Szykuje się kolejny podatek, który uderzy w każdego. Biedni zrzucą się na bogatych. Wszyscy jesteśmy potencjalnymi złodziejami?

To, co nie udało się poprzedniemu rządowi, prawdopodobnie wprowadzi obecna ekipa rządząca. Niestety nie jest to osiągnięcie, które przyniesie korzyści dla obywateli. Wszystko wskazuje na to, że już niebawem zacznie obowiązywać tzw. opłata reprograficzna. Politycy przekonują, że to kwestia „społecznej odpowiedzialności” oraz że konsumenci na tym nie ucierpią. Podkreślają też, że podatek i opłata to nie to samo. Jednak mało kto wierzy w te zapewnienia. Jest niemal pewne, że przedsiębiorstwa przerzucą obciążenia na kupujących sprzęt elektroniczny.

Opłata reprograficzna, czyli tzw. podatek od smartfonów i nie tylko. Za co zapłacimy więcej?

Po kilku latach przerwy ponownie wróciła kwestia tzw. podatków od smartfonów. Opłata reprograficzna, bo tak oficjalnie nazywa się ta danina, za chwilę zostanie rozszerzona, co prawdopodobnie odbije się na cenach sprzętu elektronicznego. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zapowiada nowelizację rozporządzenia w tej sprawie. Skutkiem zmian będzie rozszerzenie listy urządzeń, które zostaną objęte dodatkową opłatą.

Ministerstwo wskazuje, że aktualnie rozporządzenie obejmuje jedynie przestarzałe nośniki jak kasety video i magnetofonowe. Dlatego konieczne jest dodanie do tej listy nowoczesnych nośników takich jak smartfony, czy tablety. Jednocześnie MKiDN przekonuje, że to biznes poniesie koszty tych zmian. Wydaje się jednak mało prawdopodobne, by wielkie firmy okazały się tak hojne dla klientów i nie ukryły opłaty w cenie sprzętu. Mało kto wierzy w takie zapewnienia rządu.

Źródło: X

Opłata reprograficzna, a w praktyce podatek, wyniesie od 1-2% i obejmie producentów i importerów urządzeń elektrycznych, które umożliwiają kopiowanie różnych treści. W praktyce wymienione podmioty prawdopodobnie ukryją podatek w cenie urządzeń. To oznacza, że faktycznie podatek zapłaci konsument. W przypadku droższego sprzętu elektronicznego opłata reprograficzna zwiększy cenę urządzenia od kilkudziesięciu do nawet kilkuset złotych.

Według szacunków ministerstwa nowy podatek pozwoli na zebranie około 150-200 mln złotych rocznie, które zostaną przekazane artystom. Rozdzielaniem środków zajmą się organizacje zbiorowego zarządzania takiej jak np. ZAiKS czy ZPAV.

Opłata reprograficzna nie do zmiany, ale do usunięcia?

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego argumentuje, że rozporządzenie dotyczące opłaty reprograficznej nie było aktualizowane od 17 lat. Dlatego konieczne jest uwzględnienie nowych urządzeń. Jednocześnie krytycy tego rozwiązania wskazują, że ministerstwo zupełnie ignoruje, że w tym czasie rzeczywistość zupełnie się zmieniła.

Jeszcze 20-30 lat wcześniej taka opłata, która miała zrekompensować artystom skutki powszechnego piractwa i nielegalnego kopiowania, miała rację bytu. Jednak w erze powszechnego streamingu oraz dużych platform, które udostępniają dostęp do treści za darmo lub za opłatą, wydaje się nieuzasadnione. Czasy, w których powielano nielegalne kopie gier, muzyki czy filmów na płytach CD i DVD już dawno minęły. Masa treści jest dostępna za darmo w internecie, a artyści sami udostępniają swoje treści na platformach takich jak YouTube, zupełnie za darmo. Mało kto kopiuje jakiekolwiek treści, gdy niemal wszystko jest dziś powszechnie dostępne.

Wszyscy jesteśmy potencjalnymi złodziejami?

W dyskusji na ten temat pojawia się również zarzut, że w praktyce rozporządzenie zakłada, że każdy konsument jest potencjalnym złodziejem. Na ten fakt zwrócił uwagę m.in. Prezydent Andrzej Duda. W 202 roku, w jednym z wpisów na X, w którym odniósł się do tej kwestii, napisał: „To, że masz smartfona, jeszcze nie oznacza, że korzystasz z utworów”.

Do tej kwestii odniósł się również Wojciech Machulski z Konfederacji, który powiedział: Opłata reprograficzna opiera się na absolutnie skandalicznym założeniu, że wszyscy jako użytkownicy tego rodzaju urządzeń jesteśmy złodziejami. Polityk zwrócił również uwagę, że wiele ludzi korzysta ze smartfonów, czy laptopów wyłącznie do pracy. A zgodnie z propozycją ministerstwa będą traktowani z góry jako potencjalni złodzieje.