Bezbronny James Bond. Amazon używa AI, by cenzurować treści filmowe. Także te starsze

Daleko nie każdy orientuje się może, że słynna seria filmów z Jamesem Bondem, tyleż eufemistycznie co humorystycznie określana jako „szpiegowskie”, należy teraz do koncernu Amazon. Konkretnie zaś, do jego firmowej wytwórni filmowej Amazon MGM Studios. Zakupiła ona prawa do serii z Agentem 007 w lutym tego roku, kosztem około miliarda dolarów. I choć sama nie wypuściła ona jeszcze żadnego nowego filmu z tego cyklu, to już zdążyła zapracować na wątpliwą sławę pośród widzów i amatorów przygód Bonda.

Dawne filmy z serii dostępne są obecnie (oprócz oczywiście tysiąca pirackich stron i serwerów) w serwisie Amazon Prime. Jakie było zaskoczenie widzów, którzy zapragnęli obejrzeć jeden z nich – a biorąc pod uwagę ilość korzystających z Prime, jakiś procent z nich zapragnął na pewno – gdy scrollując w dół listy filmów z Bondem, prezentujące je plakaty były jakieś dziwne. Jakby czegoś w nich brakowało, czegoś bardzo istotnego. I, oczywiście, brakowało w istocie.

Na podobieństwo niemal standardów sowieckich i dokonań tamtejszych organów agit-propu, potrafiących wycinać, przerabiać i przepisywać dawne zdjęcia i historie (w szczególności przychodzi tu na myśl słynne zdjęcie Stalina na spacerze wzdłuż rzeki Moskwy – na którym pierwotnie u jego boku spaceruje sobie Nikołaj Jeżow, którego jednak, po jego aresztowaniu i egzekucji, starannie z oficjalnej wersji fotografii usunięto), plakaty filmowe także zostały wyretuszowane.

Amazon jako Bondowski szwarccharakter

Konkretnie, zniknął z nich chyba najbardziej ikoniczny atrybut Jamesa Bonda. czyli jego broń, pistolet Walther PPK (w niektórych odsłonach serii zastępowany Waltherem P99). Zamiast swej broni, Bond trzyma teraz w rękach bukiecik kwiatków albo w ogóle ma je puste. W ten sposób agent 007 przedstawia się na zdjęciach zgoła idiotycznie, jakby trzymał wyimaginowane rzeczy.

Ikoniczna broń Bonda to zresztą niejedyny element, który szefostwu firmy Amazon nie pasuje. Usunięto także damskie towarzystwo, które towarzyszy agentowi 007 na licznych plakatach. Wszystko to w zasadzie bez żadnego konkretnego powodu – James Bond, jaki jest, każdy widzi, podobnie jak i jego filmy, i tak przecież było od kilkudziesięciu lat. Konsekwencje natomiast, w postaci niezadowolenia widzów i już widocznej obawy wobec zmian, które Amazon może wprowadzić w kolejnych odsłonach serii, są realne.

Źródło: x.com/TMWTD0770/

Jak wskazują widzowie, jest to ze strony korporacyjnego kierownictwa Amazon Prime, jego studia filmowego lub kogokolwiek, kto za tę zmianę odpowiada, przykład bezsensownego skażenia serii ideologią i światopoglądem wokeizmu. W ramach tego światopoglądu broń (a zwłaszcza jej posiadanie przez cywilów, zamiast przez wszechmocne państwo) jest z definicji złe i brudne. Podobnie stosunek do dam na plakatach miał być zbyt za mało „równościowy” – a to przecież też czyste zło, faszyzm i ciemnogród.

Tyle dobrze, że Amazon (na razie?) nie wpadł na pomysł, by cenzurować samą akcję starych filmów. Takie przypadki bowiem też się zdarzały. Szczególnie niesławny był na tym polu koncern Disney. Niestety, Amazonowi niewiele do niego brakuje.