Rodzima technologia w kosmos: wystrzelono pierwszego satelitę

Wczoraj wieczorem Turcja umieściła na orbicie satelitę. Satelita ten jako pierwszy w historii został zbudowany w kraju i z wykorzystaniem rodzimych technologii. Stanowi to spory sukces dla tureckiego przemysłu lotniczo-kosmicznego, nad którym wiszą spore wyzwania i zagrożenia.

Nowy turecki satelita, średnio oryginalnie nazwany Türksat 6A, dołączy do grona pięciu już obecnych urządzeń należących do tego kraju. Są to jednak obiekty produkcji włoskiej (Thales Alenia), japońskiej (Mitsubishi) oraz europejskiej (Airbus).

W kosmos wyniosła go rakieta Falcon 9 firmy SpaceX. Start odbył się wczoraj, w poniedziałek 9. lipca, około g. 19.30, z kompleksu kosmicznego SLC-40 amerykańskich Sił Kosmicznych na przylądku Canaveral na Florydzie. Satelita oddzielił się od rakiety nośnej po ok. 35 minutach lotu na orbicie geostacjonarnej. Następnie, za pomocą pokładowych systemów napędu, samodzielnie przemieści się na docelową orbitę.

Tyle wysiłku – dla… telewizji?

Oficjalnym celem nowego tureckiego satelity jest przekaz sygnału telewizyjnego nad znacznymi połaciami Europy i Azji. Turecka telewizja, jak wiadomo, wdarła się przebojem w gusta wielu azjatyckich odbiorców. Średnio tłumaczy to jednak entuzjazm tureckich władz. Udanym wyniesieniem urządzenia pochwalił się bowiem osobiście prezydent Turcji, Recep Tayyip Erdogan.

Stwierdził, że projekt ten „ma wielkie znaczenie dla przyszłości naszego narodu w Kosmosie”. Zaś minister ds. transportu i infrastruktury, którego resort odpowiadał za projekt, dodał, że satelita ten to „symbol naszej niezależności”. Może to sugerować, że satelita daleko więcej niż tylko urządzenia do przekazu sygnału telewizyjnego. Wręcz dziwne byłoby bowiem, gdyby pierwszy rodzimy (a zatem niemożliwy do dyskretnego kontrolowania przez inne państwa) satelita poświęcony był tylko telewizji.

Mimo całej jej roli propagandowej i soft power z tym związanej, satelita taki miałby znacznie większą wartość, realizując bardziej „wrażliwe” zadania – jako urządzenie, przykładowo, do obsługi strategicznej komunikacji lub też wywiadu sygnałowego (SIGINT). Stąd też w naturalny sposób rodzą się podejrzenia, że Türksat 6A ma nieco większe możliwości niż to się oficjalnie podaje.

Satelita na miarę ambicji

Skuteczne zaprojektowanie, skonstruowanie i wyniesienie w przestrzeń własnego satelity faktycznie jest dla Turcji niewątpliwym sukcesem. Zwłaszcza w przypadku kraju, który dotąd nie miał własnych osiągnięć w tym zakresie. Tureckie firmy w sektorze lotniczym i kosmicznym zaczynały aktywność jako poddostawcy, m.in. dla Airbusa. Konsekwentnie budowały jednak swoje kompetencje w tym zakresie – nie tylko zresztą z własnej inicjatywy.

Władze Turcji od dawna prowadzą nader konsekwentny i szeroko zakrojony program domestyfikacji technologii zbrojeniowych i pokrewnych. Oraz uniezależnienia się w tej kwestii od importu. Z uwagi bowiem na „asertywną” (zdaniem apologetów) lub też „agresywną” (zdaniem krytyków) politykę Erdogana, kraj ten już kilkakroć doświadczył sankcji.

Bolesne (zwłaszcza w sensie ambicjonalnym) były sankcje w dziedzinie zaawansowanego uzbrojenia. W ich ramach m.in. usunięto Turcję z programu rozwoju nowoczesnego, rozwijanego przez USA we współpracy z szeregiem państw myśliwca F-35 JSF. Co prawda kraj ten, w drodze politycznego dealu, zdołał ostatnio uzyskać wyłączenie z części sankcji.

Konsekwentna ambicja samowystarczalności w dziedzinie technologicznej – a także zadra emocjonalna u Erdogana – jest jednak trwała i nieskrywana.

Komentarze (0)
Dodaj komentarz