zobowiązania rosną razem z nią. Jeśli spada – inwestorzy zostają z egzotycznym długiem i słabnącą spółką.
Dla przykładu londyńska Smarter Web wyemitowała obligację denominowaną… w Bitcoinie. Brzmi odważnie, ale w praktyce oznacza to, że gdy BTC rośnie, firma musi oddać więcej. Szef tłumaczy to jako „mniejsze ryzyko niż kredyt w fiacie”. Można się uśmiechnąć – dla jednych to kreatywność, dla innych desperacja.
Czy ten eksperyment przetrwa?
Nowe dane nie napawają optymizmem. W sierpniu DATs kupiły zaledwie 14,8 tys. BTC – o ponad 75% mniej niż w czerwcu. Średnia wielkość zakupu spadła o 86%. Wygląda na to, że gorączka zakupowa ustępuje miejsca ostrożności, a może nawet zwykłemu zmęczeniu materiału.
Część rynku zaczyna głośno mówić o konsolidacji. Silniejsi gracze mogą zacząć wchłaniać słabszych, przejmując ich rezerwy kryptowalutowe. Ale czy to oznacza, że model przetrwa? Tu zdania są podzielone.
Saylor nadal wierzy
Sam Michael Saylor pozostaje niewzruszony. Publicznie powtarza, że Bitcoin w długim terminie i tak pobije S&P 500. Z jego perspektywy każda korekta to okazja, a nie sygnał ostrzegawczy. Ale rynek jest mniej entuzjastyczny – inwestorzy zaczęli kalkulować ryzyko i pytać, czy aby na pewno warto płacić premię za akcje „bitcoinowego ETF-u z kosztami stałymi”.
Model Saylora miał sens jako pionierski ruch. Przełamał tabu i otworzył drogę dla instytucjonalnego wejścia w Bitcoina. Ale gdy do gry weszły setki naśladowników, pomysł stracił wyjątkowość. Stał się kolejnym „produktem finansowym”, obciążonym kosztami, ryzykiem i giełdową nerwowością.
Czy MicroStrategy przetrwa? Najpewniej tak – bo ma skalę, doświadczenie i fanatycznego lidera. Ale premia wyceny MSTR w relacji do posiadanych BTC będzie spadać. A rreszta? Cóż, wygląda to raczej na ostatnie podrygi mody. Inwestorzy mają wiele alternatyw dla 'agresywneg Saylora’ w tym lewarowane fundusze ETF.