Balchunas z Bloomberga: 'Bitcoin wszedł w kolejny 4-letni cykl’. Przepowiednia spełnia się sama?

Bitcoin znów przypomina Wall Street, że nie według zasad. Po rajdzie na 126 tys. USD rynek nagle zgasł. Jeszcze miesiąc temu giełdowe parkiety żyły przekonaniem, że kryptowaluta wreszcie na dobre znalazła drogę na szczyt świata finansów. ETF-y wypełniały się miliardami, fundusze emerytalne, federalne i uniwersyteckie zaczynały zakupy. Klimat polityczny w Waszyngtonie zdawał się sprzyjać aktywom cyfrowym. Teoretycznie, robi to nadal.

Jeśli ten klimat i obniżki stóp w Fed nie utrzymają hossy, to co może to zrobić? Na rynku wciąż trwa korekta. W ciągu kilku tygodni z rynku wyparowało blisko 600 miliardów dolarów, a notowania tysięcy kryptowalut runęły. Trudno jest dziś wskazać jedną, prostą przyczynę. Nie było ani spektakularnej afery, ani wielkiego bankructwa. To właśnie wprowadza najwięcej niepokoju.

Może cykl 4-letni się powtarza? Może problemy dopiero się pojawią? Zdenerwowanie inwestorzy na nowo wertując stare wykresy, jakby historia z przełomu 2021 i 2022 roku miała jeszcze powtórzyć.

Źródło: Bloomberg

Tym razem (nie) będzie inaczej?

Halving z kwietnia 2024 r. układał się w schemat poprzednich cykli, ale im bardziej instytucjonalny stawał się rynek, tym mniejszy sens miało ślepe trzymanie się dawnych wzorców. A jednak strach przed ich powtórką okazał się silniejszy niż logika. Warto tu jednak nadmienić, że w tym cyklu Bitcoin bez precedensu rósł jeszcze przed halvingiem… Niemal osiągnął historyczne maksima, zanim do niego doszło.

Śledzony przez miliony traderów Eric Balchunas z Bloomberg Intelligence zwrócił uwagę, że to właśnie strach przed powtarzalnością czteroletniego cyklu może… ten cykl napędzać. Zatem to jak samospełniająca się przepowiednia. Skoro rynek oczekuje spadków, to zaczyna grać pod spadki.

Mechanizm jest prosty, wręcz banalny – i tym bardziej niebezpieczny. Jednocześnie Balchunas nie wyklucza, że może to być moment, w którym Bitcoin wreszcie wyłamie się z dawnych schematów. Rynek jest starszy, inwestorzy inni, a instytucje mają o wiele większy wpływ niż dekadę temu.

Rynek, który chciał wierzyć – i trochę się na tym przejechał

Wszystko zaczęło się psuć już wczesną jesienią. Nadmiar euforii wyniósł nie tylko Bitcoina, ale też akcje zlewarowanych firm trzymających BTC. Niestety napięcia handlowe wywołały serię nagłych likwidacji pozycji. Splot wysokiej dźwigni i zbyt dużych oczekiwań pokazał, że rynek był konstrukcją na glinianych nogach. Ironią losu jest to, że krach pojawił się dokładnie wtedy, gdy fundamenty były najsilniejsze od lat.

Amerykańskie ETF-y uczyniły Bitcoina aktywem z pierwszych stron finansowych gazet, politycy prześcigali się w deklaracjach przychylności. Teraz (być może chwilowo) napływy kapitału zamarły, paru długoterminowych hodlerów wybrało realizację zysków. Wycena giełdowych 'ikon Bitcoina’ spadła z powrotem w pobliże wartości ich kryptowalutowych zasobów.

Wielu inwestorów zadaje dziś pytanie: jeśli nie teraz, to kiedy? Skoro polityka sprzyja, infrastruktura jest gotowa, ETF-y działają, a rynek wciąż dorasta to, co jeszcze potrzeba, by Bitcoin znów nabrał wiatru w żagle? Jeśli odpowiedź na nie nie przyjdzie prędko, istnieje spora szansa, że Bitcoin powtórzy cykl i wejdzie w bessę. Znowu, w najmniej oczekiwanym momencie.