Wedle informacji podawanych przez chińską prasę, grupa wierzycieli Evergrande opowiada się za tym, aby uniknąć likwidacji dewelopera i pozwolić mu na kontynuowanie działalności. Evergrande, największa w chinach firma deweloperska, pogrążona jest w olbrzymich długach i znajduje się na skraju likwidacji.
Dziennik „South China Morning Post” twierdzi, że na posiedzeniu sądu w Hongkongu w przyszłym tygodniu, które ma zadecydować o bankructwie dewelopera lub utrzymaniu go przy życiu, grupa wierzycieli będzie optować za tym drugim. Grupa ta ma skupiać właścicieli obligacji Evergrande wartych 2 miliardy dolarów.
Zobacz też: Echa milionowej kradzieży w Aurubis. Pięciu oskarżonych z zarzutami
Sen zadłużonego dewelopera
Mają oni postulować w szczególności, aby Hengda Real Estate, flagowa spółka-córka Evergrande działająca w kontynentalnych Chinach, była w stanie ukończyć i oddać do użytku budowane przez siebie projekty mieszkaniowe.
Grono to w wydanym oświadczeniu zadeklarować miała jakoby, że „nikt z interesariuszy [firmy] Hengda, czy chodzi tu klientów, dostawców, wierzycieli czy rząd ChRL, nie zyskałby na zmuszeniu jej do [przejścia] wieloletniego, destrukcyjnie wpływającego na jej wartość procesu bankructwa (…) Podobny proces bankructwa jedynie zakłóciłby [osiągnięcie] wspólnych celów, którymi jest zrealizowanie sprawnego ukończenia [realizowanych] projektów i terminowe oddanie do użytku domów, jak również zapewnienie długoterminowej stabilności Hengda w perspektywie kontynuacji jej działalności”.
Kancelaria prawna Kirkland & Ellis oraz bank inwestycyjny Moelis, które reprezentować mają omawianą grupę wierzycieli, stwierdzić natomiast miały, że „są oni gotowi dalej współpracować z [firmą] Hengda oraz jej kierownictwem, aby wesprzeć ich wysiłki”.
Postulaty te brzmią niemal jak cudowne ocalenie dla zadłużonej po uszy Evergrande. Należy jednak je przyjąć z odrobiną (lub nawet więcej niż odrobiną) zdrowej podejrzliwości.
Zobacz też: „Go f*ck yourself”. Musk odpowiada firmom bojkotującym X/Twitter
Szepty w ciemności, płynące z Pekinu
Ciekawe, że zostały one w pierwszej kolejności przytoczone przez oficjalne media ChRL. Z uwagi na fakt, że całość rynku medialnego w ChRL jest ściśle kontrolowana, informacje chińskiej prasy należy raczej rozumieć jako doniesienia państwowej propagandy. Z kolei doniesienia propagandy winny być interpretowane jako nieoficjalna, mniej lub bardziej zawoalowana wersja przekazu chińskiego rządu/partii komunistycznej.
Przytoczone postulaty wierzycieli brzmią przy tym zdumiewająco niepodobnie do stylu postępowania kręgów finansowo-korporacyjnych, raczej nie kojarzących się z podatnością na wymienione w oświadczeniu sentymenty. Szczególnie dziwić tu może deklaratywne przejmowanie się takimi czynnikami jak „common goals” czy „[benefits] of the PRC government”.
Oświadczenie to jawi się natomiast jako wprost idealnie zbieżne z usilnie forsowanymi celami polityczno-ekonomicznymi władz chińskich – którym ponad wszystko zależy na uniknięciu krachu na rynku nieruchomości i związanych z nim, potencjalnie katastroficznych konsekwencji. I do którego upadek Evergrande mógłby stanowić zdecydowany pierwszy krok.
Zobacz też: Zarys wojny na horyzoncie? Kolejny kontynent może stanąć w ogniu
Kontrolować – rzecz niezbędna
Nie należy zatem do trudnych do wyobrażenia sytuacja, w której na treść powyższych komunikatów mniejszy lub większy wpływ (z naciskiem na „większy”) miałby chiński rząd. Dysponuje on przy tym całym arsenałem narzędzi, którymi mógłby wywrzeć zakulisowy nacisk na przyjęcie preferowanego przez siebie rozwiązania.
Jak wyglądać mogłoby takie rozwiązanie, sugerować może propozycja, skierowana w tym tygodniu do wierzycieli. Obejmować ma ona restrukturyzację Evergrande oraz zamianę części obligacji i zobowiązań dewelopera na pakiety jego akcji. Reszta jego długów miałaby zostać spłacona nieprzechodnimi certyfikatami, których wykup byłby zabezpieczony konkretnymi aktywami.
Z nieoficjalnych doniesień wynika, że wierzyciele, choć nie wykluczają podobnego rozwiązania, domagaliby się w takim przypadku pakietu kontrolnego zarówno w samej Evergrande, jak i w jej dwóch spółkach-córkach w Hongkongu. To żądanie może stanowić dla chińskich władz – obsesyjnie przywiązanych do zachowania własnej kontroli nad większością dziedzin życia (w tym gospodarką) – jak daleko gotowe są się posunąć, aby uniknąć kryzysu i bankructwa Evergrande.
Posiedzenie sądu w Hongkongu dotyczące potencjalnej upadłości dewelopera już w najbliższy poniedziałek.
Może Cię zainteresować: