W sobotę w Kuala Lumpur odbyła się kolejna odsłona amerykańsko-chińskich rozmów handlowych. Obie strony określiły je mianem „bardzo konstruktywnych”. To w języku dyplomacji, brzmi niemal jak zapowiedź przełomu. W cieniu nadchodzącego spotkania Donalda Trumpa z Xi Jinpingiem w Korei Południowej Waszyngton i Pekin próbują znaleźć sposób na wyjście z impasu, który od miesięcy ciąży światowym rynkom i inwestorom. Nadzieje są ogromne, a jeśli kraje nie osiągną porozumienia, kryzys giełdowy może być przesądzony.
Zaledwie tydzień dzieli Chiny od możliwego uderzenia nowej fali amerykańskich ceł — tym razem sięgających aż 100 procent. Trump, który wrócił do Białego Domu z retoryką „twardych negocjacji”, wyruszył właśnie w swoją pierwszą po powrocie azjatycką podróż. Na trasie znajdą się Malezja, Japonia i Korea Południowa. Każdy z tych przystanków ma znaczenie strategiczne.
Malezja to nowy początek?
W Malezji rozmowy prowadzili wysłannicy obu mocarstw, a z przecieków wynika, że w końcu udało się przejść od deklaracji do konkretów. Choć żadne szczegóły nie wyciekły, w kuluarach mówi się o „miękkim powrocie do stołu”, czyli próbie odbudowania zaufania po miesiącach wzajemnych oskarżeń o manipulacje walutowe, ograniczenia eksportu metali ziem rzadkich i „nieuczciwe praktyki technologiczne”.
Dla Trumpa to także szansa, by zaprezentować się w Azji jako lider, który potrafi łączyć twardą rękę z pragmatyzmem. Nie jest tajemnicą, że liczy na sukces medialny, który mógłby wzmocnić jego pozycję wewnątrz kraju.
Spotkanie Xi–Trump w Korei ma być pokazem tego, że nawet po latach napięć oba mocarstwa potrafią rozmawiać. Rozmowy skoncentrują się na metalach ziem rzadkich i poluzowaniu restrykcji Pekinu. W zamian Chiny mogą oczekiwać otwarcia się na chiński biznes. Przynajmniej w niektórych obszarach.
Korea – dyplomacja z oddechem historii
Trump, jak to ma w zwyczaju, nie wyklucza niespodzianek. Na pokładzie Air Force One przyznał, że „jest otwarty” na spotkanie z Kim Dzong Unem. To byłby ich pierwszy kontakt od 2019 roku, kiedy rozmowy w Hanoi zakończyły się fiaskiem. Choć oficjalnie w agendzie dominują kwestie handlu i bezpieczeństwa regionalnego, nie sposób nie zauważyć, że Trump lubi grać wieloma kartami naraz.
Co więcej, Korea Północna to wciąż wygodny instrument w relacjach z Chinami. Dla Pekinu spotkanie Trump–Kim to potencjalne zagrożenie i szansa jednocześnie. Z jednej strony grozi osłabieniem roli Chin jako „pośrednika pokoju” w regionie, z drugiej może otworzyć przestrzeń do rozmów o nowych układach bezpieczeństwa, które Pekin mógłby wykorzystać w swojej grze o wpływy w Azji.
Japonia – nowa premier, stare sojusze
Kolejny przystanek to Tokio, gdzie Trump ma spotkać się z nową premier Japonii, Sanae Takaichi — pierwszą kobietą na tym stanowisku w historii kraju. To spotkanie, choć pozornie symboliczne, ma duże znaczenie. Japonia była jednym z nielicznych sojuszników USA, który uniknął ostrza amerykańskich ceł. Trump już zdążył pochwalić Takaichi za kontynuowanie polityki Shinzo Abe, z którym łączyły go wyjątkowo ciepłe relacje.
W tym kontekście warto zauważyć, że powrót Trumpa do globalnej gry handlowej ma bardziej osobisty ton niż wcześniej. Mniej ideologii, więcej transakcyjności. Amerykański prezydent znów stawia na dyplomację opartą na relacjach i spektakularnych gestach — takich jak udział w podpisaniu porozumienia pokojowego między Tajlandią a Kambodżą podczas szczytu ASEAN w Kuala Lumpur.
Cel jest jeden
To oczywiste, że cel całej azjatyckiej podróży to jednak spotkanie z Xi Jinpingiem. W Busanie, na marginesie szczytu APEC, Trump ma wygłosić przemówienie do liderów biznesu i spotkać się z przedstawicielami amerykańskich gigantów technologicznych. Rozmowa Trumpa z Xi ma być ostatnim i najważniejszym punktem programu. Odbędzie się prawdopodobnie w czwartek, 30 października.
Globalne rynki czekają na ten moment z zapartym tchem. Inwestorzy mają nadzieję, że uda się przynajmniej częściowo wygasić napięcia wokół ceł i eksportu surowców strategicznych. Ostatnie miesiące przyniosły zresztą kolejną odsłonę konfliktu. Trump zapowiedział, że w rozmowie z Xi poruszy też temat fentanylu, który stał się jednym z głównych wątków w relacjach amerykańsko-chińskich.
Waszyngton od miesięcy naciska, by Pekin bardziej zdecydowanie przeciwdziałał produkcji i eksportowi prekursorów tej substancji do Ameryki Łacińskiej. Czy zatem świat jest o krok bliżej końca wojny handlowej? Zbyt wcześnie, by mówić o przełomie. Ale fakt, że Waszyngton i Pekin znów rozmawiają w sposób „konstruktywny”, to już coś. Co więcej, 'jakiś deal’ jest niemal pewny, bo inaczej Trump wcale nie wybierałby się na szczyt APEC. Jego rozmowa z Xi została potwierdzona po tym jak Stany zagroziły Chinom 100% cłami i całkowitą blokadą eksportu oprogramowania.