Wall Street znów kombinuje. Tym razem nie chodzi jednak o klasyczne obligacje ani kolejną sztuczkę finansową, a o produkt, który łączy dwa zupełnie różne światy: Bitcoina i złoto. Cantor Fitzgerald, jeden z gigantów rynku inwestycyjnego, właśnie uruchomił Gold Protected Bitcoin Fund. Fundusz, który daje ekspozycję na BTC, ale jednocześnie chroni inwestorów przed zmiennością dzięki zabezpieczeniu złotem.
Bitcoin na dopalaczach, ale z poduszką bezpieczeństwa
Fundusz oficjalnie zadebiutował w poniedziałek, po wcześniejszej prezentacji na konferencji Bitcoin 2025 w Las Vegas. Jego idea jest prosta: wykorzystać potencjał Bitcoina, który w ciągu ostatniego roku wzrósł o ponad 105%. Jednocześnie jednak zminimalizować ryzyko, które odstrasza bardziej konserwatywnych inwestorów.
Jak tłumaczy Bill Ferri, Global Head of Asset Management w Cantor Fitzgerald, strategia jest rozpisana na pięć lat. Bitcoin ma być motorem wzrostu, natomiast złoto – tradycyjna bezpieczna przystań – pełni rolę amortyzatora, który chroni portfel, gdy rynki finansowe dostają zadyszki. „Złoto historycznie dobrze radzi sobie w momentach spadków, a Bitcoin daje potencjał wzrostu. To miks, który pozwala spać spokojniej” – podkreśla Ferri.
Lutnick łączy Wall Street i Waszyngton
Na czele Cantor Fitzgerald od lat stoi Howard Lutnick. Postać, której nazwisko w świecie finansów budzi całkiem spory respekt. Teraz dodatkowo pełni funkcję sekretarza handlu w administracji Donalda Trumpa. To symboliczne. Fundusz łączy interesy Wall Street i Waszyngtonu, pokazując, że Bitcoin przestaje być niszowym aktywem, a staje się elementem poważnej gry geopolitycznej.
Nowy produkt może przyciągnąć zupełnie nowych inwestorów. Do tej pory wielu graczy obawiało się Bitcoina właśnie ze względu na jego zmienność. „Ubezpieczenie” w postaci złota może ich przekonać, że warto spróbować. A to może oznaczać dodatkowy strumień kapitału, który dodatkowo rozgrzeje rynek kryptowalut.
Z drugiej strony, nie brakuje głosów sceptycznych. Krytycy zwracają uwagę, że takie hybrydowe rozwiązania mogą rozmywać potencjał Bitcoina jako „cyfrowego złota”. Ale faktem jest, że Wall Street nie lubi siedzieć z założonymi rękami. Jeśli można zarobić, to prędzej czy później powstaną instrumenty finansowe odpowiadające na potrzeby każdego typu inwestora. Bitcoin w towarzystwie złota brzmi jak pomysł, który ma szansę przekonać nawet tych, którzy do tej pory trzymali się od krypto z daleka.