Zakłócenia na morskich szlakach handlowych będą utrzymywać się jeszcze długo, wynika z sygnałów dochodzących z branży logistycznej i spedycyjnej. Transport morski cierpi z uwagi na „element ludzki” – innymi słowy ataki pirackie i terrorystyczne. Z tego względu dochodzi do jego wydłużenia i skomplikowania.
Prognozami tymi podzielił się Jeremy Nixon, prezes firmy Ocean Network Express na konferencji Marine Money w Singapurze. Korespondują one z przewidywaniami giganta światowego transportu A.P. Moller-Maersk. Jak ów zauważa, czynniki geopolityczne spowodowały redukcję ruchu w Kanale Sueskim o niemal 65 procent.
Pośród wspomnianych czynników geopolitycznych na absolutnie pierwszym miejscu należy wymienić jemeński ruch Hutich, alias Ansar Allah. Huti – co prawda nie samodzielnie, lecz przy ogromnym wsparciu Iranu, którego są sojusznikiem (i faktycznym narzędziem) – w dużej mierze sparaliżowali najbardziej ruchliwą trasę morską świata. Tę przez Morze Czerwone.
Są oni jednak daleko niejedyni. Wzmożona aktywność piracka uderza w transport morski także w cieśninie Malakka – innym wąskim gardle światowego handlu, przez który wiedzie główny szlak handlowy na trasie z Azji do Europy (i Afryki). Piractwo jest też „popularne” w Zatoce Gwinejskiej czy – tradycyjnie – u wybrzeży Somalii.
Transport morski pod ostrzałem (i naciskiem finansowym)
Te ostatnie na szczęście nie mają krytycznego znaczenia dla światowych szlaków transportowych. Niestety, nie można tego samego powiedzieć o cieśninie Malakka – a wprost przeciwnie. Z tego względu armatorzy spodziewają się, że sytuacja obecnie wymuszona przez warunki – czyli przekierowanie statków na trasę dookoła Afryki, a niekiedy także dookoła Sumatry – utrzyma się jeszcze niekrótko.
Najpewniej będzie ona trwać przez co najmniej pierwsze miesiące 2025 roku. To naturalnie przy założeniu, że po drodze nie wystąpią nowe, nieprzewidziane niepokoje geopolityczne. A warto pamiętać, że zagrożenie ze strony Hutich także mało kto przewidział. Po czym w ciągu kilku miesięcy, pod pretekstem inwazji Izraela na Gazę, zdołali oni zdezorganizować morskie szlaki.
Odrębną kwestią pozostaje fakt, czy wszystkim aby na pewno zależy na rozwiązaniu tej sytuacji? Armatorzy narzekają, jednak w istocie obecny stan – który daje sposobność do podwyższania stawek za fracht – jest dla nich finansowo korzystny. Floty krajów zachodnich, które miały jakoby udrożnić trasę czerwonomorską, nie palą się do kosztownych działań zbrojnych.