We wrześniu amerykański konsument znów spojrzał w przyszłość z odrobiną niepokoju. Indeks nastrojów Uniwersytetu Michigan obniżył się o niespełna trzy punkty. Jednocześnie oczekiwania inflacyjne w długim terminie wzrosły do niemal 4%, choć oczekiwano spadku, względem ankiety z sierpnia.
Dane bynajmniej nie są korzystne dla Wall Street. Mimo to indeksy mają się dobrze, a nastroje rynku crypto są optymistyczne; Bitcoin utrzymuje się w okolicach 116 tys. dolarów. Pytanie jak długo inwestorzy będą pozytywnie reagować na obiektywnie słabe dane?
University of Michigan – wstępne dane (wrzesień):
- Inflacja 5-letnia: 3,9% (prognoza: 3,4%, poprzednio: 3,5%)
- Inflacja roczna: 4,8% (prognoza: 4,8%, poprzednio: 4,8%)
- Aktualne warunki gospodarcze: 61,2 (prognoza: 62, poprzednio: 61,7)
- Oczekiwania: 51,8 (prognoza: 56,2, poprzednio: 55,9)
- Nastroje konsumenckie: 55,4 (prognoza: 58, poprzednio: 58,2)
Dolne i środkowe dochody czują ciężar
Najsilniej pogorszenie nastrojów odczuły gospodarstwa o niskich i średnich dochodach. To nie przypadek. To właśnie one najdotkliwiej przeżywają drożejące kredyty, rachunki za żywność czy energię. Co ciekawe, poprawiła się ocena warunków do zakupu dóbr trwałych, takich jak samochody czy sprzęt AGD.
Można to tłumaczyć lekką stabilizacją cen po pandemicznych zawirowaniach i wyprzedażami producentów, którzy starają się opróżnić magazyny. Ale wszystkie inne elementy indeksu – od oceny perspektyw gospodarki po oczekiwania dotyczące finansów osobistych – poszły w dół.
Obawy o pracę i inflację wracają
Amerykanie wskazują dziś na kilka frontów ryzyka: kondycję rynku pracy, inflację oraz ogólną sytuację gospodarczą. Widać, że narracja o „miękkim lądowaniu” gospodarki nie w pełni ich uspokaja. Subiektywne poczucie bezpieczeństwa finansowego spadło w tym miesiącu o około 8% – zarówno w ocenie bieżącej, jak i w oczekiwaniu, co będzie dalej.
Niepokój widać także w temacie ceł i wojen handlowych. Aż 60% badanych spontanicznie wspomniało o taryfach – to niezwykle wysoki odsetek, świadczący, że przeciętny konsument śledzi te decyzje niemal jak wiadomości sportowe. I trudno się dziwić: wyższe cła to nie abstrakcja z nagłówków, lecz realny koszt w koszyku codziennych zakupów.
Inflacja – krótkoterminowo stabilna, długoterminowo wyższa
Jeśli chodzi o inflację, obraz jest mieszany. Oczekiwania na najbliższy rok utrzymały się na poziomie 4,8%. To dużo jak na standardy Fed, ale przynajmniej nie widać dalszego przyspieszenia. Bardziej martwi jednak perspektywa długoterminowa. Oczekiwania inflacyjne na 5–10 lat wzrosły do 3,9% – to już drugi miesiąc z rzędu zwyżki. Jeszcze w kwietniu sięgały 4,4%, więc można mówić o poprawie względem wiosny, ale trend krótkoterminowy zaczyna znowu wyglądać niepokojąco.
Co to mówi o gospodarce USA?
Jeśli mielibyśmy wyciągnąć wnioski z wrześniowych danych, to pierwszy jest taki: amerykański konsument nie panikuje, ale jego pewność siebie kruszeje. Widać wyraźnie, że tarcia handlowe i inflacja zaczynają wgryzać się w codzienną percepcję ludzi.
Drugi wniosek – nawet jeśli giełda wciąż trzyma się mocno, społeczne poczucie stabilności jest kruche. A to ono decyduje o wydatkach w sklepach, zamówieniach w restauracjach i decyzjach zakupowych, które napędzają 70% PKB USA.
Trzeci wniosek? Fed i Biały Dom nie mogą lekceważyć psychologii. Bo gospodarka to nie tylko tabelki i wykresy, ale też emocje konsumentów. A te – jak widać – coraz częściej oscylują wokół lęku, że dobra passa może się skończyć szybciej, niż sądzi upojone hossą AI Wall Street.