BlackRock wykupuje ziemię w środkowej Europie. „Korzystna oferta”

BlackRock, największy fundusz inwestycyjny świata, przymierza się do nowej inwestycji. Tym razem – w ziemię. Te w Europie Środkowej. Wedle doniesień, BlackRock chce nabyć setki hektarów gruntów w Mołdawii, na północ od Kiszynowa.

Wedle dostępnych informacji, chodzić ma (przynajmniej z początku) o 600 hektarów w dwóch okręgach. Mołdawskie Ministerstwo Rolnictwa miało propozycję wstępnie zaakceptować. Co jednak znaczące – formalnie w kraju tym obowiązuje zakaz nabywania ziemi rolnej przez podmioty cudzoziemskie.

Nietrudno wyobrazić sobie zresztą, dlaczego. Mołdawia, jako kraj niewielki i biedny (zwłaszcza jak na standardy europejskie) mogłaby bowiem zostać błyskawicznie i kompletnie „wykupiona” przez zagranicznych inwestorów.

Po co wam wasza ziemia, sprzedajcie…

Chodzi tu przy tym zarówno o wielkie koncerny rolnicze z krajów szeroko pojętego Zachodu, jak i rosyjskich oligarchów. Jedni i drudzy w swoich ambicjach nie ograniczają się przy tym do sfery gospodarczej, dążąc do wywierania także wpływów politycznych .

Notabene, zniesienia tego zakazu chciałaby Unia Europejska (co sygnalizował zresztą Janusz Wojciechowski, pełniący, przynajmniej na papierze, funkcję komisarza ds. rolnictwa). Nie sposób przewidzieć, czy tamtejsze władze – pomimo prounijnego kursu politycznego – faktycznie się na to zdecydują.

Na skłonność tego może jednak wskazywać wstępna zgoda, by właścicielem ogromnych połaci ziemi w Mołdawii stał się właśnie BlackRock. Ministerstwo określiło bowiem wykup jako bardzo „korzystną ofertę”, która jakoby przyniesie Mołdawii fundusze, których ta potrzebuje…

Dobry wujek BlackRock

Oczywiście, kosztem tego, że znaczna część kraju stanie się prywatnym latyfundium tego funduszu. Dlatego też, jak chcą sceptycy, inwestycja bynajmniej nie musi okazać się korzystna dla Mołdawii. A nawet wprost przeciwnie. BlackRock – przynajmniej wedle krytyków – ma ambicje bycia „właścicielem świata”.

Jego finansowe wpływy mają bowiem rozciągać się tak szeroko, że stanowić mogą zagrożenie dla suwerenności decyzyjnej firm i państw. Nie tylko tak drobnych, jak Mołdawia, Fundusz z upodobaniem wchodzi w rolę „władcy marionetek” w odniesieniu do podmiotów, w które inwestuje.

Prezes BlackRock, Larry Fink, otwarcie mówił zresztą o tym, że fundusz ma zwyczaj „wymuszać zachowania” zgodne z lewicującą koncepcją DEI oraz forsować korespondujący z nimi światopogląd. Choć potem wypowiedzi stonował, to nie do końca przekłada się to na praktykę.

Nowy-stary feudalizm…?

Co być może jeszcze gorsze – jego inwestycję częstokroć prowadzą w czasie do odpływu kapitału. Fundusz prowadzi bowiem swoje inwestycje z oczywistym oczekiwaniem – zysku. Choć sam zakup może przynieść tymczasowy przypływ pieniędzy, to te z czasem się skończą.

Pozostanie natomiast schemat, w którym BlackRock czerpie – i wyprowadza za granicę – zyski z kontrolowanych przez siebie inwestycji. W tym przypadku – ziem znacznej części północnej Mołdawii. Zupełnie jakby rosyjscy i prorosyjscy oligarchowie nie byli tam wystarczającym problemem…

Komentarze (0)
Dodaj komentarz