Wyobraź sobie, że masz 1 BTC, a państwo żąda od Ciebie 1,1 BTC w podatkach. Absurd? Nie w Japonii. Z najnowszego raportu Nikkei wynika, że w ekstremalnych przypadkach japońscy inwestorzy mogą zapłacić ponad 100% wartości swoich kryptowalut.
Jak Japonia stworzyła podatkowego potworka?
Jak to możliwe? Wszystko sprowadza się do przedziwnych przepisów dotyczących podatku dochodowego oraz… podatku spadkowego. Sytuacja jest oczywiście czysto teoretyczna i ryzyko jej wystąpienia w rzeczywistości jest niskie, ale… No wlaśnie – może mieć miejsce. Przykład?
Ktoś kupuje 100 BTC w 2014 roku za 4,6 mln jenów. W 2024 roku właściciel umiera, a jego spadkobierca otrzymuje Bitcoiny o wartości 1,437 mld. Spadkobierca musi zapłacić podatek spadkowy w wysokości 55% od wartości BTC, czyli prawie 800 mln jenów. Aby zapłacić podatek, sprzedaje Bitcoiny, co generuje zysk liczony względem oryginalnej ceny zakupu (4,6 mln), a nie wartości rynkowej z 2024 r.
Nałożony zostaje podatek dochodowy od zysków kapitałowych, który może wynosić nawet 55%. W efekcie, suma obu (spadkowego i dochodowego) może przekroczyć wartość samej kryptowaluty, osiągając absurdalne 110%.
Nowy premier Japonii: BTC to oszustwo
Dla wielu japońskich krypto inwestorów nadzieją na pozytywne zmiany podatkowe była walka lidera Partii Demokratycznej dla Ludzi (DPP), Yuichiro Tamaki. Polityk ten postulował obniżenie podatku na kryptowaluty do 20% – tak jak to ma miejsce przy handlu akcjami. Niestety, nowy premier Shigeru Ishiba podciął wszystkim skrzydła.
„Bitcoin to scam” – sugeruje nowy premier, który otwarcie kwestionuje wartość kryptowalut jako aktywów. Zamiast reformy podatkowej, Ishiba forsuje surową politykę regulacyjną, która – według branżowych liderów – tylko pogorszy sytuację.
Największym problemem jest to, że zyski z kryptowalut liczy się na podstawie ich ceny w momencie zakupu. Jeśli kupiłeś BTC za 1000 USD, a sprzedałeś za 100 000 USD, to podatek jest naliczany od tej różnicy. Ale co się dzieje, gdy spadkobierca dziedziczy BTC? Wtedy podatek jest naliczany od pełnej wartości rynkowej w dniu odziedziczenia, a zysk liczony jest na podstawie pierwotnej ceny zakupu BTC, co może skutkować ogromnym podatkiem.
Michael Saylor z Microstrategy stwierdził niedawno, że „tylko paranoicy boją się, że rządy przejmą kontrolę nad Bitcoinem”. Sytuacja w Japonii pokazuje, że obawy „paranoików” niekiedy mogą być uzasadnione. Czasem im bardziej rząd ingeruje w temat, tym bardziej inwestorzy na tym tracą.