Grupa krajów świata, w tym zwłaszcza tych, które w istotny sposób angażują się w wydobycie ropy, zablokowała traktat suflowany przez ONZ. Traktat ten przewidywał nałożenie istotnych restrykcji na produkcję tworzyw sztucznych.
Jak w przypadku wielu podobnych inicjatyw, za propozycją tegoż traktatu nie stały przy tym żadne względy ekonomiczne ani praktyczne. Choć niewątpliwie miałby on wielkie ekonomiczne i praktyczne konsekwencje. Pomysłodawcom z ONZ jednak to nie przeszkadzało – chodziło im bowiem o ekologię.
Szczyt pod auspicjami w tej sprawie miał miejsce w mieście Busan, w Korei płd. Obradował on od 25 listopada nad postulowanym „wiążącym traktatem”. Co warte odnotowania, traktaty takie niejednokrotnie nie budzą entuzjazmu państw narodowych.
Niezależnie bowiem od przyświecających im intencji stanowią często jednokierunkową drogę, poprzez którą atrybuty suwerenności transferowane są z państw do „niezależnych” organizacji międzynarodowych, które mają jakoby czuwać nad przestrzeganiem tychże traktatów.
ONZ przyszłość widzi „zieloną”
W tym przypadku do formy dołożyła się też treść propozycji. Aktywiści, politycy i urzędnicy ONZ postulowali bowiem traktat, który w ogromnym stopniu położyłby się brzemieniem na gospodarce. Miał on bowiem wprowadzić zakazy dot. produkcji i wykorzystania tworzyw sztucznych.
Uzasadnieniem była naturalnie idea „walki z zaśmieceniem środowiska”. Rzecz jednak w tym, że produkcja tworzyw sztucznych w realiach wysoko zaawansowanej gospodarki technologicznej jest jedną z kluczowych (i niezbędnych) dziedzin.
Wprowadzenie w takich warunkach zakazu krępującego tę produkcję – oraz potencjalnie upoważnienie jakichś organizacji międzynarodowych, by się w tę kwestię wtrącała – stanowiło zatem mało zachęcającą perspektywę dla wielu krajów. I ich przedstawiciele to wyrazili.
Za restrykcje podziękujemy
W toku bowiem szczytu w Busan do porozumienia nad traktatem nie doszło. Jak poinformowano w urzędowo eufemistycznym komunikacie ONZ, „pomimo intensywnych negocjacji delegaci uznali, że potrzeba więcej czasu by zaadresować rozbieżne poglądy i dopracować formułę traktatu„.
Tymczasem grupa krajów nie myślała bynajmniej o żadnym „dopracowaniu” traktatu, tylko po prostu go odrzuciła. Najbardziej bezpośrednie w swej krytyce były państwa, które mają znaczny udział w wydobyciu ropy. I trudno im się dziwić, skoro produkcja tworzyw jest dla nich jednym z głównych rynków.
Stwierdzono jednak nie bez racji, że „problemem jest zanieczyszczenie, a nie plastiki same w sobie” – jak zdawałby się sugerować traktat. Tak sugerował m.in. przedstawiciel Arabii Saudyjskiej. Rosjanie zaś twierdzili, że traktat ma „cele ekonomiczne” – innymi słowy, ma zaszkodzić eksporterom ropy.
Stąd też, jak stwierdzono, negocjacje zakończyły się bez efektu. W przyszłym roku odbędzie się kolejna runda rozmów – nie sposób przewidzieć, czy z jakimkolwiek innym skutkiem.