Adblock nielegalny, bo „narusza prawa autorskie”? Absurdalna decyzją sądowa

W jaki sposób sprawić, żeby bezczelni internauci – którym niekiedy wydaje się, że ich komputery, przeglądarki i łącza internetowe stanowią ich własność – posłusznie ukorzyli się przed reklamodawcami i przestali buntować się przed niekończącym się zalewem agresywnego, natrętnego, uciążliwego i szkodliwego spamu reklamowego? To proste – odebrać im narzędzia, które wykorzystują w celu obrony przed owym spamem, takie jak bodaj najsłynniejszy w tej kategorii Adblock.

Oczywiście problemem i niedopatrzeniem dla korporacyjnych władców reklam jest fakt, że nie mogą oni po prostu siłowo zakazać stosowania filtrów antyreklamowych – choć bardzo by chcieli. Od czego jest jednak system prawny, dla niepoznaki zwany systemem sprawiedliwości? Właśnie do tej konkluzji doszedł jeden z potentatów rynku internetowego spamu komercyjnego, koncern Axel Springer, który postanowił wykastrować Adblocka jako opcję dla internautów.

W tym celu złożył pozew przeciwko firmie Eyeo GmbH, do której narzędzie Adblock Plus należy. Oczywiście można zadać tutaj pytanie, o co niby mógł ją pozwać – bo samo to, że „psuje nam biznes”, przecież nielegalne nie jest. Korporacyjni prawnicy Springera znaleźli jednak powód. Pozwali Eyeo o „naruszenie praw autorskich” (sic!). Twierdzą bowiem, że wygląd firmowych stron internetowych objęty jest tymi prawami – a Adblock, blokując reklamy, ten wygląd zmienia…

Prawo prawem, a lepszych prawników ma…

Twierdzenie nawet jak na dzisiejsze standardy zawiłości prawnych wydaje się z gruntu absurdalne – okazuje się jednak, że nie dla niemieckich sędziów. A przynajmniej nie wszystkich. Przegrawszy przed sądami w Hamburgu, Axel Springer odwołał się do niemieckiego Federalnego Trybunału Sprawiedliwości (Der Bundesgerichtshof). I to wyniosłe ciało stwierdziło, że owszem, inwencje prawników koncernu zasługują na uwagę.

Trybunał nie orzekł przy tym afirmatywnie, że Adblock samym swoim istnieniem i możnością wykorzystania do blokowania reklam narusza rzekome „prawa autorskie” Springera. Nakazał jednak sądowi w Hamburgu „adekwatnie” rozważyć twierdzenia Springera, i szczegółowo przeanalizować, jakie elementy stron internetowych zasługują na objęcie rozszerzanymi na kolejne i kolejne dziedziny życia prawami autorskimi – i czy Adblock narusza ich rzekomą nietykalność.

Adblock przecież nie jedyny

Hamburscy sędziowie orzekli wcześniej, że twierdzenia koncernu są po prostu bezpodstawne. Jak stwierdzili bowiem, Adblock nie modyfikuje przecież samych stron internetowych ani ich wyglądu – lecz tylko to, jak lokalnie, z perspektywy swojego komputera/tabletu/telefonu widzą je użytkownicy, którzy z własnej woli zdecydowali się z tego narzędzia korzystać. A to, w jaki sposób strona jest wyświetlana, należy raczej do gestii osoby korzystającej z urządzenia, a nie koncernu.

Co być może najzabawniejsze – Adblock jest najsłynniejszym tego typu narzędziem, ale bynajmniej nie jedynym. W dodatku także (obecnie już także) komercyjnym. Istnieją jednak inne narzędzia (jak np. uBlock czy AdGuard), równie albo i jeszcze bardziej skuteczne. Co być może najważniejsze, niektóre z nich są open-source’owe, co czyni próby kontroli ich rozpowszechniania zadaniem syzyfowym. Najwyraźniej jednak prawnicy Axela Springera słyszeli dotąd głównie o samym Adblocku.