Afganistan w mijającym tygodniu ponownie zwrócił na siebie uwagę świata. Rządzący państwem talibowie postanowili wymierzyć policzek szatanowi i wyłączyli w kraju internet. Szybko jednak okazało się, że nawet w tym słabo rozwiniętym gospodarczo kraju trudno obejść się bez sieci. A do tego wzmogło się niezadowolenie ludu, który za edukację kobiet niekoniecznie będzie umierał, ale już za śmieszne zdjęcia kotów mógłby się zdecydować na radykalne kroki.
Afganistan po dwóch dekadach wraca na stare tory
Położony w Azji Południowej Afganistan co kilka lat powraca do medialnych doniesień o globalnym zasięgu. Zazwyczaj nie są to pozytywne informacje. Wystarczy przypomnieć, że na początku tej dekady żywota dokonała Islamska Republika Afganistanu, czyli twór, który miał „ucywilizować” te ziemie. To zdarzenie poprzedziło wycofanie się z kraju Amerykanów. A właściwie ucieczka amerykańskiej armii, bo w pewnym momencie procesem zawładnął chaos.
Od tej chwili władzę między Iranem a Pakistanem sprawują talibowie, którzy nie są tam nowi. Afganistan był przez nich rządzony w latach 90. ubiegłego stulecia, ale skończyło się to wraz z interwencją NATO w 2001 roku. Tamten okres odznaczał się wprowadzaniem na masową skalę zasad islamu w wersji bardzo radykalnej. A teraz jest… podobnie. Jeśli komuś wydawało się, że talibowie przez te dwie dekady zmienili podejście do świata, to mógł się już przekonać, że do tego nie doszło. Co kilka miesięcy robi się głośno o zakazach i nakazach, które mają „naprawić” społeczeństwo. W ramach przykładu napiszę, że z bibliotek usunięto książki napisane przez kobiety.
Kraj wyłącza internet. Bo to dzieło szatana
Najnowszy przykład betonowania reżimu, ograniczania swobód obywatelskich i przede wszystkim walki z szatanem, dotyczy internetu. Talibowie doszli do wniosku, że trzeba się go pozbyć (w pakiecie z telefonią komórkową). Chociaż to pewne nadużycie, bo do tego wniosku doszedł przede wszystkim Hibatullah Akhundzada, czyli afgański duchowny i faktyczny przywódca kraju. Z zagranicznych doniesień wynika, że fakt odłączania sieci zaskoczył nawet część wysoko postawionych talibów. Chłopaki przesyłali sobie zdjęcia nagich kobiecych kostek, a tu nagle ktoś im popsuł zabawę.
Mogłoby się wydawać, że w kraju takim jak Afganistan odcięcie sieci nie będzie miało szerszych konsekwencji. Bo chociaż pod względem liczby ludności jest to państwo zbliżone do Polski (powierzchniowo jest ponad dwa razy większe), to w aspekcie gospodarczym mamy do czynienia z totalną mizerią. Gdy nasza gospodarka wkracza do klubu tych bilionowych (m.in. za sprawą osłabienia dolara, ale to osobny temat), to Afganistan może się pochwalić PKB na poziomie kilkunastu miliardów dolarów. Niektóre nasze firmy mają większą kapitalizację. Po co komu internet, gdy bieda aż piszczy?
Można ograniczyć dostep do szkół, ale nie do memów z kotami
Okazało się jednak, że Afganistan z lat 90. ubiegłego stulecia i ten obecny nie są tym samym miejscem. Za sprawą zagranicznych inwestycji kraj jednak zmienił się w sferze wykorzystania zdobyczy najnowszej techniki. Gospodarka może i jest słaba, ale w znacznej mierze stała się cyfrowa. I wyszło na to, że banki, lotnisko, media, ale też sklepy czy szpitale, nie mogą funkcjonować bez internetu. Ba, są problemy z przesyłaniem pieniędzy od Afgańczyków mieszkających w innych państwach. A to spory zastrzyk gotówki dla pojedynczych jednostek i całego społeczeństwa. Kraj zamarł. Wspomniany duchowy przywódca pewnie był zadowolony. Ale jego otoczenie mogło dostrzec coś jeszcze.
Otóż wyłączenie internetu bankom czy handlarzom pewnie dałoby się jakoś przeskoczyć. Mieszkańcy większych miast przypomnieliby sobie, jak było drzewiej. A ludzie z prowincji być może i tak w znacznej mierze funkcjonowali bez tych udogodnień. Ale internet to też rozrywka, komunikacja międzyludzka, okno na świat. Paradoksalnie jego zamkniecie mogłoby się zemścić. Ludzie oglądający do tej pory memy z kotami zaczęliby jeszcze rozmawiać z sąsiadami o dokręcaniu im śruby. I to poważniejszym niż wyrzucenie córek z uniwersytetu. Bo owe córki zaczęły się uczyć online…
Internet powrócił. Ludzie świętują na ulicach
Efekt jest taki, że internet zaczął wracać. Cyfrowe zaciemnienie trwało raptem parę dni. I trudno stwierdzić, co przemówiło do władz bardziej: zamrożona gospodarka czy wspomniany szemrzący lud. Ale warto dodać, że ten ostatni wyległ tłumnie na ulice, gdy okazało się, że koty można ponownie oglądać na ekranie smartfona…