Wino inwestycyjne – tanim „jabolem”. Gang Rosjanina zarobił miliony

Aresztowano członków międzynarodowej grupy „kreatywnych” biznesmenów. Działali oni w branży winiarskiej (jeśli można to tak określić), i oferowali klientom „wino inwestycyjne”. Nie będzie najpewniej zaskoczeniem, że zawartość butelek, które sprzedawali, w niewielkim stopniu korespondowała z luksusowymi etykietami?

Do zatrzymań tych doszło w ramach łączonej operacji francuskiej i włoskiej policji. Przeprowadzono w Paryżu, Turynie i Mediolanie, zaś w ich toku ujęto sześć osób. W toku aresztowania skonfiskowano im łącznie 100 tys. euro w gotówce, wyposażenie elektroniczne warte 1,4 miliona euro, fałszywe etykiety, pieczęcie i korki, jak również profesjonalne oprzyrządowanie do korkowania i duży skład butelek.

Członkowie grupy mogą spodziewać się zarzutów dotyczących oszustwa i prania brudnych pieniędzy – zaś dwóm z nich już je postawiono. Pośród nich miał być pewien niezaprzeczalnie przedsiębiorczy Rosjanin, który miał być pomysłodawcą i liderem całego biznesu. Jego schemat był w istocie bardzo prosty – i w prostocie leżała podstawa jego sukcesu.

Wino marki wino Grand Cru

Grupa miała bowiem gromadzić zużyte butelki po ekstra-luksusowych francuskich winach. Celowano zwłaszcza w wysokojakościowe Grand Cru. Starano się także pozyskiwać podrobione markowe etykiety oraz woskowe pieczęćie rzeczonych. Obklejone nimi butelki napełniano następnie tzw. „jabolem” (tudzież miejscowym ekwiwalentem), korkowano i pieczętowano.

Wino to, jak łatwo stwierdzić, w nader niewielkim stopniu korespondowało pod względem swojej jakości z tym, co głosiły etykiety. Nie był to jednak problem dla napełniających. W ten sposób grupa tanio i sprawnie wprowadzała do obrotu wina, które sprzedawano następnie po cenach „rynkowych”. A te są ostatnimi laty rekordowo wysokie – luksusowe Grand Cru potrafią kosztować tysiące euro za butelkę.

In vino veritas…?

Interes grupy kręcił się przez dłuższy czas, a ona sama zdążyła, wedle francuskiej prokuratury, zarobić na nim 2 miliony euro. Stało się tak, ponieważ odkrycie fałszerstw było naprawdę trudne. Członkowie grupy podrabiali etykiety i pieczęcie z profesjonalizmem i finezją. Nadto w wielu przypadkach nabywcy rzekomo luksusowego trunku w ogóle go nie otwierali – było to przecież wino inwestycyjne…

Wątpliwe jednak, by powstrzymało to podobne pomysły biznesowe – okazja do zarobku, przy takich różnicach cenowych pomiędzy oryginałem i podróbką, jest bardzo kusząca. Prosta w realizacji, a trudna w wykryciu. W aktywność tę angażować ma się zwłaszcza włoski świat przestępczy – jak wiadomo, bogaty w tradycje „zawodowe”, a także mający dostęp do profesjonalnej wiedzy i kompetencji winiarskich.

Z drugiej strony nabywcy luksusowych alkoholi – coraz częściej zamożni klienci azjatyccy – takowymi nie zawsze dysponują. I dają sobie wcisnąć „wino marki wino” jako trunek inwestycyjny.

Komentarze (0)
Dodaj komentarz