Ilość oferty sprzedaży nieruchomości w Polsce tylko rośnie, a popyt… Tylko spada. Jakie mogą być tego skutki, biorąc pod uwagę warunki sprzyjające 'koniunkturalnemu szczytowi’ cen? Wymienimy poniżej co najmniej pięć z nich.
Słaby popyt
Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że chętnych na mieszkania i domy przy historycznie rekordowych kosztach kredytu ubywa. Kolejnym straszakiem jest niepewność dot. przyszłego wzrostu cen energii, jak i generalnego użytkowania własnościowych nieruchomości. W efekcie niski popyt sprawia, że właściciele, którzy chcą po prostu sprzedać nieruchomość chętniej schodzą z ceny.
Dziś trudno znaleźć naprawdę zainteresowanego, skłonnego położyć 'gotówkę na stole’ klienta. Kupujący mają coraz więcej do powiedzenia, a agenci nieruchomości narzekają na 'zawyżone ceny’ przez które mieszkania i domy nie schodzą.
Rekordowa podaż
Liczba ofert sprzedaży nieruchomości w Polsce skokowo rośnie. To oznacza, że kupujący (których jest niewiele) mogą w nich przebierać. 'Nie jedna to druga’, a to z kolei znaczy, że o kupca trzeba konkurować ceną. Negocjacje przebiegają coraz bardziej pod dyktando kupujących. Najtrudniej dziś sprzedać mieszkanie czteropokojowe i duże nieruchomości.
Jak czytamy tutaj – podobnie jest z działkami ’im mniej atrakcyjna lokalizacja lub bardziej problematyczna, tym większa różnica pomiędzy ceną ofertową a transakcyjną’. Podaż może oznaczać też, że po fali inflacji i rekordowych stóp procentowych, sytuacja finansowa części społeczeństwa pogorszyła się. To może wiązać się z decyzją o sprzedaży.
Drogi kredyt
Oczywiste jest, że lokalizacje prestiżowe, centra miast, jak i wiele nieruchomości 'premium’ może dłużej pozostawać odpornymi na spadki cen. Dlaczeog? Ponieważ w ich przypadku większy odsetek klientów stanowią kupujący za 'gotówkę’. Jednak zdecydowana większość nabywców domów i mieszkań to grupa z zaciągająca na ten cel kredyt hipoteczny.
Dla zobrazowania skali kredyt rzędu 600 tys. złotych to obecnie rata na poziomie ok. 5,5 – 6 tys. PLN miesięcznie. To mniej więcej tyle, ile netto wynoszą dwie minimalne krajowe, które zarabia ok. połowa pracujących Polaków. Dostępność kredytu jest bardzo trudna i ogranicza zainteresowanych. Co więcej, stopy w Polsce nie spadną prawdopodobnie przed 2026 rokiem. Zatem możemy oczekiwać, że rok 2025 przyniesie na rynku suszę i 'nurkujący popyt’.
Brak wsparcia rządowego
Miał być kredyt zero procent, który zapewne 'zepsułby’ rynek bardziej, niż jego poprzednik. Dziś wiemy, że programu prawdopodobnie nie będzie. A jeśli będzie to na pewno nie w zapowiadanej do niedawna formie. Program Mieszkanie dla Młodych 2.0, o którym wspominał ostatnio Kosiniak-Kamysz z PSL prawdopodobnie będzie dużo mniej 'wojowniczy’ w stymulowaniu popytu. Obejmie węższą część społeczeństwa i bardzo ograniczoną część nieruchomości. Na więcej faktów o nim poczekamy do początku 2025 roku. Być może nie zostanie wcale wprowadzony… I nikogo to na rynku nie zdziwi.
Geopolityka i niepewność gospodarcza
Sekretarz generalny NATO, Mark Rutte przekazał dwa dni temu, że oto nadszedł czas, by wejść w 'tryb wojenny’… Oraz że społeczeństwa nie są gotowe na to, co wydarzy się przez kolejne 5 lat. Ocenił, że Chiny nie zaprzestają grozić Tajwanowi, a Rosja przygotowuje się do długoterminowego konfliktu z NATO. Nietrudno domyślić się, że takie 'środowisko’ może zaważyć nie tylko na polskiej gospodarce, ale i generalnie na cenach nieruchomości w Polsce.
Jako jeden z nielicznych krajów Polska graniczy z Rosją, a okolice Rzeszowa pozostają kluczowym, logistycznym hubem dla Ukrainy. Niepewność geopolityczna pojawia się w czasie, gdy strefa euro mierzy się z kryzysem, a gospodarka Niemiec tj. największego partnera handlowego Polski słabnie. Kropkę nad 'i’ mogłyby położyć zwolnienia w niemieckich firmach i polskich 'parkach przemysłowych’. Relokacja biznesu 'z Zachodu’ nad Wisłę już nie jest tak opłacalna (płace wzrosły, rekordowe ceny energii w Europie). Co jeśli stanie się jeszcze bardziej ryzykowna?