W amerykańskiej Dolinie Krzemowej zrobiło się znów głośno o zjawisku tzw. „sexpionage’u” – czyli wykorzystywaniu przez szpiegów relacji romantycznych i seksualnych do pozyskiwania cennych informacji dla obcych wywiadów. Według najnowszych doniesień lokalnych mediów chińskie i rosyjskie służby coraz częściej wysyłają do Stanów Zjednoczonych bardzo atrakcyjne operatorki, których zadaniem jest nawiązywanie długotrwałych relacji z pracownikami firm technologicznych. Celem są tajemnice handlowe, kody źródłowe, know-how i kontakty w projektach finansowanych przez resort obrony. W grę wchodzą nie tylko przelotne romanse – bywa, że operacje kończą się małżeństwem i dziećmi, co zapewnia „dostępy na lata”.
Cześć, poklikamy?
Do pierwszego kroku często dochodzi na portalu biznesowym LinkedIn: pozornie niewinny kontakt branżowy, zaproszenie na konferencję, propozycja konsultacji lub wspólnego projektu. Potem następuje stopniowe „odzieranie” celu z czujności: wspólne wyjazdy, wsparcie w karierze, przedstawienie znajomego „inwestora” lub „mentora”, a potem…kto wie? U podstaw całego procesu leży psychologia – lojalność wobec partnera staje się ostatecznie silniejsza niż lojalność wobec pracodawcy. W najbardziej zaawansowanych scenariuszach operatorki rozpoczynają ze swoimi celami drugie życie, wliczając w to dom, ślub, a nawet dzieci.
Choć temat brzmi jak scenariusz serialu, o mechanizmie ostrzegają nie tylko lokalne media. Serwisy obsługujące klientów z certyfikatami bezpieczeństwa już od miesięcy przypominają, że tzw. „honeytrapping” (wykorzystywanie romantyczne i/lub seksualne partnera do osobistych celów) to obecnie jedna z najtańszych i najskuteczniejszych metod pozyskania informacji, szczególnie jeśli celem są specjaliści z długimi godzinami pracy i ograniczonym życiem towarzyskim.
Dlaczego właśnie teraz?
Dwie odpowiedzi wydają się tutaj oczywiste: to pieniądze i geopolityka. Nowoczesne technologie – od AI i półprzewodników po systemy łączności i robotykę – są dziś najcenniejszą „walutą” w globalnej rywalizacji mocarstw takich jak USA, Rosja czy Chiny. Szacowane przez amerykańskie instytucje straty gospodarcze z tytułu kradzieży własności intelektualnej idą już w dziesiątki, a nawet setki miliardów dolarów rocznie, przy czym gros przypisywany jest operacjom powiązanym z Chinami. Rosja z kolei pozostaje wierna tradycyjnej „szkole uwodzenia”, o czym przypominają głośne sprawy z przeszłości, na kanwie których napisano scenariusze niejednego hollywoodzkiego filmu, z Jamesem Bondem na czele.
Nowe reguły w nowej rzeczywistości
Zachodnie państwa i biznes działają w ramach reguł, których przeciwnicy nie muszą przestrzegać. Biznes technologiczny będzie teraz musiał zacząć godzić ze sobą dwie na pierwszy rzut oka sprzeczne tendencje: rosnącą otwartość ekosystemu innowacji i potrzebę ochrony IP. To oznacza mniej spontaniczności w relacjach zawodowo-prywatnych, więcej due diligence przy inwestorach i partnerach oraz większą odpowiedzialność liderów – to ostatecznie oni kształtują kulturę, w której zgłaszanie podejrzanych sytuacji jest normą, a nie zdradą zespołu. Albowiem w świecie, gdzie informacja jest walutą strategiczną, najbardziej kosztowne bywają historie zaczynające się niewinnie – od „Masz nową wiadomość na LinkedInie”.