Szczyt klimatyczny w dołku. Kartel hoteli zniweczy inicjatywę ONZ?

ONZ-owski szczyt klimatyczny, organizowany właśnie w Brazylii – w mieście pośrodku amazońskiej dżungli (na potrzeby czego ogromne połacie tej dżungli wycięto…) – może okazać się spektakularną klapą, jeszcze zanim się odbędzie. Przyczyną jest skandal związany z niebotyczną chciwością miejscowych hotelarzy i absurdalnie wygórowanymi cenami akomodacji. Dziesiątki krajów ograniczają przez to swój udział – lub w ogóle grożą nieobecnością.

Jak być może niektórzy wiedzą, w listopadzie bieżącego roku, w mieście Belém w Brazylii, odbyć ma się szczyt „klimatyczny” COP30 [fanfary]. Wydarzenie to ze zrozumiałych względów nie jest traktowane równie poważnie, jak wydarzenia wielkiej polityki, konflikty i spotkania przywódców czy negocjacje handlowe, które mają na bieżąco miejsce. Generalnie wiadomo bowiem, jaka będzie linia jego narracji, a także takie wnioski i zobowiązania będą stręczone reprezentowanym tam krajom.

Kult św. Klimatu

Mimo to, nierozsądne byłoby zlekceważyć go zupełnie. Nie dlatego, że argumenty, które tam wybrzmią, okażą się w jakikolwiek sposób odwoływać do rozsądku (no wolne żarty…) zamiast do emocjonalnego szantażu. Dlatego jednak, że zaproponowane tam „rozwiązania” mogą okazać się brzemienne w skutkach dla ekonomii i standardów życia w krajach, których rządy obiecałyby kolejne drakońskie restrykcje w imię redukcji emisji. Już zresztą nie brak fanatyków, co wzywają do „bardziej ambitnych działań klimatycznych”,

Emisje te bowiem już niedługo, za kilka lat, nieuchronnie i z całą pewnością doprowadzą do cieplarnianej apokalipsy (co skądinąd słyszy się regularnie od dekad) – i których jedynym sposobem zwalczania musi być koniecznie wprowadzenie autorytarnej tyranii norm klimatycznych. Że to absurdalne, wręcz samobójcze gospodarczo i cywilizacyjnie? Z pewnością. Warto jednak pamiętać, że obecny reżim prawny w Polsce w tej kwestii w największym stopniu kształtowany jest przez biurokratów Unii Europejskiej.

Tych samych, którzy – bez względu na konsekwencje gospodarcze i mając w pogardzie zdanie mieszkańców Starego Kontynentu na ten temat – wciąż majaczą o rychłym osiągnięciu Net Zero i uparcie forsują oderwany od rzeczywistości program Fit for 55. Nie powinno być zatem żadnym zaskoczeniem, jeśli ustalenia szczytu COP30 eurokraci potraktują poważnie i „w imieniu krajów członkowskich zobowiążą się” , by jeszcze większym stopniu przeorać gospodarki i standardy życia w owych krajach.

Szczyt absurdu – pośrodku dżungli

Być może jednak akurat szczyt COP30 może okazać się klapą. Nie żeby coś to zmieniło w zakresie kierunków polityki tych z rządów i organizacji, które owładnęło zielone szaleństwo – te zawsze znajdą inne okazje i preteksty – ale interesujące może okazać się to, dlaczego cały ów konwentykiel będzie miał problemy. Nie chodzi nawet o to, że w celu organizacji tego ekologicznego jakoby szczytu wycięto w Brazylii tysiące hektarów chronionego, cennego lasu równikowego – o czym było głośno w marcu.

Okazuje się bowiem, że COP30 może nie wyjść ze znacznie bardziej prozaicznego powodu. Hoteli. Oto bowiem kilkadziesiąt państw rozważa, czy w ogóle na szczycie się pojawić, z uwagi na absurdalne, niebotyczne ceny hoteli. Hotelarze w Belém, świadomi szczytu oraz ograniczonej bazy noclegowej, mają bowiem bić rekordy tupetu jeśli chodzi o podwyżki cen. Z tego też względu wiele delegacji nie poczyniło rezerwacji – ceny, których domagają się hotelarze, przekraczają bowiem założone budżety.

Właśnie ze względu na to w liście adresowanym do brazylijskiego rządu, a sygnowanym przez 25 państw-uczestników, te ostatnie postulują… przeniesienie szczytu do innego miasta. List ten ujawniła brazylijska gazeta Folha de Sao Paulo, notabene lewicująca (tj. „pro-klimatyczna”). Sprawą tą zajęło się też ONZ, zaniepokojone, że jej drogocenny szczyt rozejdzie się po kościach. Organizacja zorganizowała „alarmowe rozmowy” w ramach organu organizującego zgromadzenie.

Mielno i Zakopane w wersji brazylijskiej?

Niektóre kraje bowiem w ogóle „rozważają” sensowność wysyłania swoich reprezentacji. Inne zaś radykalnie redukują ich rozmiary, ograniczając się do wysłania ledwie szkieletowych delegacji. Tymczasem właśnie szeroki udział setek i tysięcy aktywistów, dziennikarzy, poputczyków etc. stanowił o sile propagandowej podobnych szczytów. COP30 odbędzie się natomiast w mieście w dżungli – w sensie geograficznym izolowanym od świata. Przez ceny hoteli dojdzie do tego także izolacja medialna.

Co ciekawe, choć absurdalne koszty hoteli dają się we znaki przede wszystkim delegacjom z najbiedniejszych krajów, to w gronie protestujących mają się też znajdować „zamożne kraje Europy Zachodniej”. Mając na względzie liczne żale i pretensje – a także najpewniej nie chcąc pozbawiać zysków hotelarzy (najpewniej dobrze powiązanych lobbingowo z politykami) – rząd Brazylii obiecał rozwiązać problem, ale tak, by szczyt pozostał na miejscu

Wedle wstępnych obietnic złożonych przez Brazylijczyków przedstawicielom ONZ, władze tego kraju zapewnią określoną pulę względnie tanich (tj. od 100 do 600 dolarów za noc) akomodacji hotelowych każdemu krajowi. Te najtańsze mają trafić do najbiedniejszych krajów globu oraz małych państw wyspiarskich. Tak, by zachęcić wszystkich delegatów, VIP-ów i dysputantów, by wsiadali w swoje jakże „ekologiczne” biznes jety i tłumnie, tysiącami lecieli do Belém.

Emitując przy tym więcej dwutlenku węgla, że cywilny ruch samochodowy może się schować. Ale im wolno – ty natomiast, prosty obywatelu, jeździj zbiorkomem.