Rafał Komarewicz, poseł na Sejm RP z ramienia Polski 2050 i wiceprzewodniczący sejmowej Komisji ds. Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych, zabrał głos w sprawie głośnej wypowiedzi prezesa BNP Paribas Bank Polska. Bankowiec w swojej analizie opublikowanej m.in. w Business Insider sugerował, że wysokie koszty kredytów hipotecznych w Polsce wynikają przede wszystkim z decyzji Narodowego Banku Polskiego i Rady Polityki Pieniężnej. Komarewicz w serii postów na X (Twitterze) postanowił zestawić te słowa z rzeczywistymi danymi rynkowymi, aby zweryfikować, czy faktycznie wyższe stopy procentowe NBP automatycznie przekładają się na droższe kredyty dla polskich konsumentów.
Banki komercyjne w Polsce udzielają drogich kredytów
W swoim wywodzie Komarewicz przywołał dane dotyczące oprocentowania kredytów mieszkaniowych na Węgrzech i w Rumunii – krajach, które nie przyjęły euro i które mierzą się z podobnymi wyzwaniami gospodarczymi, takimi jak wojna w sąsiedztwie czy postkomunistyczna przeszłość. Jak wynika z opublikowanych statystyk:
- Węgry: Średnie oprocentowanie kredytów mieszkaniowych we wrześniu 2024 roku wynosiło ok. 6,6%. Tymczasem w Polsce w analogicznym okresie było to 7,62%. Warto dodać, że węgierska stopa referencyjna w tamtym czasie znajdowała się na poziomie 6,75 (obniżona następnie do 6,5), czyli była wyższa niż polskie 5,75%. Mimo to oprocentowanie dla kredytobiorców na Węgrzech pozostawało niższe niż w Polsce.
- Rumunia: Średnie oprocentowanie nowych kredytów hipotecznych w grudniu 2024 r. kształtowało się w granicach 6,71 – 7,38%. Ponownie warto zestawić to z wyższą niż w Polsce stopą referencyjną (6,50% w Rumunii wobec 5,75% w Polsce). Mimo wyższego poziomu stóp, kredyty były tam tańsze.
Zdaniem Komarewicza takie przykłady przeczą twierdzeniom, że w Polsce drogie kredyty wynikają wyłącznie z decyzji Rady Polityki Pieniężnej i poziomu stóp ustalanego przez NBP. Gdyby tak było, to państwa o wyższych stopach – tak jak Węgry czy Rumunia – powinny odnotowywać droższe kredyty hipoteczne od polskich.
Gdzie zatem tkwi problem?
Poseł Polski 2050 zwraca uwagę, że w innych krajach Unii Europejskiej, zarówno w regionie Europy Środkowej, jak i Zachodniej, występuje często odwrotna relacja pomiędzy poziomem stóp procentowych a oprocentowaniem oferowanym przez banki komercyjne. W większości państw wskaźniki są bardziej korzystne dla kredytobiorców, co oznacza mniejszą różnicę między stopą banku centralnego a finalnym kosztem dla klienta.
Z cytowanych przez Komarewicza analiz (m.in. grupy działającej przy blogu „Finanse Bardzo Osobiste”) wynika, że w Polsce ta różnica jest jedną z najwyższych w całej Unii. Co więcej, w wielu krajach oprocentowanie kredytów bywa wręcz niższe niż główna stopa banku centralnego – sytuacja, której w Polsce nie obserwuje się praktycznie wcale.
Komarewicz sugeruje, że banki w Polsce mogą wykorzystywać panujący w kraju klimat makroekonomiczny i obawę przed inflacją do utrzymywania wyższych marż. Podkreśla przy tym, że przeciętny kredytobiorca w Polsce, uboższy od swojego odpowiednika w Europie Zachodniej, bardziej odczuwa skutki tak drogiego kredytu. Zauważa również, że banki – jako instytucje zaufania publicznego – powinny w swoich komunikatach brać pod uwagę nie tylko własną politykę, ale przede wszystkim dobro klientów i przejrzystość informacji.
Poseł zapowiada dalsze działania w tej sprawie, w tym interpelacje do Ministra Finansów i kontrolę parlamentarzystów, mającą na celu ochronę interesów konsumentów.