W minionym roku największym wygranym na rynku metali szlachetnych było bezsprzecznie złoto. Na początku 2019 roku jego cena oscylowała na poziomie 1 280 USD. Dzisiaj jest to 1 730 USD. Wzrost o 450 USD lub jak kto woli o 35 % i to w zaledwie 16 miesięcy. Warto pamiętać, że mowa tutaj o złocie, czyli stabilnym i przewidywalnym aktywie, które jest bezpieczną przystanią dla inwestorów podczas niepokoju na rynkach.
Jeszcze kilka tygodni temu, kiedy ten szlachetny metal bił kolejne lokalne rekordy cenowe, wszystkie portale i gazety inwestycyjne rozpisywały się nad kolejnymi prognozami i rozpoczęciu rajdu podobnego do tego z 2008 roku. Złoto było w każdym nagłówku i każdej analizie. Rynek jakby kompletnie zapomniał o innych metalach szlachetnych. A przecież jest jeszcze min. srebro, którego perspektywy rysują się dużo bardziej ciekawie niż złota. Kiedy więc nadejdzie czas na srebro? Czy to już ten czas?
Historia kołem się toczy
Srebro było ignorowane przez inwestorów od kilku lat, ale wyceny tego metalu są coraz lepsze. Powoli kreuje nam się okazja jak ta w 1993 roku. W tym czasie srebro było wyceniane na około 3,50 USD za uncję – jeden z najniższych poziomów od czasu, gdy zaczęto nim oficjalnie handlować na światową skalę w latach siedemdziesiątych. Z perspektywy czasu może dzisiaj powiedzieć, że w 1993 roku rozpoczęła się hossa na srebrze, która swój finał miała w 2011 roku, kiedy srebro dobiło do 50 USD za uncję. Co więc tym razem przemawia za wzrostami srebra?
Czy srebro jest tanie? Gold silver ratio
Skąd możemy wiedzieć, że dane aktywo jest tanie? W przypadku obligacji możemy posługiwać się zależnością pomiędzy ceną a rentownością. W przypadku akcji mamy do dyspozycji takie wskaźniki jak cena/zysku, cena/wartości księgowej, CAPE czy poziom dywidendy.
W przypadku metali szlachetnych nie mamy takich mechanizmów. Złoto, srebro, platyna czy pallad nie płacą dywidendy, nie osiągają zysków, a ich wycena bierze się głównie z punktu równowagi przecięcia się popytu i podaży. W takim przypadku, jednym z rozwiązań jest zestawienie wycen poszczególnych metali ze sobą. Najbardziej popularnym z nich jest współczynnik złota do srebra (ang. gold silver ratio).
Ten wskaźnik pokazuje nam, ile uncji srebra potrzeba na zakup jednej uncji złota. Jeżeli współczynnik wynosi 30, oznacza to, że 1 uncja złota kosztuje tyle co 30 uncji srebra. Współczynnik ten jest dobrym narzędziem, które dość obiektywnie może zobrazować ogólną wyceną każdego z tych metali. Ilekroć współczynnik złota do srebra przekroczy 70, ceny srebra stają się atrakcyjne; metal ten wtedy uznaje się za niedoszacowany. Jeśli współczynnik wzrośnie powyżej 80, srebro jest uważane za poważnie niedoszacowane.
W przypadku gdy współczynnik złota do srebra wzrośnie nawet powyżej 90 mówi się, że srebro jest sprzedawane po bardzo niskich i wręcz irracjonalnych cenach. Poniżej możemy zobaczyć właśnie współczynnik złota do srebra w perspektywie ostatnich 50 lat. Jak widzimy, aktualnie oscyluje on powyżej 115. Jedna uncja złota jest więc warta ponad 115 uncji srebra!
Aktualny gold silver ratio na poziomie powyżej 115 jest najwyższym tak wysokim przypadkiem w ostatnie 50-letniej historii. Nigdy w historii srebro nie było tak tanie w porównaniu do złota, jak jest dzisiaj!
Złote czasy srebra
Aby sprawdzić wiarygodność współczynnika gold silver ratio co do przyszłych zachowań cen metali szlachetnych, sprawdzimy kilka jego ekstremalnych przypadków. W 1980 rok współczynnik ten przyjął najniższą wartość w historii na poziomie 15 punktów. W tym też roku cena złota wynosiła około 800 USD za uncję, a srebra prawie 50 USD za uncję (najwięcej w historii). Przez następne 11 lat gold silver ratio rósł, aż do historycznego maksimum ponad 100 punktów, głównie za sprawą ekstremalnie mocnych spadków cen srebra, które straciło 90% swojej wyceny i było notowane po ledwie 5 USD za uncję.
We wcześniej wspomnianym 1991 roku, mieliśmy przypadek bardzo taniego srebra i ekstremalnie drogiego złota (800 USD za uncję i to na tamte czasy). Przez kolejne 7 lat gold silver ratio spadł do poziomu zaledwie 41. I o ile spadające z 400 USD do 300 USD za uncję złoto (-25% wartości) miało w tym swój udział, to głównym motorem napędowym było drożejące srebro z 4 USD do prawie 8 USD za uncję (+100% wartości).
Kolejny przypadek z lat 1998 – 2003 (zmiana wartości gold silver ratio z 41 do 82) to ponownie ruchy srebra, które dość mocno straciło (-38% wartości) podczas gdy wycena złota pozostała dość stabilna (kilka % wzrostu wartości).
Lata 2008 – 2011, a więc czas ostatniego kryzysu na rynkach akcji jak i w gospodarce, to ponowny spadek gold silver ratio z 80 do 38. Tym razem to to jednak złoto rozdawało karty rosnąc o 80% z 1 000 USD o 1 800 USD za uncję, podczas gdy srebro urosło “jedynie” o 33%, z 15 USD do 20 USD za uncję.
Od 2011 roku mamy nie do końca stabilny, ale jednak ciągły wzrost wartości gold silver ratio, który aktualnie jest na poziomie powyżej 90. Ponownie motorem napędowym zmiany była bardzo mocna przecena srebra o 70%, które spadło z prawie 50 USD do ok. 15 USD za uncję.
Co więc może wydarzyć się w kolejnych latach?
Patrząc w przeszłość i biorąc pod uwagę prawdopodobieństwo, najbardziej możliwym scenariuszem jest jednak wzrost wartości srebra. Aktualna sytuacja geopolityczna i zdrowotna na świecie jest bardzo niepokojąca. W naturalny sposób wpływa ona więc na wzrosty cen złota, które powoli zdecydowanymi krokami będzie zbliżać się do swojej historycznej wyceny na poziomie 1 900 USD za uncję. Po ewentualnym przebiciu tej bariery, owczy pęd może doprowadzić do irracjonalnych wycen złota, które stanie się po prostu bardzo, ale to bardzo drogie względem srebra.
Co inteligentniejsi inwestorzy zaczną zauważać tę ogromną dysproporcję i coraz większy kapitał może zacząć płynąć do taniego srebra, które dzięki temu może wejść w swój kilkuletni złoty okres. Zakładając, że cena złota wybiłaby się i utrzymała w okolicach 2 000 USD za uncję, a gold silver ratio spadłby do neutralnego poziomu 40 – 50 punktów, cena srebra musiałaby oscylować w okolicach 40 – 50 USD za uncję, czyli ok. 200% więcej niż dzisiaj. Wtedy po raz kolejny będziemy mogli przekonać się, że młodszy brat nadal może zaskoczyć starszego, tak jak już robił to wielokrotnie w historii.
Maciej Kmita
Grafika tytułowa tutaj.