Rośnie sprzedaż szminek i zakładów bukmacherskich? Ostrożnie. „Nadchodzi recesja”

Surfując ostatnio po internecie natrafiłem na bardzo ciekawy materiał wideo w serwisie YouTube. Autor kanału przekonuje w nim, że pozornie nieistotne znaki jak skok liczebności kont bukmacherskich, „indeks szminki” czy wzrost liczby daytraderów bywają nadwyraz często sygnałem powolnego wchodzenia gospodarki w falę recesji. Zwraca też uwagę na problem rozpowszechniania się kultury hazardu w zachodnich społeczeństwach, a problem ma już zaczynać się już od wieku dziecięcego. Czy faktycznie jesteśmy jako obywatele krajów rozwiniętych przyzwyczajani do grania w kasynie od maleńkości oraz w jaki sposób da się przewidzieć na podstawie popularności tego typu zachowań nadchodzący kryzys gospodarczy?

Miękki hazard dla mas

Narrator zauważa, że po II wojnie światowej kupowanie marek „made in USA” przedstawiano jako obywatelski obowiązek każdego porządnego Amerykanina. Globalizacja oraz wojny cenowe z lat 80. i 90. osłabiły jednak lojalność konsumentów wobec tubylczych marek. Firmy zaczęły więc szukać czegoś bardziej atrakcyjnego niż sama niska cena: okazał się nim mechanizm nieprzewidywalnej nagrody. Psychologia zna to zjawisko bardzo dobrze — to fundament sukcesu branży hazardowej. Autor zauważa też, że badania naukowe łączą wczesną ekspozycję na gry „z łutem szczęścia” (automaty z maskotkami i dźwigiem, karty kolekcjonerskie dla dzieci) z większą skłonnością do ryzykanctwa w wieku dorosłym.

Czym skończyło się to współcześnie? Mamy kampanie marketingowe obiecujące nagrody w paczkach czipsów, maskotki Labubu które potencjalnie mogą uczynić Cię bogatym, zjawisko FOMO znane z krypto podczas przecen w marketach z elektroniką i tysiące podobnych. Równolegle sklepy i aplikacje oswajają nas z de facto grą w kasynie — aplikacje symulujące automaty czy poker, w których płacimy prawdziwymi pieniędzmi za wirtualne żetony, bez realnych wygranych. Do tego dochodzi grywalizowany handel: Shein i Temu czy popularny w Polsce Aliexpress zamieniają od jakiegoś czasu polowanie na okazje w serię minigierek — koła fortuny, błyskawiczne kupony, liczniki — wszystko po to, żeby zwiększyć częstotliwość i impulsywność zakupów przez konsumentów.

Szminki i bukmacherka jako barometr recesji

Jak przekonuje autor, przez uzależnienie od dopaminy w okresach spowolnienia gospodarczego poprzedzającego recesję klienci bardzo często rezygnują z dużych wydatków na rzecz „małych luksusów”, które mają im chwilowo poprawić nastój i zapewnić zastrzyk szczęśliwości stosunkowo niewielkim kosztem. To koncepcja z 2001 r. i tzw. „indeks szminki” Leonarda Laudera, prezesa marki Estée Lauder — dziś poszerzony m.in. o czekoladki premium, świece i zakupy online. Skąd taka nazwa? Otóż Lauder zaobserwował ku swojemu zdumieniu *wzrost* sprzedaży szminek w firmie po ataku terrorystycznym Al-Kaidy na Stany Zjednoczone z 11 września 2001.

A jak to wygląda po męskiej stronie? Tutaj okazuje się, że „małe przyjemności” częściej przybierają formę spekulacji: rosną w wyszukiwarkach wyszukiwania typu „jak zacząć daytrading”, zwiększa się też liczba zakładanych kont u legalnych bukmacherów. Przypuszczalnie można też postawić tezę, że rośnie liczba zapytań z naszego podwórka: dla przykładu „jak kupić Bitcoina”.

Czy grozi nam krach?

Autor jest zdania, że ekspansja „miękkiego hazardu” stanowi swoistą rynkową odpowiedź na rosnącą niepewność i coraz większą drożyznę. W momencie gdy „duże wygrane” w życiu — mieszkanie, stabilna kariera — oddalają się niebezpiecznie daleko, konsumenci przerzucają się na szybkie, losowe gratyfikacje. Tego typu miks — wzrost mikroluksusów, hazardu online i spekulacji detalicznej — historycznie towarzyszył większej zmienności i pogorszeniu koniunktury w gospodarce.

Ostrożność ze strony inwestujących aktualnie na rynkach akcji czy kryptowalutach jest zatem uzasadniona, nawet jeżeli pojedyncze sygnały nie zawsze mają idealną wartość prognostyczną.