Z ostatniej chwili: Izrael uderzył w bazy Huti. „Ogromne zniszczenia”. Bliski Wschód w ogniu

W niedzielę wieczorem Izrael przeprowadził ataki lotnicze na obiekty ruchu Hutich w Jemenie. Jak wiadomo, ci ostatni zasłynęli prowadzonymi od końca 2023 roku atakami pirackimi na żeglugę na Morzu Czerwonym. Mimo swego prymitywizmu i częstych niepowodzeń taktycznych, okazały się one zaskakująco skuteczne, w znaczącym stopniu dezorganizując światowy handel.

Izraelskie siły powietrzne (Heyl Ha’Awir) zbombardowały miasto portowe Al-Hudejda, a także pobliski port w miasteczku As-Salif, terminal naftowy Ras Isa oraz elektrownię Ras Kantab. Wedle źródeł izraelskich, bomby miały tam wyrządzić „ogromne zniszczenia”, zaś rzecznik Sił Obrony Izraela (Cahalu) ostrzegł ludność cywilną, aby opuściła ich okolice.

Co ciekawe, miano przy tej okazji zaatakować także statek Galaxy Leader. Statek ten, transportowiec do przewozu samochodów, był jedną z pierwszych jednostek handlowych zaatakowanych przez Hutich w listopadzie 2023 roku (o czym informowaliśmy). Udało im się ją uprowadzić. W ciągu następnych miesięcy dokonali oni jakoby jej modernizacji, m.in. instalując radar i używając jej jako bazy do następnych ataków

Pierwsze ze wspomnianych, Al-Hudejda, to jeden z głównych portów Jemenu na wybrzeżu Morza Czerwonego. Kontrolowany przez siły Hutich, stanowi główną bazę jego „operacji morskich” (czytaj: działań pirackich). Pozostałe to cele w jej pobliżu, także znajdujące się w strefie wpływów Hutich oraz strategicznie ważne z punktu widzenia logistyki i finansów ruchu.

Izrael półtora roku post factum

Jest to kolejne bombardowanie Al-Hudejdy. W czerwcu Izrael dokonał pierwszego uderzenia na ten port, w odwecie za ataki Hutich. Zagroził także blokadą morską Jemenu. Ras Isa także było już bombardowane — ostatnio 17. lipca tego roku — tyle, że przez amerykańskie siły powietrzne. Te ostatnie zresztą w przeciągu 2024 roku toczyły długą kampanię bombową przeciw Hutim, jednak z mieszanymi rezultatami.

Jak oświadczył izraelski minister obrony, Israel Katz, wspomniane zostały zbombardowane w odwecie za kolejny atak ze strony Hutich, do którego doszło w niedzielę. Zapowiedział także, że wszystkie kolejne ataki na Izrael także spotkają się z podobną odpowiedzią, zaś Huti zostaną potraktowani podobnie jak ich patron, Iran, w toku niedawno zakończonej, 12-dniowej wojny.

Wcześniej w niedzielę Huti mieli bowiem wystrzelić pocisk balistyczny skierowany na Izrael. Kilka godzin później na Morzu Czerwonym miał także miejsce kolejny atak na statek. 51 mil morskich na południowy zachód od Al-Hudejdy łodzie Hutich ostrzelały przepływającą jednostkę z granatników RPG (oczywiście chodzi o Rucznoj Protiwotankowyj Granatomiot, nie o Role-Playing Game).

Deklaracja Katza to zastanawiająca zmiana w izraelskiej polityce. Dotąd bowiem kraj ten wykazywał zastanawiające désintéressement wobec Hutich. Przez cały ubiegły rok Izrael nie tylko nie brał czynnego udziału w działaniach międzynarodowej koalicji, z wiodącym udziałem sił amerykańskich i brytyjskich, mającej zapewnić bezpieczeństwo żeglugi, ale także nie wspomagał uderzeń lotniczych USAF na Jemen.

Nie najsilniejszy, lecz najzawziętszy?

Jemeńscy Huti, ruch znany też jako Ansar Allah, to szyickie (a dokładniej zajdyckie) ugrupowanie pozostające w bliskim sojuszu z Iranem. Swoje ataki rozpoczął oficjalnie w reakcji na izraelską inwazję na Strefę Gazy w 2023 r. Oficjalnie kierował te ataki przeciwko statkom „izraelskim oraz związanym z Izraelem”. W praktyce jednak często atakowano dowolne jednostki, jakie się trafiły.

Choć początkowo traktowani z pewnym niedocenianiem (również, co trzeba przyznać, przez niżej podpisanego), okazali się oni chyba najskuteczniejszym sprzymierzeńcem Iranu, przewyższając mocno poturbowany Hezbollah czy walczący o przetrwanie Hamas. I dokonali tego za pomocą znacznie mniejszych, a z początku wręcz prymitywnych środków.

Ich ataki, mimo strat, niepowodzeń i kompromitacji (rzadko kiedy były w stanie zagrozić choćby symbolicznie chronionym jednostkom), samym występowaniem doprowadziły do przekierowania znacznej części światowego ruchu handlowego ze szlaku wiodącego przez Kanał Sueski na dłuższą i bardziej kosztowną trasę dookoła Afryki. Ze wszystkimi tego konsekwencjami ekonomicznymi dla świata i regionu.

I choć oficjalnie zawiesili już ataki, to rozejm ten ma charakter, który roboczo i umownie można określić jako „bliskowschodni”. Czyli chwiejny, i nie zawsze ściśle przestrzegany.