Jak wynika z informacji, które przedostały się do obiegu medialnego, Arabia Saudyjska podejmuje kroki, które sprawiają wrażenie cichego i możliwie delikatnego wycofania się ze sztandarowego i ogromnie głośnego – a przy tym od początku uważanego za krańcowo absurdalny – projektu budowlanego. Instytucje zaangażowane w jego realizacje miały bowiem zamówić „strategiczny przegląd” jego założeń.
Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, może być to pierwszy etap działań mających na celu sprawienie, by Arabia Saudyjska mogła wycofać się z budowy The Line z twarzą. Można bowiem podejrzewać, że do tego wycofania prędzej czy później dojdzie – na co bez wątpienia wpływ ma wspomniana absurdalność projektu. W istocie, ciężko bowiem określić inaczej założenia stojące za The Line. Ma to być, gwoli przypomnienia, gigantyczny budynek-miasto. Wysoki na 500 m, szeroki na 200 m i ciągnący się przez 170 km.
„Przegląd” sensowności absurdu
Powstaje on w ramach Projektu Neom, przedsięwzięcie finansuje zaś saudyjski suwerenny fundusz inwestycyjny. Zarządza on środkami, które Arabia Saudyjska zgromadziła na eksporcie ropy, i stąd jest jednym z największych tego typu instytucji świata. To z pewnością okaże się przydatne, biorąc pod uwagę skalę problemów, jakie wiążą się z budową The Line. Zarazem projektu nie można, z przyczyn prestiżowych, ot tak po prostu porzucić. Jest on bowiem idée fixe księcia Mohammeda Bin Salmana, następcy tronu i faktycznego władcy kraju.
Mimo to, jak zdradzić miały anonimowo osoby związane z instytucjami zaangażowanymi w projekt, instytucje te zwróciły się do podmiotów zewnętrznych o przeprowadzenie przeglądu realistyczności projektu. A w przypadku stwierdzenia problemów jego wykonalności (które wydają się przesądzone) – o zasugerowanie zmian. Celem całego przegląd zresztą, jak można podejrzewać, może być po prostu poszukiwanie argumentów, którymi przekonać by można Rijad do zarzucenia tej budowlanej paranoi. Kosztującej 500 miliardów dolarów – a to przecież tylko koszty planowe.
Oficjalnie Projekt Neom robi dobrą minę do złej gry. W odpowiedzi na zapytania prasowe, biuro projektu opublikowało dość generyczne oświadczenie. Stwierdza w nim, że „typowo dla dużych, wieloletnich projektów, przeglądy strategiczne są powszechną praktyką i mają miejsce wielokrotnie w toku ich realizacji. (…) The Line pozostaje strategicznym priorytetem, a Neom koncentruje się na utrzymaniu ciągłości operacyjnej, poprawie wydajności i przyspieszeniu postępów, aby dopasować się do ogólnej wizji i celów projektu”. Ani słowa o konkretnych problemach – a to przecież te stanowią tu clou.
Kronika przepowiedzianej porażki
Wyliczenie wszystkich wyzwań, jakich przysporzyłaby taka konstrukcja The Line, byłoby najpewniej tematem na oddzielne (i niekrótkie) opracowanie. Wręcz z miejsca nasuwają się pytania, w jaki sposób zbudować wysokie na 500 m blokowisko na Pustyni Arabskiej, której znaczna część jej po prostu piaszczysta i pozbawiona twardego gruntu. Jak postawić fundamenty w sypkim piasku? Brakuje też tam wody, którą trzeba by dostarczać z miejsc odległych o dalsze setki kilometrów. I jeszcze odsalać, jeśli pochodzi ona z morza).
Co więcej, w jaki sposób miałby on – przy takiej wysokości – uniknąć zasypania w przypadku zdarzających się tam burz piaskowych? W jaki sposób wytrzymałby napór wysokiego na 500 metrów wału piasku, jaki nieuchronnie by się przy nim zgromadził? W jaki sposób budynek by odkopano? A to tylko niektóre z najbardziej podstawowych pytań, które warto przy tej okazji postawić. W ich obliczu bledną kwestie eksploatacyjne, które, choć mniejszej wagi, też nie są bynajmniej trywialne.
Przykładowo – jak dostarczyć żywność mieszkańcom takiego budynku? Przecież Pustynia Arabska pozbawiona jest dróg (a w każdym razie dobrych dróg, takich, z których mogłyby korzystać tiry). Kolejka, która wedle projektu miałaby biec środkiem The Line, przecież nie wystarczyłaby, by zaopatrzyć wszystkich lokatorów blokowiska długiego na 170 km. W jaki sposób rozwiązano by kanalizację? Projekt wspomina o recyklingu, ale do stacji recyklingowej nieczystości trzeba przecież dostarczyć… O oporze ze strony lokalnej ludności nie wspominając. I tak dalej.
Arabia Saudyjska
Po części może się nawet wydawać, że ta absurdalność mogła być po części założeniem, jakie Saudowie przyjęli. Realizacja projektu demonstrowałaby bowiem, że Arabia Saudyjska jest w stanie zrealizować dowolny projekt pod słońcem, niezależnie jak trudny czy nierealistyczny. I, co oczywiste, stanowiła triumf woli księcia Muhammada Bin Salmana nad przyziemnymi ograniczeniami materii. Wygląda jednak na to, że to jednak te ostatnie będą miały ostatnie słowo (któż mógłby się tego spodziewać…?)