Peter Thiel, znany inwestor i współzałożyciel PayPala, bije na alarm w sprawie sytuacji na amerykańskim rynku nieruchomości. Jego zdaniem rosnące ceny mieszkań i nierówności w dostępie do własności stwarzają poważne zagrożenie, szczególnie dla młodszych pokoleń oraz klasy średniej. Jeśli nic się nie zmieni, może dojść do poważnego kryzysu gospodarczego, który pogłębi już istniejące nierówności społeczne.
Mieszkalnictwo na krawędzi kryzysu
Według Thiela rynek nieruchomości w USA funkcjonuje według mechanizmu, który faworyzuje obecnych właścicieli, jednocześnie utrudniając młodym ludziom możliwość zakupu pierwszego mieszkania. Problem polega na tym, że gdy populacja miasta rośnie o 10%, ceny nieruchomości mogą skoczyć nawet o 50%.
Tymczasem wzrost płac nie nadąża za tym wzrostem, co powoduje, że coraz więcej osób zostaje wykluczonych z rynku. „To ogromny cios dla młodych ludzi i klasy średniej, którzy nie mogą wejść na drabinę własnościową” – ostrzega Thiel.
Nie jest to jednak wyłącznie problem Stanów Zjednoczonych. Według miliardera podobne mechanizmy można zaobserwować w Wielkiej Brytanii, Kanadzie oraz innych krajach, gdzie surowe przepisy dotyczące zagospodarowania przestrzennego skutecznie hamują rozwój inwestycji mieszkaniowej. Brak nowej podaży przy rosnącym popycie powoduje lawinowy wzrost cen nieruchomości… A to prowadzi do coraz większego rozwarstwienia społecznego.
Główny problem? Koszt życia
Choć inflacja jest często gorącym tematem medialnym, zdaniem Thiela prawdziwym problemem nie są ceny żywności czy paliwa, ale rosnące koszty wynajmu mieszkań. „Ludzie skupiają się na wzroście cen jajek czy benzyny, ale to czynsze są największym obciążeniem dla budżetów domowych” – twierdzi inwestor.
Naturalnie, jeśli środki trafiają na czynsze, ich wejście w obieg gospodarczy wygląda inaczej, niż gdyby konsumenci mogli przeznaczyć nadwyżki. Dane z amerykańskiego rynku pokazują, że ceny wynajmu rosną szybciej niż większość innych kosztów życia. Wielu ekonomistów i polityków obarcza winą za ten stan rzeczy napływ imigrantów, ale Thiel widzi problem gdzie indziej.
Według niego to przede wszystkim restrykcyjne przepisy dotyczące planowania przestrzennego oraz nadmierne regulacje powodują, że budowanie nowych mieszkań jest niezwykle kosztowne i czasochłonne. Ograniczona podaż prowadzi do sytuacji, w której bogatsi właściciele nieruchomości czerpią korzyści kosztem młodszych pokoleń, które zmuszone są do wynajmu. Często pieniądze, jakie zarabiają inwestowane są w nieproduktywne części gospodarki np. kolejne … Nieruchomości.
Czy można zatrzymać kryzys?
Zdaniem Thiela jedynym rozwiązaniem jest głęboka reforma przepisów dotyczących budownictwa mieszkaniowego. Ułatwienie procesu uzyskiwania pozwoleń na budowę oraz zmniejszenie biurokracji mogłoby sprawić, że na rynku pojawi się więcej mieszkań, co z kolei zahamuje wzrost cen.
Niepokojące są także statystyki dotyczące średniego wieku kupujących pierwsze mieszkanie. Według najnowszego raportu National Association of Realtors, w 2023 roku wynosił on 49 lat, ale już w 2024 roku skoczył do 56 lat. Tak gwałtowny wzrost pokazuje, że młodzi ludzie coraz później są w stanie pozwolić sobie na zakup własnego lokum – o ile w ogóle będzie to dla nich możliwe.
Perspektywy na przyszłość
Obecni właściciele nieruchomości mogą cieszyć się rosnącymi cenami swoich aktywów, jednak dla przyszłych pokoleń sytuacja wygląda dużo gorzej. Jeśli rząd i władze lokalne nie podejmą odpowiednich działań, problem dostępności mieszkań może jeszcze bardziej się pogłębić, prowadząc do dalszego wzrostu nierówności społecznych.
Thiel ostrzega, że jeśli nie dojdzie do fundamentalnych zmian, homeownership stanie się luksusem dostępnym jedynie dla najbogatszych, a reszta społeczeństwa będzie skazana na niekończący się wynajem. Czy politycy zdecydują się na reformy, czy też pozwolą, by rynek nieruchomości w USA stał się jeszcze bardziej ekskluzywny? Czas pokaże, ale jedno jest pewne – sytuacja wymaga pilnych działań.