Kuala Lumpur okazało się miejscem, w którym napięcia w stosunkach handlowych między Waszyngtonem a Pekinem nieco zelżały. Po intensywnych, dwudniowych rozmowach chińscy negocjatorzy ogłosili osiągnięcie „podstawowego konsensusu” w kluczowych kwestiach, od kontroli eksportu, przez cła, po walkę z fentanylem. To pierwszy znaczący sygnał, że groźba nawet 155% ceł na chińskie produkty, którą Trump postawił na stole, jako realną od 1 listopada będzie odłożona na bok.
Chińska delegacja pod kierownictwem wiceministra handlu Li Chenga przyznała, że negocjacje były intensywne, a po stronie amerykańskiej ton był wymagający. „Obie strony zgadzają się, że stabilne relacje handlowe są dobre nie tylko dla nas, ale i dla reszty świata”. Tak podsumował Li, zaznaczając jednocześnie, że teraz wynik rozmów musi przejść wewnętrzne procedury zatwierdzające.
Dla Wall Street i rynków rolnych najważniejsza może okazać się kwestia zakupów amerykańskich soi. Chiny, które w ubiegłym roku nabyły ponad 13 miliardów dolarów upraw, wstrzymały zakupy po wprowadzeniu amerykańskich ceł retorsyjnych. Wznowienie kontraktów na soję nie tylko łagodzi napięcia gospodarcze, ale także daje Trumpowi polityczny sukces. Nic dziwnego, że na fali tych rewelacji Bitcoin wzrósł do prawie 114 tys. USD, potencjalnie sugerując pozytywne nastroje na rynkach w poniedziałek.
Zostało mało czasu?
Równocześnie pojawia się możliwość odroczenia ograniczeń eksportu metali ziem rzadkich przez Chiny. To niebagatelna sprawa dla sektora zaawansowanych technologii – od półprzewodników po silniki lotnicze – który od miesięcy obawia się zakłóceń w dostawach.
Według amerykańskiego sekretarza skarbu Scotta Bessenta Pekin rozważa przesunięcie wprowadzenia restrykcji. Na jak długi? Mniej więcej o około rok, co daje zachodniemu przemysłowi wąskie okno czasowe na strategiczne inwestycje w alternatywne źródła surowców.
W tle negocjacji handlowych odbywa się tournée dyplomatyczne Trumpa w Azji Południowo-Wschodniej. Prezydent USA rozpoczął wizytę w Malezji, gdzie nadzorował podpisanie deklaracji pokojowej między Tajlandią a Kambodżą.
Chociaż w swobodnych komentarzach nazwał ją „traktatem pokojowym”, dyplomaci precyzowali, że chodzi o reafirmację rozejmu zawartego w lipcu. Ta symboliczna inicjatywa pokazuje, że Waszyngton stara się jednocześnie rozszerzać wpływy polityczne i gospodarcze w regionie, który w ostatnich miesiącach pozostawał jednym z najsłabiej radzących sobie wśród rynków wschodzących.
Podczas wizyty w Kuala Lumpur Trump spotkał się także z prezydentem Brazylii, co potencjalnie sugeruje poprawę stosunków po wcześniejszych napięciach. W tym kontekście rozmowy handlowe z Chinami mogą być postrzegane jako część szerszej strategii Waszyngtonu – od dyplomacji regionalnej po globalną kontrolę nad strategicznymi surowcami i technologiami.
Kluczowa data
Najbliższe dni zapowiadają się kluczowo. Spotkanie Trumpa z Xi Jinpingiem w tym tygodniu będzie pierwszym od jego powrotu do Białego Domu. De facto może przesądzić o kształcie przyszłej umowy handlowej. W grze są nie tylko cła i soja, ale również dostęp do rzadkich surowców, przepływy handlowe w technologii wysokiej klasy, a nawet wątki geopolityczne – od Tajwanu po wojnę na Ukrainie.
Dla inwestorów i obserwatorów Wall Street lekki spadek napięcia to sygnał, że czas spekulacji i niepewności może się nieco skrócić. Ale historia pokazuje, że w relacjach USA–Chiny każdy krok jest pełen zwrotów akcji. Ostateczna treść umowy może zdecydować, czy rynki odetchną z ulgą, czy też czeka nas kolejny tydzień pełen emocji, a nawet panicznych reakcji na globalnych rynkach. Szanse na 'happy end’ wzrosły.