Chiny ponownie sięgnęły po swoją najpotężniejszą kartę przetargową. Czyli po metale ziem rzadkich. W czwartek ministerstwo handlu w Pekinie ogłosiło rozszerzenie restrykcji eksportowych, obejmujących kolejne pięć pierwiastków – holm, erb, tul, europ i iterb – które są kluczowe dla produkcji zaawansowanej elektroniki, uzbrojenia oraz nowoczesnych chipów.
To nie jest przypadkowy moment. Ruch następuje zaledwie kilka tygodni przed planowanym spotkaniem Donalda Trumpa i Xi Jinpinga w Korei Południowej, co wielu interpretuje jako próbę zwiększenia presji negocjacyjnej na Waszyngton. Pamiętajmy, że to właśnie metale ziem rzadkich były kluczowym tematem ostatnich negocjacji z wiosny. Czy w końcu Pekin da do nich dostęp Amerykanom?
Chiny przykręcają kurek, świat wstrzymuje oddech
Nowe przepisy zakładają, że zagraniczne firmy korzystające z chińskich surowców lub technologii rafinacji będą musiały uzyskać specjalną licencję eksportową Pekinu, nawet jeśli w całym łańcuchu dostaw nie występuje żaden chiński podmiot. Brzmi znajomo? To niemal lustrzane odbicie amerykańskich regulacji, które od miesięcy blokują eksport sprzętu do produkcji półprzewodników do Chin.
Z punktu widzenia Pekinu to gest nie tylko polityczny, ale i strategiczny. Państwo Środka odpowiada za ponad 90% globalnej podaży przetworzonych metali ziem rzadkich i magnesów, bez których nie powstałby ani silnik Tesli, ani radar w myśliwcu F-35. Teraz, po dodaniu kolejnych pięciu pierwiastków do listy kontrolnej, eksport już 12 z 17 kluczowych metali wymaga zgody rządu.
Warto przypomnieć, że podobne ograniczenia z wiosny tego roku wywołały krótkotrwały kryzys podaży w Europie i USA, zanim Pekin – po serii cichych porozumień handlowych – nieco poluzował śrubę. Tym razem nastroje są znacznie bardziej napięte.
Ostre reguły dla branży obronnej i półprzewodnikowej
Na szczególny celownik trafiły firmy z sektora obronnego oraz producenci zaawansowanych chipów, czyli segmenty, które zarówno Waszyngton, jak i Pekin uznają za fundament strategicznej niezależności. Chińskie ministerstwo zapowiedziało, że wnioski o licencje od podmiotów powiązanych z zagranicznym przemysłem wojskowym będą automatycznie odrzucane.
W przypadku półprzewodników decyzje będą podejmowane indywidualnie, lecz kryteria jasno wskazują, że chodzi o najbardziej zaawansowane technologie – układy 14 nm i niższe, pamięci 256-warstwowe i sprzęt do ich produkcji, a także projekty badawcze w dziedzinie sztucznej inteligencji o potencjale militarnym. Innymi słowy – Chiny celują w samo serce amerykańskiej i koreańskiej dominacji technologicznej.
Nieprzypadkowo Seul już zapowiedział konsultacje z Pekinem, by zminimalizować skutki nowych ograniczeń dla Samsunga i SK Hynix. Obie firmy, uzależnione od dostępu do chińskich materiałów i komponentów, mogą znaleźć się w kłopotliwym położeniu… Zwłaszcza jeśli napięcia na linii Pekin–Waszyngton ponownie eskalują.
Strategiczny szach przed szczytem Trump–Xi
W kuluarach azjatyckich rynków mówi się otwarcie: to nie decyzja gospodarcza, lecz polityczna demonstracja siły. Pekin nie ukrywa, że posiada narzędzie, które może sparaliżować globalny łańcuch dostaw nowoczesnych technologii. Jest gotów z niego korzystać, jeśli Stany Zjednoczone nie złagodzą własnych sankcji.
Tim Zhang z singapurskiego Edge Research komentuje, że „ten ruch to klasyczny przykład gry na podbicie stawki przed rozmowami na najwyższym szczeblu”. W istocie, Pekin od miesięcy wykorzystuje strategię „mikroregulacji” … Ogłaszając ograniczenia krok po kroku, zamiast jednorazowego embarga, by testować reakcje rynków i partnerów.
Efekt? Akcje chińskich gigantów z sektora metali ziem rzadkich – China Northern Rare Earth, Shenghe Resources i China Rare Earth Technology – wzrosły w czwartek o blisko 10%. Inwestorzy najwyraźniej uznali, że Pekin nie tylko wzmacnia kontrolę nad rynkiem, ale również wysyła sygnał, iż strategiczne surowce staną się nową walutą geopolitycznej wymiany.
Nowa zimna wojna surowcowa
Świat coraz bardziej przypomina szachownicę, na której złoto i ropa ustępują miejsca surowcom nowej ery – neodymowi, prazeodymowi czy terbom. W tej rozgrywce Chiny mają przewagę, której nie da się szybko zniwelować. Dekady inwestycji w łańcuch przetwórczy, od wydobycia po rafinację i produkcję magnesów.
Dla Zachodu to kolejne ostrzeżenie – bez własnych źródeł metali ziem rzadkich i technologii ich przetwarzania nie sposób utrzymać suwerenności technologicznej. Próby otwierania kopalń w Australii czy Kanadzie to dopiero początek długiej drogi. Problemem nie jest wydobycie, lecz czysta, skalowalna rafinacja. Dziś to obszar, w którym Pekin zbudował niemal monopol.
Surowce to nowa broń XXI wieku
Na globalnych rynkach coraz częściej słychać echo słów chińskich jastrzębi: „kto kontroluje metale ziem rzadkich, ten kontroluje przyszłość technologii”. I choć może to brzmieć jak retoryka z czasów zimnej wojny, w praktyce właśnie do niej wracamy… Tylko zamiast rakiet i atomu, w grze są pierwiastki, które napędzają baterie, radary i sztuczną inteligencję.
Chiny nie zamierzają dłużej tylko reagować na amerykańskie sankcje. Teraz to Pekin wyznacza tempo. A jeśli świat nie zrozumie, że „zielona transformacja” i „cyfrowa rewolucja” nie istnieją bez metali ziem rzadkich, może się obudzić w rzeczywistości, w której to nie Wall Street, lecz Baotou w Mongolii Wewnętrznej dyktuje warunki globalnego handlu.