Koncern Volvo Car AB przenosi produkcję swoich samochodów elektrycznych – z Chin do Europy. Ruch ten ma mieć związek z nowymi barierami celnymi, jakie chce wprowadzić UE. Stanowi on zarazem jaskrawe odwrócenie praktyki powszechnej w ciągu ostatnich trzech dekad. I, być może, początek nowego trendu.
Produkcja elektrycznych modeli Volvo, EX30 and EX90, przeznaczonych na rynki europejskie (i potencjalnie też brytyjski) znajdzie się w Belgii. Zabieg ten antycypuje spodziewaną decyzję w sprawie zaporowych ceł na EV produkowane w Chinach. Powrót produkcji przemysłowej do Europy stanowić będzie zarazem kolejny rozdział burzliwych relacji handlowych z ChRL.
Chińska polityka eksportowa od dawna podnosi chór oskarżeń o praktyki godzące w wolną konkurencję. Chińskie podmioty – nie tylko, choć także w dziedzinie EV – mają korzystać z ogromnych dotacji rządowych. Te mają pozwalać utrzymywać im ceny dumpingowe – w oczywistym zamiarze zdobycia dominującej pozycji na rynku poprzez „wycięcie” europejskiej konkurencji.
Co ciekawe, ikoniczny szwedzki koncern motoryzacyjny również zalicza się do grona podmiotów korzystających z tych dotacji. Jest on bowiem własnością chińskiej grupy Geely Holding. Jako taka, była ona w dużym stopniu narażona na ewentualne cła antydumpingowe oraz inne działania antymonopolowe UE.
Made in China
Chińskie praktyki dumpingowe doprowadziły do szeregu unijnych postępowań, a także napięć w stosunkach handlowych i politycznych z niektórymi krajami UE. Unijne postępowanie w sprawie chińskich EV, rozpoczęte jesienią zeszłego roku, ma się niedługo doczekać publikacji wyników.
Podwyżki ceł są o tyle spodziewane, że chińskie agresywne zabiegi o rynkową dominację nie są tajemnicą – nie tylko w sprawie EV. Większym problemem niż samo ich dostrzeżenie jest tu tzw. wola polityczna, by na to zjawisko zareagować. Te same problemy dotyczą bowiem także i innych dziedzin chińskiego eksportu.
Z drugiej strony, Chiny grożą własnymi restrykcjami w eksport europejski, zwłaszcza rolnictwo. Jego skala i stopień agresywności są nieporównywalnie mniejsze z chińskimi. Pekin od dawna wykorzystuje jednak lobbing i wpływy europejskich eksporterów, by zabezpieczyć własne interesy.
Volvo – pierwsza jaskółka?
Chińskie władze dążą do utrzymania swojej pozycji jako głównego producenta eksportowego świata. Czynniki ekonomiczne – takie jak spadek konkurencyjności chińskich producentów, opierających się niegdyś na ogromnej dostępności taniej siły roboczej – grożą jednak podważeniem tej dominacji. Choć Chiny dokonały olbrzymiego postępu w dziedzinie produkcji wysokotechnologicznej, to napięcia polityczne i restrykcje prawne zagrażają również ich pozycji eksportowej w tym zakresie.
W tym kontekście przeniesienie produkcji Volvo z powrotem do Europy stanowi sygnał dokładnie tego, czego Pekin rad by był uniknąć. Efekt bowiem długofalowych zachęt ekonomicznych, zmniejszających atrakcyjność eksportu z Azji, zwiększających zaś produkcję na miejscu, stanowi zagrożenie dla chińskiego modelu rozwoju ostatnich trzech dekad.
Za Volvo zaś nieodmiennie pojawią się naśladowcy – jeśli, oczywiście, sama UE, ogarnięta gorączką narzucenia swoim państwom członkowskim windującego koszty „Zielonego Ładu” i przeregulowania prawnego – nie zaprzepaści tej sposobności na własne życzenie.