Kiedy najwięksi gracze na Wall Street zaczynają panikować, warto się na chwilę zatrzymać i nad tym pochylić. JPMorgan właśnie podniósł szacowane ryzyko globalnej recesji z 40% do 60%. Powód? Polityka USA. Konkretnie polityka Donalda Trumpa, który postanowił postawić się w opozycji do reszty świata.
Cła, chaos i 60% szans na globalne tąpnięcie
Nowe taryfy na towary z Chin i Unii Europejskiej to jedno, ale efekt domina może zatoczyć o wiele szersze kręgi. JPMorgan ostrzega przed reakcjami odwetowymi, spadkiem nastrojów wśród amerykańskich firm i zerwanymi łańcuchami dostaw. Słowem – wszystko, czego świat absolutnie nie potrzebuje w 2025 roku.
Według banku to właśnie decyzje podejmowane w Waszyngtonie – a nie konflikty czy inflacja – są dziś największym zagrożeniem dla światowej gospodarki. I patrząc na to, jak rynki reagują na ostatnie decyzje Trumpa, trudno się z tą oceną nie zgodzić.

Martwi się nie tylko JPMorgan. Inni też nie są spokojni
Nie tylko JPMorgan patrzy z niepokojem w przyszłość. Goldman Sachs również podniósł swoje prognozy dotyczące recesji – z 20% do 35%. A według analityków HSBC, rynek akcji w dużej mierze już odzwierciedla ryzyko gospodarczego tąpnięcia. Ich zdaniem prawdopodobieństwo recesji do końca roku wynosi około 40%.
W tle mamy też oczekiwaną inflację – Goldman prognozuje 3,5% inflacji bazowej w USA. To sporo ponad cel Rezerwy Federalnej wynoszący 2%. Z tego powodu wielu analityków spodziewa się cięć stóp procentowych, które miałyby złagodzić cios. Ale czy to wystarczy?
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze nowy rozkaz Trumpa: 10% cła na wszystkie towary importowane do USA. A od 9 kwietnia – „cła wzajemne” sięgające nawet 54% na towary z wybranych krajów. Zgadywanie, kto będzie następny na celowniku, przypomina teraz bardziej hazard niż analizę gospodarczą.
Rynki są napięte jak struna. Jeśli przewidywania JPMorgan się sprawdzą, rok 2025 może się skończyć nie tylko na czerwono, ale i z potężnym kacem. W powietrzu wisi pytanie: czy to tylko ostrzeżenie, czy początek większego kryzysu?