Premier przyznał się do korzystania z AI, obywatele są wściekli. „Nie głosowałem na ChatGPT!

Sztuczna inteligencja zasiadła u sterów szwedzkiego rządu? Ulf Kristersson, obecny premier i lider centroprawicowej koalicji, przyznał otwarcie, że regularnie korzysta z narzędzi takich jak ChatGPT czy francuskiego LeChat, by podejmować decyzje… w imieniu całego kraju. „Używam go do uzyskania drugiej opinii. Pytam AI, co zrobili inni i sprawdzam, czy nie warto zrobić odwrotnie.” – powiedział Kristersson w rozmowie z „Dagens industri”.

Premier Szwecji rządzi z pomocą ChatGPT? „Nie głosowaliśmy na AI” – grzmią media i eksperci

I się zaczęło. Bo choć premier twierdzi, że to tylko „inspiracja” i „badanie”, wielu uważa, że przekroczył granicę, której politycy nie powinni dotykać. Problemem nie jest to, że korzysta z dobrodziejstw dzisiejszej technologii. Szkopuł w tym, że powiedział o tym wprost. A to – zdaniem wielu obywateli – już ewidentne przyznanie się do słabości. Bo co to za głowa państwa, która polega na sztucznej inteligencji?

Aftonbladet w ostrym komentarzu oskarżył Kristerssona, że padł ofiarą „AI-psychozy oligarchów”. I trudno się dziwić oburzeniu. Bo jeśli premier przyznaje się do używania AI jako doradcy, to pytanie brzmi: kto naprawdę podejmuje decyzje? On – czy algorytm? Takie pytania zadają sobie miliony popierających go obywateli.

Eksperci nie mają wątpliwości. „Wszedł na grząski grunt” – ostrzega prof. Virginia Dignum z Uniwersytetu w Umea. „Im bardziej polityk polega na AI w prostych rzeczach, tym łatwiej zacznie jej ufać w coraz poważniejszych kwestiach”. Jej zdaniem sztuczna inteligencja nie potrafi myśleć politycznie, bo tylko odbija poglądy tych, którzy ją stworzyli.

Simone Fischer-Hübner, badaczka z Uniwersytetu w Karlstad, zauważa jeszcze jeden problem – ryzyko ujawnienia poufnych informacji. Rząd odpowiada: „Premier nie korzysta z AI do spraw wrażliwych”. Tylko… czy ktokolwiek to weryfikuje?

Polityka według algorytmu?

To pierwszy tak głośny przypadek lidera europejskiego państwa, który publicznie przyznaje się do regularnego korzystania z AI. I choć wielu polityków zapewne równie to robi, Kristersson postawił kawę na ławę. Zdaniem wielu, kompletnie niepotrzebnie. I teraz zbiera za to cięgi.

W czasach, gdy AI powoli przejmuje redakcje, giełdy, a nawet pisze przemówienia, pytanie „czy powinniśmy pozwolić sztucznej inteligencji doradzać premierowi?” brzmi coraz mniej futurystycznie, a coraz bardziej przerażająco. Bo jak powiedziała prof. Dignum: „Nie głosowaliśmy na ChatGPT” – i chyba nikt z nas nie chce, żeby tak się stało.

Z drugiej strony – skoro są narzędzia, które mogą pomóc w analizie i podejmowaniu decyzji, dlaczego z nich nie korzystać? Czy to jeszcze oznaka niedojrzałości społeczeństwa i braku oswojenia ze stosunkowo świeżą technologią? A może uzasadnione obawy i grożenie palcem na przyszłość za podobne wyznania?