Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump wywołał międzynarodowe zaniepokojenie, ogłaszając nowe, szeroko zakrojone taryfy celne na import. W odpowiedzi światowi przywódcy ostrzegają przed nadciągającą wojną handlową oraz możliwością globalnej recesji.
Eksperci przewidują też drastyczne podwyżki cen wielu towarów w USA – w tym nawet iPhone’a, którego koszt może sięgnąć 2300 dolarów.
Trump prze do przodu, rynki reagują
Przypomnijmy, że Trump ogłosił, że nowe taryfy – w tym bazowa stawka 10% na wszystkie importowane towary oraz wyższe stawki dla wybranych krajów – mają na celu ochronę krajowego przemysłu i poprawę pozycji USA w negocjacjach handlowych. Jednocześnie zaznaczył, że taryfy dają USA ogromną siłę negocjacyjną”.
Jednak rynki finansowe zareagowały na jego działania gwałtownym spadkiem. Indeksy Dow, S&P 500 i Nasdaq zanotowały największe jednodniowe straty od czasów pandemii, a japoński Nikkei odnotował najgorszy tydzień od pięciu lat. Spadki dotknęły szczególnie spółki mające dużą część produkcji za granicą – akcje Apple i Nike spadły odpowiednio o 9 proc. i 14 proc.
Premier Japonii Shigeru Ishiba nazwał działania USA „narodowym kryzysem”, a bank JPMorgan zwiększył szanse globalnej recesji do 60 proc. Chińska i europejska odpowiedź była natychmiastowa – Pekin zapowiedział odwet za 54 proc. taryfy, a UE przygotowuje 20 proc. cła na towary z USA. Prezydent Francji Emmanuel Macron zaapelował do krajów europejskich o wstrzymanie inwestycji w Stanach.
Kanada ogłosiła środki odwetowe, a premier Mark Carney zarzucił USA porzucenie roli lidera globalnej współpracy ekonomicznej. Chociaż niektóre kraje – jak Japonia, Korea Południowa, Meksyk czy Indie – na razie wstrzymują się z reakcją, to także wyrażają zaniepokojenie i oczekują ustępstw.
Administracja USA wysyła jednak sprzeczne sygnały. Podczas gdy doradcy handlowi mówią, że taryfy są nieodwołalne, Trump sam stwierdził, że to element gry negocjacyjnej. Ekonomiści ostrzegają, że te działania mogą wywołać inflację, zniszczyć łańcuchy dostaw i podnieść koszty życia w USA nawet o kilka tysięcy dolarów rocznie dla przeciętnej rodziny.
Wielu obserwatorów uważa, że taryfy nie są przemyślaną strategią, lecz impulsywną reakcją. Zdaniem Jamesa Luciera z Capital Alpha, propozycje nie są poważną podstawą do negocjacji z jakimkolwiek krajem.
Tymczasem firmy próbują się dostosować – Stellantis ogłosił tymczasowe zwolnienia i zamknięcie zakładów w Kanadzie i Meksyku, natomiast General Motors planuje zwiększyć produkcję w USA.
Atmosfera jest napięta
Trump objął taryfami 24 proc. import z Japonii, 25 proc. z Korei Południowej i aż 32 proc. z Tajwanu – krajów, które odgrywają kluczową rolę w amerykańskiej strategii bezpieczeństwa. Mimo że Kanada i Meksyk nie znalazły się na liście nowych ceł, to już wcześniej zostały objęte 25% taryfami na wiele produktów, a teraz muszą się zmierzyć z dodatkowymi opłatami na import aut.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzega, że napięcia handlowe wprowadzają ogromną niepewność i stanowią realne zagrożenie dla światowej gospodarki.