Koncern Microsoft poinformował, że zawiesił dostęp do pakietu usług związanych ze swoją chmurą Azure, a także z firmowymi rozwiązaniami wykorzystującymi AI, których odbiorcą był użytkownik wojskowy. Bardzo specyficzny – i, co dość oczywiste, nie pochodzący z USA. Będący za to przedmiotem ogromnych kontrowersji medialnych i politycznych.
Jak można przypuszczać, właśnie owe kontrowersje były faktycznym powodem, dla którego Microsoft zdecydował się na ten krok. Niemałą rolę musiało też odgrywać to, że przynajmniej formalnie obiekt zbanowania nie ma związków instytucjonalnych z siłami zbrojnymi USA (gdyby miał, amerykański rząd federalny mógłby firmę zmusić do świadczenia tych usług mimo to, na podstawie ustawy Defence Production Act z epoki Zimnej Wojny).
Wojna XXI wieku
O kogo chodzi? Rzeczonym klientem jest „Ministerstwo Obrony Izraela” – choć bynajmniej nie całe. Dokładniej, chodzi o jednostkę 8200 Sił Obronnych Izraela (IDF). Tyleż tajemniczą, co słynną (o ile terminy te nie wykluczają się tutaj nawzajem) komórkę organizacyjną należącą do izraelskiego wywiadu wojskowego, Amanu. Jej zakres działalności określa się, wyjątkowo eufemistycznie, jako zadania „z zakresu łączności” i „telekomunikacji”.
W praktyce oznacza to, że jest to jedna z najbardziej zaawansowanych wojskowych grup hakerskich na świecie. Do jej kompetencji zalicza się operacje cybernetyczne, wywiad technologiczny, kontrolę i inwigilację w sferze komunikacji, a także dostarczanie na bieżąco niezbędnych informacji o charakterze technicznym oddziałom bojowym IDF. To ostatnie brzmi dość sucho, w rzeczywistości chodzi jednak np. o wskazywanie celów do likwidacji.
Microsoft się obudził
Uzasadniając swoją decyzję o „dezaktywacji subskrypcji”, Microsoft wskazał, że Jednostka 8200 naruszyła jego regulamin, który zakazuje wykorzystywania firmowych narzędzi do celu masowej inwigilacji cywilów. Firma doszła do tego wniosku po wewnętrznym postępowaniu, które zainicjowano po wybuchowej publikacji prasowej. Wytłumaczenie to brzmi jednak dość humorystycznie – wymaga bowiem uwierzenia, że Microsoft wcześniej w ogóle nie wiedział, do czego wykorzystywane są jego narzędzia.
Teraz jednak postanowił oficjalnie się „dowiedzieć”. Ciężko nie powiązać tego jednak raczej z naciskami o charakterze politycznym – których firma była coraz intensywniejszym celem.