Urząd miasta w Zabrzu zwolnił prawie stu urzędników. Inne samorządy powinny zrobić to samo?

Wśród grup zawodowych, które nie cieszą się zbytnią popularność w społeczeństwie, z pewnością możemy wskazać urzędników. Dlatego wszelkie informacje dotyczące podwyżek czy protestów tej grupy spotykają się raczej z brakiem poparcia. Zdaje się, że podobnie jest w przypadku blisko stu urzędników z Zabrza, którzy właśnie stracili pracę. Taką decyzję podjęła prezydenta miasta Agnieszka Rupniewska. Co było przyczyną drastycznych cięć w ratuszu?

Blisko stu urzędników z Zabrza bez pracy

Budżetówka cieszy się opinią miejsca pracy, w którym może mało się zarabia, ale przynajmniej pensja i etat są pewne i stabilne. Jak się okazuje, nie zawsze tak jest. Wczoraj media obiegła informacja o tym, że kadra ratusza w Zabrza skurczyła się o blisko 100 osób.

Prezydent Zabrza Agnieszka Rupniewska poinformowała we wtorek, że przyczyną takiej decyzji jest ogromne zadłużenie miasta. W ten sposób ratusz szuka oszczędności. W połowie roku zadłużenie miasta wyniosło około 883,5 mln złotych. Jak poinformowała prezydent miasta, część osób przeszło na emeryturę, inni sami zrezygnowali, a pozostali zostali zwolnieni zgodnie z zachowaniem okresu wypowiedzenia. Obowiązki zwolnionych urzędników mają przejąć osoby, które dalej pracują w urzędzie miasta.

Jednocześnie osoby, które obecnie zarządzają miastem, przypominają, że w ten sposób muszą naprawiać błędy poprzedników. Portal samorządowy PAP przytacza argumenty nowych władz lokalnych. Sądzą one, że była prezydenta Zabrza Małgorzata Mańka-Szulik doprowadziła do nadmiernego zadłużenia miasta i zatrudnienia w ratuszu.

Łukasz Urbańczyk, obecny sekretarz miasta, wyliczył, że poprzednia władza w trakcie rządów poprzedniej prezydent przybyło 197 nowych etatów w ratuszu. Urbańczyk twierdzi, że w przeliczeniu na jednego mieszkańca Zabrze miało więcej urzędników niż Katowice, Gliwice lub Ruda Śląska. Ponadto sekretarz przekazała, że już na początku roku było wiadomo, że w budżecie brakuje środków na 74 etaty w ratuszu.

Przykład idzie z góry

Zbyt rozrośnięta administracja jest przedmiotem krytyki ekspertów. Problem dotyczy zarówno administracji samorządowej jak i rządowej. Śmiało można jednak powiedzieć, że, jak mówi znane powiedzenie, przykład idzie z góry. Obecna ekipa rządząca w kampanii wyborczej mocno uderzała w poprzedników za to, że rząd Mateusza Morawieckiego jest zbyt duży.

Tymczasem stacja TVN24, który powszechnie zalicza się do mediów raczej przychylnych obecnemu rządowi, wyliczyła, że obecny rząd Donalda Tuska jest jednym z najliczniejszych w historii. Co więcej, jak możemy przeczytać w tekście TVN24 na ten temat: „Rząd Tuska w momencie powołania był też liczniejszy od wszystkich rządów Zjednoczonej Prawicy z ostatnich ośmiu lat”.

Ponadto ze szczegółowych wyliczeń stacji wynika, że rząd Donalda Tuska w momencie zaprzysiężenia 13 grudnia 2023 roku, był najliczniejszym w historii.

Sama kwestia liczebności długo pozostała niedookreślona, ale budziła wiele kontrowersji. Szczególnie, gdzie w pierwszych miesiącach wyszło na jaw, że np. w resorcie spraw zagranicznych powołano aż siedmiu wiceministrów.

Komentarze (1)
Dodaj komentarz
  • Oiko

    Pamiętam, jak przed laty Red. Zygmunt Szeliga zaryzykował stwierdzenie, że ówczesna administracja może zostać okrojona bez szkody dla realizowanych zadań…..po prostu zamknie się te najgłupsze…i już. Po latach przeżyłem to samo w przedsiębiorstwie … i stało się! ( o ile pamiętam, samorządy i rząd cały czas rosną)