Władze chcą uruchomić bezpośrednie transfery finansowe do obywateli. Jak źle jest z popytem?

Chińska Rada Państwa (rząd) zatwierdziła w sobotę priorytety dot. polityki gospodarczej. Mają one stanowić odpowiedź na piętrzące się, perspektywiczne problemy ekonomii Chin. Z którą oficjalnie nie jest najlepiej, zaś nieoficjalnie – jeszcze gorzej.

Na 20-punktowej liście znajdują się zagadnienia dot. stymulacji ożywienia gospodarczego w poszczególnych branżach. Realizować to ma wytyczne Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin, która nakazała zwiększenie konsumpcji w kraju. Zupełnie jakby to wymagało tylko decyzji administracyjnej…

Na ratunek gospodarce Chin

Jeden punkt ze wspomnianej listy jest jednak w chińskich warunkach rewolucją. Tym bardziej, że mówi on nader dobitnie o faktycznym stanie opartego o eksport chińskiego modelu rozwoju.

Otóż w kraju, gdzie nie ma powszechnego systemu emerytalnego (i w istocie, większość Chińczyków nie może liczyć na emerytury…) władze proponują, by uruchomić bezpośrednie transfery pieniężne do mieszkańców. Zupełnie, można dodać, na podobieństwo „przelewów stymulujących”, jakie (w towarzystwie gigantycznych nieprawidłowości) w czasie epidemii Covid uruchomiono w USA czy niektórych krajach Europy.

Rada Państwa chciałaby także zwiększyć wsparcie finansowe dla mikro- i małych przedsiębiorstw (kolejna nowość w realiach chińskiej gospodarki, zdominowanej przez molochy, nader często państwowe). Wprowadzony ma być także program ulg podatkowych, które przysługiwałyby na pokrycie kosztów edukacji, a także opieki nad dziećmi i starszymi osobami.

Ten ostatni punkt ma zresztą dwojaki wydźwięk. Prócz celu czysto ekonomicznego, Chiny – po latach drakońskiej „polityki jednego dziecka” – usiłują rozpaczliwie odwrócić trend spadku urodzeń. Trend ten nie tylko powoduje raptowne starzenie się społeczeństwa. Grozi też wręcz załamaniem systemu, w którym tradycyjnie za utrzymanie rodziców na starość odpowiadali ich potomkowie.

Za mało, za późno, za bardzo wymuszenie?

Wszystko to miałoby pozwolić na zwiększenie wolumenu konsumpcji wewnętrznej. Ta z kolei stanowiłoby ratunek dla nastawionych na eksport branż przemysłu. Naturalnie, kalkulacja ta opiera się na założeniu, że Chińczycy, otrzymawszy pieniądze, faktycznie beztrosko przepuszczą je na wydatki konsumpcyjne.

A to jest cokolwiek wątpliwe. Obywatele tego kraju pozbawieni są możliwości krytyki władzy. Nieoficjalnie jednak, swoimi działaniami, demonstrują głęboką nieufność do urzędowego optymizmu w odniesieniu do stanu ekonomii tego kraju. Pośród jego mieszkańców głęboko zakorzenione są postawy ostrożności i gromadzenia zasobów finansowych, zamiast ich wydawania. Tym bardziej w obliczu problemów gospodarczych.

Nawet jednak jeśli faktycznie Chińczycy gremialnie ruszyliby na zakupy – nie od rzeczy byłoby pytanie, czy to wystarczy? Przez ostatnie cztery dekady Chiny były „fabryką świata”, regularnie notując fantastyczny wzrost gospodarczy. Ogromnie się w tym okresie (choć w dużej mierze na kredyt) rozwinęły. Teraz jednak tempo rozwoju słabnie, zaś Chińczycy, nawet gdyby chcieli, nie mają środków, by kupić wszystko to, co do tej pory eksportowano. Nawet jeśli rząd dodrukuje i rozda więcej juanów.

Komentarze (0)
Dodaj komentarz