Od jakiegoś czasu nieoficjalnie mówiło się, że rząd Prawa i Sprawiedliwości planuje oskładkować umowy zlecenia, fachowo nazywane umowami cywilnoprawnymi. Z jednej strony to zabezpieczenie na przyszłość, a z drugiej mniejsze wynagrodzenie na koniec miesiąca. Pomysł wzbudza wiele kontrowersji i nie wszystkim się podoba.
Umowy zlecenia oskładkowane. Od kiedy?
O tym, że rząd planuje odliczać składki na ZUS z umów cywilnoprawnych, mówiło się już od jakiegoś czasu. Właściwie politycy sami się do tego zobowiązali akceptując tzw. kamienie milowe, które są wpisane w Krajowy Plan Odbudowy. Tym samym realizowane są wymogi Unii Europejskiej, która nakazuje, by raportować działania państwa, które mają na celu wzmocnienie gospodarki i finansów publicznych. Jednak do tej pory informacja o oskładkowaniu umów cywilnoprawnych była tylko plotką. Wiele wskazuje na to, że rząd właśnie przechodzi od słów do czynów. Wiceprezes Federacji Przedsiębiorców Polskich Arkadiusz Pączka poinformował na swoim twitterze, że organizacja otrzymała właśnie do konsultacji Krajowy Program Reform 2023/2024. W dokumencie tym zawarto między innymi postulat, który zakłada ozusowanie popularnych zleceniówek. Rozwiązanie miałoby wejść w życie w pierwszym kwartale 2024 roku.
Zobacz też: Samochody spalinowe mają szansę przeżyć. Fit for 55 do kosza?
Kto zyska, a kto straci?
Oskładkowanie zleceniówek ma swoje wady i zalety. Zapewne osoby, które od lat pracują w ramach takiej formy zatrudnienia będą zadowolone. Oznacza to bowiem, że pracodawca będzie musiał odprowadzać składki na ZUS. Aktualnie umowa zlecenie w żaden sposób nie zabezpiecza pracownika na przyszłość, ponieważ nie wlicza się do stażu, na podstawie którego można określić moment przejścia na emeryturę. Z kolei takie rozwiązanie nie spodoba się osobom, które mają umowę o pracę, ale podejmują zajęcia dodatkowe, właśnie na umowę zlecenie. W takim wypadku pracownik nie zyskuje nic dodatkowo, za to musi pogodzić się z niższym wynagrodzeniem. Ile dokładnie? Po wprowadzeniu oskładkowania zleceniówek pracownik otrzyma prawie 14% mniej niż dotychczas (13,71%). Wreszcie trzeba wspomnieć też o pracodawcach, na których spadną dodatkowe obciążenia. Eksperci widzą plusy tego rozwiązania. Jednocześnie są pełni obaw, że grozi to odpływem ludzi do tzw. szarej strefy.
Może Cię zainteresować: