Wyhodowany w laboratorium, biologiczny mózg do zarządzania elektroniką. Eksperyment za daleko?

Ludzki mózg wprzęgnięty w komputer – taki pomysł w szerokiej świadomości stanowi głównie domenę twórczości science-fiction, zwłaszcza tej z nurtu cyberpunku. I nie bez przyczyny – możliwości bowiem takiego rozwiązania, które podsuwa wyobraźnia, są z pewnością ogromne i „dzikie”. Nie należy jednak zapominać, że fabularne założenia cyberpunku zawierają w sobie silne akcenty dystopijnej przyszłości, zaś ich praktyczne spełnienie w realnym życiu wiodłoby raczej do koszmaru.

Warto mieć to wszystko na względzie, zapoznając się z entuzjastycznymi doniesieniami dot. najnowszych osiągnięć technologicznych na stylu neurologii i elektroniki. A tych nie brakuje. Oto w Niemczech będzie właśnie prezentowany „pierwszy na świecie, programowalny komputer biologiczny”. Oczywiście ze stosownym wykrzyknikiem. Ma być on pokazany na konferencji Biointelligence Summit w Stuttgarcie, organizowanej przez znany instytut Fraunhofer IPA (tj. Instytut Inżynierii Produkcji i Automatyzacji Fraunhofera).

Mózg jako „danie”

Dzieło, które tam pokazano – ciężko bowiem stwierdzić jedynie „komputer” – oznaczono jako CL1. Ma ono być konstrukcyjnie oparte na platformie DishBrain, autorstwa australijskiego startupu Cortical Labs. Konstrukcja ta wykorzystywać ma macierz wielowektorową (multi-electrode array, MEA), na której osadzane są żywe, choć (w tym wypadku) wyhodowane w laboratorium ludzkie i mysie neurony. Sieć takich neuronów, w ilości rzędu 800 tys., połączona jest z platformą mikroelektrodową, tworząc interfejs biologiczno-maszynowy.

Skądinąd, czy nazwa „danie mózg” albo „danie z mózgu” nie przyprawia aby o ciarki na szyi…? Biologiczny „komputer” CL1 poszedł tutaj zresztą kolejny krok dalej. W podobną sieć złożoną z ludzkich neuronów wplótł krzemowe, komputerowe chipy. Ludzkie komórki mózgowe mają być trzymane w specjalnej cieczy, bogatej w składniki odżywcze, w symulowanym obiegu perfuzyjnym, w której to cieczy rosną wokół chipów. Komendy wysyłane za pośrednictwem impulsów elektrycznych przez te chipy mają zaś warunkować pożądane reakcje neuronów i trenować je w realizacji zadanych operacji.

W sposób nieco podobny do pomysłów, które wdraża słynny już startup Neuralink.

Wyhodujmy sobie komputer

Oficjalnym celem takiego połączenia jest umożliwienie medycznych i naukowych badań w celu poszerzenia wiedzy o sposobie funkcjonowania ludzkich neuronów i tego, jak przetwarzają one informacje. Tak tak. z całą pewnością… totalnie nie chodzi o wykorzystanie elementów ludzkiego mózgu jako narzędzia w elektronice, prawda…? W interesujący sposób koresponduje z tym fakt, że w ramach demonstracji możliwości platformy DishBrain, jej twórcy zaprzęgli ludzko-maszynową hybrydę do gry w Ponga, historycznie pierwszą grę komputerową.

Jak deklarują twórcy, wykorzystujące ludzki mózg w wersji lite (jeśli można to tak określić) maszyny CL1 mają być dostępne w sprzedaży już w tym roku. Pojedynczy taki komputer ma kosztować około 35 tys. dolarów i wykorzystywać ok. 850-1000 W energii. System, póki co, nie jest jednak jeszcze przesadnie trwały. W przeciągu około 6 miesięcy wykorzystanym w maszynie ludzkim neuronom „mija [bowiem] okres przydatności” do wykorzystania. Innymi słowy, po tym czasie umierają.

Choć można przypuszczać, że skoro neurony da się dziś w laboratorium wyhodować, to w niedalekiej przyszłości można się też spodziewać ich stosownej modyfikacji – tak, by „okres przydatności” wydłużyć. Witaj wspaniały świecie przyszłości…