Z ostatniej chwili: Alarmujące dane Philly Fed z USA. Bitcoin i Wall Street reagują. Co dalej?

Na Wschodnim Wybrzeżu USA, w rejonie Filadelfii przyszła gospodarcza zima. Październikowy wskaźnik aktywności przemysłowej Philly Fed spadł do poziomu –12,8 punktu, z mocno dodatnich 23,2 miesiąc wcześniej. Rynek nie spodziewal się tak dużego spadku i oczekiwał odczytu na poziomie 10. To nie tylko gwałtowne tąpnięcie, ale i powrót w rejony nastrojów, które bardziej przypominają niepewność pierwszej połowy roku niż stabilność końcówki 2025.

Choć niektóre składowe badania wciąż trzymają się dodatnich poziomów, widać wyraźnie, że sektor produkcyjny próbuje znaleźć nowy punkt równowagi po okresie gwałtownych odbić i rosnących kosztów. Rynki finansowe nie przejęły się specjalnie raportem. Nasdaq 100 od lokalnego dołka wzrósł już o prawie 4%, na fali mocnego raportu tajwańskiego giganta chipów TSMC. Bitcoin oscyluje wokół 111 tys. USD.

Źródło: Philadelphia Fed

Optymizm przygasł, ale nie zgasł

Firmy ankietowane przez Rezerwę Federalną z Filadelfii sygnalizują sytuację „mieszaną” — eufemizm, który w języku ekonomicznym oznacza: jedni jeszcze jadą na wcześniejszym impetcie, inni już zaczynają hamować.

Produkcja i wysyłki spadły, choć nie na tyle, by mówić o załamaniu. Co ciekawe, nowe zamówienia wciąż rosną, co może sugerować, że popyt nie zniknął — po prostu realizacja jest wolniejsza, być może z powodu napiętych łańcuchów dostaw, a może zwykłej ostrożności po stronie klientów.

Zatrudnienie? Tu również drobne schłodzenie. Firmy nie redukują masowo etatów, ale wstrzymują się z nowymi przyjęciami. Dla gospodarki, która dopiero co przyzwyczaiła się do pełnego zatrudnienia, to sygnał, że cykl koniunkturalny wchodzi w bardziej zniuansowaną fazę.

Bolączka wysokich cen

Największą zadrą pozostaje presja kosztowa. Indeks cen płaconych wzrósł do 49,2, a więc niemal połowa firm deklaruje, że płaci więcej za surowce i komponenty. Co gorsza, niemal nikt nie mówi o spadkach kosztów. To niebezpieczny sygnał dla inflacji bazowej, która wciąż psuje nastroje wśród inwestorów i decydentów z Fed.

Producenci z regionu próbują przerzucać część wzrostu cen na odbiorców — indeks cen otrzymywanych wzrósł do 26,8, ale to wciąż mniej niż w okresach silnej koniunktury. Innymi słowy: marże się kurczą, a konkurencja nie pozwala w pełni rekompensować rosnących kosztów.

W ciekawszej części badania firmy zapytano o plany inwestycyjne na przyszły rok. I tu widać, że przedsiębiorcy uczą się myśleć jak Warren Buffett — z chłodną kalkulacją i selektywnym podejściem do wydatków kapitałowych.

Przyszłość? Umiarkowany optymizm

Tylko około 36% firm planuje zwiększyć nakłady inwestycyjne, podczas gdy rok temu było to ponad 50%. Ale nie jest to dramat. Wzrost wydatków ma koncentrować się w obszarach, które definiują przemysł przyszłości: sprzęt komputerowy, automatyzacja i oprogramowanie. To właśnie infrastruktura, która umożliwia wdrażanie narzędzi sztucznej inteligencji w fabrykach – coś, co w dłuższym horyzoncie może całkowicie zmienić profil amerykańskiego przemysłu.

Niektórzy ekonomiści już teraz porównują te tendencje do strategii firm takich jak Nucor – producenta stali, który zamiast rozbudowywać biurokrację, inwestuje w ludzi, technologię i małe, ultranowoczesne zakłady. To model „stalowej wersji” rewolucji AI – zdecentralizowanej, zwinnej i odpornej na szoki rynkowe.

Mimo słabszego wyniku głównego indeksu, perspektywy na kolejne sześć miesięcy wyglądają całkiem przyzwoicie. Wskaźnik oczekiwanej aktywności wzrósł do 36,2, a przedsiębiorcy mówią o planach zwiększenia zamówień i wysyłek.

Innymi słowy — rynek produkcyjny nie zamyka się w sobie. Raczej bierze głębszy oddech. Amerykański przemysł wciąż ma paliwo, zwłaszcza jeśli uwzględnić gigantyczne wydatki federalne na infrastrukturę i transformację energetyczną. A że przy okazji gospodarka uczy się żyć z droższym pieniądzem – to tylko kolejny etap w cyklu, który Buffett pewnie skwitowałby jednym zdaniem: „Bądź cierpliwy, gdy inni panikują, i czujny, gdy inni świętują.”