Shell plc, potentat paliw i węglowodorów do niedawna znany na świecie jako Royal Dutch Shell, ogłosił, że pozywa ekologiczną organizację non-profit (?), Greenpeace. Sprawa ma związek z nielegalnym wtargnięciem na transportowaną właśnie platformę wiertniczą firmy, dokonaną na morzu przez aktywistów grupy. Shell domaga się za to ponad 2 milionów dolarów.
Paliwowy gigant obrócił ulubioną zabawę organizacji ekologicznej – wszem i wobec domagania się pieniędzy tytułem darowizn, odszkodowań czy donacji w celu „walki ze zmianami klimatu” – przeciwko niej. Zażądał mianowicie odszkodowania za incydent, który wydarzył się w styczniu tego roku.
Aktywiści grupy Greenpeace w sile sześciu pacjentów wdarli się wówczas na pokład „Białego Marlina” –zakontraktowanego przez Shella statku do przewozu ładunków wielkogabarytowych, transportującego morską platformę wiertniczą.
Docierając do jednostki za pomocą półsztywnych łodzi motorowych, za pomocą alpinistycznych lin wdrapali się następnie na rzeczoną platformę, gdzie rozwiesili duszoszczypatielne transparenty oraz podjęli trwający 13 dni „protest okupacyjny”.
Zobacz też: Robinhood przywraca obsługę wycofanych altcoinów, czyli biznes giełdowy z lekkim swądem hipokryzji w akcji
Aktyw okupował, aktyw zapłaci
Incydent ów miał miejsce na Atlantyku, w pobliżu Wysp Kanaryjskich oraz wybrzeża zachodniej Afryki. Destynacją platformy było Morze Północne, gdzie miała zostać zainstalowana na polu ropo- i gazonośnym „Penguins”.
Takie wdarcie się, zgodnie z prawem morza mogące być niekiedy interpretowane jako piractwo (zrobili tak Rosjanie w 2013 r.), póki co nie zakończyło się wyrokami karnymi, Shell wytoczył jednak organizacji sprawę cywilną. Pozew w tej kwestii złożono w Wysokim Trybunale w Londynie (London’s High Court).
Firma domaga się w nim 2,1 miliona dolarów odszkodowania. Na kwotę tę mają składać się koszty wywołane opóźnieniami w transporcie platformy, koszty dodatkowej ochrony oraz koszty prawne. Potencjalnie roszczenia mogą jednak znacznie wzrosnąć – do 8,6 mln – jeśli do pozwu przyłączą się kontrahenci Shella, firmy Aibel, Boskalis oraz Fluor.
Zobacz też: Gigant transportu morskiego zwolni tysiące ludzi. Branża frachtu w tarapatach
Tak się bawić nie będziemy
Prócz odszkodowania paliwowy gigant chce także uzyskać sądowy nakaz (injunction), który zabraniałby Greenpeace’owi jakichkolwiek podobnych „akcji protestacyjnych” przeciwko infrastrukturze firmy. Rzecznik Shella oświadczył, że „prawo do protestu jest niezbywalne i absolutnie je szanujemy. Musi to być jednak czynione bezpiecznie i legalnie” podczas gdy okupację platformy była „nielegalna i skrajnie niebezpieczna”.
Greenpeace ze swej strony stwierdziło w cokolwiek emocjonalnym komunikacie, że „podobna taktyka zastraszania [ze strony Shella] zagraża globalnej walce o sprawiedliwość klimatyczną”. Dodało także, że roszczenia firmy są „jednym z największych zagrożeń dla zdolności Greenpeace’u do prowadzenia kampanii w ciągu ponad 50-letniej historii organizacji” – tytułem kontekstu: mowa o organizacji, która w zeszłym roku w oficjalnych dokumentach przyznawała się do majątku wartego 52 miliony dolarów
Co prawda Greenpeace twierdzi (z oburzeniem!), że Shell zaproponował jej częściową ugodę i obniżenie odszkodowania do 1,6 mln, jeśli zobowiąże się ona nie prowadzić podobnych działań przeciwko firmie w przyszłości. Organizacja kategorycznie odrzuca jednak tę możliwość, twierdząc, że zapłacić powinien Shell (nie wspominając niestety – komu…).
Od razu uruchomiono też kolejny fundraiser w celu „walki” z firmą.
Może Cię zainteresować: