Pamiętacie te czasy, gdy trzeba było mieć osobne okulary do czytania, inne do chodzenia, a jeszcze inne do jazdy autem? Możecie zacząć o tym zapominać. Fińska firma IXI pokazuje światu coś, co wygląda jak zwykłe okulary, ale zwykłe to one na pewno nie są. „Te ciekłe kryształy, możemy je obracać przy użyciu pola elektrycznego” – tłumaczy Niko Eiden, szef i współzałożyciel IXI. Brzmi jak science-fiction? A jednak dzieje się naprawdę. Co jest w nich takiego wyjątkowego?
Okulary przyszłości? Zmieniają ostrość jak soczewki w aparacie. Bez cyborgowych odpałów
Okulary tej firmy mają wbudowane soczewki z ciekłymi kryształami, których ustawienie może się zmieniać w czasie rzeczywistym. I to dzięki śledzeniu ruchu oka. W skrócie: to okulary, które wiedzą, na co patrzysz i same dobierają odpowiednią ostrość. „To całkowicie automatyczne” – dodaje Eiden. Żadnych pokręteł, żadnych przycisków. Technologia po cichu robi swoje.
IXI dobrze wie, że ludzie niekoniecznie chcą wyglądać jak robocopy. „Musimy sprawić, by nasze produkty wyglądały jak normalne, standardowe okulary” – przyznaje Eiden. Stąd prosty, klasyczny design i mały wybór oprawek, które jednak mają pasować do większości twarzy. Bo w środku siedzi delikatna elektronika, więc z dopasowaniem nie ma wielkiej zabawy. Jak mówi Emilia Helin, dyrektorka produktu: „Mamy pewną elastyczność, ale nie pełną elastyczność”.
Pierwsze wersje? Były, delikatnie mówiąc, słabe. „Były okropne” – przyznaje bez ogródek Eiden. Obraz był mglisty, a brzegi szkieł pozostawiały wiele do życzenia. Ale najnowsze modele przechodzą testy i radzą sobie już całkiem nieźle. Uczestnicy badań dostają zadanie: spojrzeć na tekst, potem na coś w oddali. Okulary mają się same przestawić. I robią to bez opóźnień, praktycznie w czasie rzeczywistym.
Bateria? Trzyma dwa dni, a ładuje się przez noc. Cena? Na pytanie, czy chodzi o okolice 1000 funtów, Eiden tylko się uśmiecha i nic nie zdradza. Data premiery? Trzeba będzie jeszcze chwilę zaczekać.
Walka o oczy przyszłości
IXI to nie jedyni gracze w tym wyścigu. Jest jeszcze Adlens, brytyjska firma, która kiedyś wypuściła okulary z membraną i pokrętłem, za pomocą którego użytkownik sam zmieniał moc optyczną. Działało? Owszem, ale nie zdobyło serc optyków. „Zdusili sprzedaż” – mówi obecny CEO, Rob Stevens.
Teraz cała branża marzy o tym, żeby okulary same ogarniały wszystko. Bez manualnego grzebania. Ale czy to działa na tyle dobrze, żeby ktoś w nich operował serce? Tu zaczynają się schody. „Co jeśli korekcja wzroku pójdzie nie tak, albo będzie miała opóźnienie?” – zastanawia się Chi-Ho To, naukowiec z Politechniki w Hongkongu. Zaznacza jednak: „Do zwykłego użytku, coś, co samo ustawia ostrość, to dobry pomysł”.
Jeszcze nie tak dawno „inteligentne okulary” kojarzyły się wyłącznie z VR-em i Google Glass. Dziś temat wraca z zupełnie innej strony. Nie chodzi już o robienie zdjęć i wyświetlanie powiadomień, ale o coś dużo ważniejszego: nasze oczy.